„Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?” – takie pytanie chcą zadać Polakom organizatorzy referendum. Głównym założeniem zmian w systemie szkolnictwa jest likwidacja gimnazjów i przywrócenie ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum.
Z inicjatywą przeprowadzenia referendum wystąpił Związek Nauczycielstwa Polskiego. Pod koniec stycznia zawiązał się komitet referendalny, który wsparły m.in. partie polityczne: PO, .Nowoczesna i PSL oraz organizacje takie jak OPZZ, Krajowe Porozumienie Rodziców i Rad Szkolnych,ruch „Rodzice przeciwko reformie edukacji” oraz koalicja „Nie dla chaosu w szkole”. Zbiórkę podpisów rozpoczęto 1 lutego, a 20 kwietnia przedstawiciele inicjatywy obywatelskiej złożyli w Kancelarii Sejmu kartony z listami zawierającymi ponad 910 tys. podpisów.
Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna podziękował i pogratulował prezesowi ZNP Sławomirowi Broniarzowi za przeprowadzenie tej ogromnej akcji. – To wyraźny sprzeciw wobec działań PiS – zaznaczył. – Zebrane podpisy to głos suwerena przeciw reformie edukacji. Oczekujemy debaty i szybkiego przeprowadzenia szkolnego referendum – mówił polityk. Zaznaczył, że ponieważ ZNP nie posiada reprezentacji w Sejmie, opozycja zrobi wszystko "żeby obywatele mogli wypowiedzieć się w referendum". – Nie jest za późno – zaznaczył.
„Polityczna robota”
Minister edukacji Anna Zalewska, komentując rano wniosek o referendum ws. przeprowadzanej przez jej resort reformy, stwierdziła, że jest on „dobrze zorganizowaną polityczną robotą”. – Dlatego, że przy ZNP zawsze stały twarze osób związanych z określonymi totalnymi ugrupowaniami, totalną opozycją - PO, Nowoczesnej, PSL. I, oczywiście, oddam decyzję w ręce Sejmu – to posłowie zdecydują, czy referendum będzie, czy nie – wskazała.