Lekarz ma dość antyszczepionkowców. „Wcale mi Was nie żal. Żal mi siebie”

Lekarz ma dość antyszczepionkowców. „Wcale mi Was nie żal. Żal mi siebie”

Pacjenci na oddziale covidowym w Białymstoku
Pacjenci na oddziale covidowym w BiałymstokuŹródło:umb.edu.pl/medyk_bialostocki
Lekarz Kamil Karpowicz wyczerpał pokłady współczucia dla antyszczepionkowców opłakujących swoich bliskich umierających na oddziałach covidowych. Swoje emocje uzewnętrznił w głośnym felietonie, zatytułowanym „Wcale mi was nie żal”.

Może i czwarta fala koronawirusa nie wstrząsa opinią publiczna tak bardzo jak poprzednie. Nie oznacza to jednak, że przestała być śmiertelnym zagrożeniem dla sporej grupy osób. Dobitnie przypomina o tym felieton lekarza Kamila Karpowicza, który zatacza coraz większe kręgi w polskich mediach społecznościowych. Zrobiło się o nim głośno przede wszystkim dlatego, że medyk deklaruje brak współczucia m.in. dla rodzin pacjentów. Jako nadzorujący w Szpitalu Tymczasowym naoglądał się w ostatnim czasie ludzkich dramatów i po prostu ma dosyć.

Koronawirus w Polsce. Lekarz nie żałuje antyszczepionkowców

Karpowicz opisał, jak jego placówka doszła do punktu granicznego, kiedy zabrakło łóżek dla kolejnych pacjentów. „Wówczas nie było mi żal Was tylko siebie” – stwierdził krótko. „Wcale mi nie żal Was, zdziwionych, że tak źle się czujecie. Przecież to zwykła grypa?” – pytał retorycznie, przywołując częsty argument antyszczepionkowców i koronasceptyków. Dalej opisał zniszczenia, jakie w organizmie wywołuje COVID-19.

„Wiem, że tych 102 chorych w ciężkim stanie, których mieliśmy pod opieką, to zaledwie promil czy procent według Waszych guru epidemiologii z YouTube’a i że to bicie piany. Tylko dla mnie to było moje 100 procent. Dla rodzin umierających z niedotlenienia ludzi to też było ich 100 procent kochanej osoby, która miałaby szanse nie zachorować, gdyby poddała się prostej niebolesnej procedurze medycznej” – podkreślał autor felietonu.

Karpowicz: Będę musiał pracować z psychoterapeutą

Kamil Karpowicz przyznał, że nie ma satysfakcji z tego, że miał rację, przewidując zalew szpitali przez niezaszczepionych pacjentów. „Żal mi siebie. To był kolejny dyżur, po którym będę musiał pracować z psychoterapeutą, by po raz setny wytłumaczyć sobie, że zrobiłem wszystko, co potrafię, nic nie zaniedbałem i mam czyste sumienie. A krzyki i spazmy ludzi, którym mówiłem, że ich ukochani zmarli, bo się udusili, pomimo wtłaczania tlenu wszystkimi możliwymi sposobami – to nie moja wina, tylko ich świadomy wybór i zaniedbanie” – pisał.

Medyk dodał, że „nie chce mu się gadać” z osobami, które będą dalej podważać skuteczność szczepionek. „Jeżeli w ciągu najbliższych dni będziesz potrzebował położenia do szpitala z powodu duszności w przebiegu COVID-19, to zostaniesz przyjęty tylko dlatego, że jesteś szczęściarzem i ktoś przed Tobą umrze na tym łóżku i zwolni dostęp do tlenu. Jak będziesz super szczęściarzem, to nawet salowa zdąży wymienić pościel przed Twoim przyjazdem. Powodzenia” – napisał na koniec do okolicznych mieszkańców.

Czytaj też:
Kuba Sienkiewicz o walce z COVID-19: Mdlałem bez maski tlenowej

Źródło: WPROST.pl / umb.edu.pl