Gazeta dotarła do ustaleń biegłego, który na polecenie prokuratury zbadał rejestratory z samochodu przewożącego w dniu wypadku premier Szydło. Urządzenia pomiarowe miały wykazać, że rządowe Audi w momencie wciśnięcia hamulca gnało z prędkością 85 km/h, a więc prawie na pewno jeszcze więcej, w chwili dostrzeżenia zagrożenia przez kierowcę BOR.
– To, że w chwili podjęcia manewru hamowania licznik wskazywał więcej, nie wyklucza faktu, iż samochód przemierzał trasę z dozwoloną prędkością – zaznacza informator „Rzeczpospolitej”. – Podczas wyprzedzania instynktownie dodaje się gazu, by szybciej wykonać manewr – tłumaczy. Co warto podkreślić, minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak już w dzień po wypadku twierdził, że rządowy samochód cały czas utrzymywał dozwoloną w danym miejscu prędkość - 50 km/h. Tymczasem nawet policja badająca sprawę utrzymuje, że przed manewrem wyprzedzania prędkość ta zbliżona była bardziej do 60 km/h.
Dziennikarze gazety dotarli do jeszcze jednego, istotnego ustalenia. Okazuje się, iż rządowe Audi A8 L Security nie miało ubezpieczenia AC. W związku z tym pojawia się sugestia, że konieczność udowodnienia winy kierowcy seicento ma dla BOR nie tylko wymiar prestiżowy, ale i finansowy. Samochód, którym podróżowała premier, wart był 2,5 mln złotych.