Wypowiedź ministra Waszczykowskiego była reakcją na słowa Władimira Putina. Prezydent Rosji stwierdził wcześniej, że relacje polsko-rosyjskie są "dalekie od zadowalających", przy czym wyraził gotowość do dołożenia wszelkich starań, mających na celu poprawę sytuacji. Zastrzegł jednak, iż taki scenariusz wymagałby wzajemności ze strony polskiej. Szef polskiego MSZ przypomniał wówczas, że Polska nadal nie odzyskała wraku Tu-154M, który rozbił się w 2010 roku pod Smoleńskiem. Zwrócił także uwagę na krępujące polskich biznesmenów rosyjskie sankcje gospodarcze.
Odpowiedzi Waszczykowskiemu nie udzielił sam prezydent Rosji, a jedynie rzecznik tamtejszego MSZ. Maria Zacharowa na swojej stronie internetowej pisała o "licznych żądaniach". "Panie Waszczykowski, problem polega na tym, że lista żądań wobec Rosji co roku jest inna, a my ciągle coś jesteśmy Polsce winni i za każdym razem coś innego" – napisała. Stwierdziła, że nasza tragedia jest także tragedią Rosjan, lecz jedyne co w zamian otrzymali oni od Polski, to "podejrzenia i oskarżenia". "Jednocześnie właśnie Warszawa była tym krajem Unii Europejskiej i NATO, który aktywniej niż inni wzywała do bojkotowania Moskwy, wprowadzenia sankcji itp." – pisała.
Pod koniec swojego tekstu Zacharowa wyraziła nadzieję na porozumienie i zaznaczyła, że trzeba będzie nad tym pracować. "I my jesteśmy gotowi" – zakończyła.