Na obu plażach wywieszone były czerwone flagi, oznaczające zakaz kąpieli. Bałtyk tego dnia był wyjątkowo wzburzony. W Ustce do zaginięcia 7-latki doszło, gdy jej ojciec zajmował się młodszym dzieckiem. Wówczas spuścił na chwilę dziewczynkę z oczu, a ta zniknęła we wzburzonych wodach Bałtyku. Do wieczora prowadzono akcję poszukiwawczą.
Z kolei w Łebie wysoka fala nakryła mężczyznę kąpiącego się z dwójką dzieci. – Patrol pieszy podjął działania, uratowaliśmy syna i ojca. Reanimowaliśmy go na plaży. Trwało to ponad półtorej godziny, na miejscu była karetka pogotowia, był śmigłowiec i wszystkie możliwe służby. Niestety do końca dyżuru zwłok dziewczynki nie odnaleziono – powiedział instruktor ratowników WOPR Marek Chadaj.
Komisarz Robert Czerwiński z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku poinformował w rozmowie z Polsat News, że „od wczesnych godzin porannych zarówno w rejonie Ustki, jak i Łeby pracują funkcjonariusze policji, ratownicy WOPR oraz straż pożarna. W poszukiwaniach uczestniczą również strażnicy Słowińskiego Parku Narodowego, którzy patrolują wybrzeże”.
„Wczorajszy dzień to czarna niedziela nad morzem”
– Wczorajszy dzień to czarna niedziela nad morzem. Bardzo duża fala, od rana wywieszone czerwone flagi. Dodatkowe patrole piesze ratowników, które przez megafony informowały, że jest bardzo niebezpiecznie. Cofka, wysoka fala i ta fala zabiera wszystko co jest na brzegu. Mimo tych ostrzeżeń, mimo naszych próśb i komunikatów i tak zakazy są łamane – stwierdził Marek Chadaj, instruktor WOPR i koordynator ratowników na plaży w Łebie.
„Bezmyślność plażowiczów budzi przerażenie ”
– Mimo znaków informacyjnych na samych palach ludzie i tak wchodzą i tam się kąpią. To jest dla mnie nieprawdopodobne. Są znaki w formie rysunków, są znaki w formie napisów i tak wielu plażowiczom nie chce się przejść na teren plaży strzeżonej, gdzie są ratownicy i gwarancja 100 proc. udzielenia pomocy – podkreślił ratownik.