RPO: Rząd mówiąc, że Misiewicz nie może pracować w państwowych instytucjach, może naruszać jego prawa

RPO: Rząd mówiąc, że Misiewicz nie może pracować w państwowych instytucjach, może naruszać jego prawa

Adam Bodnar
Adam Bodnar Źródło:Newspix.pl / KONRAD KOCZYWAS / FOTONEWS
Bartłomiej Misiewicz to chyba najgłośniejsza w ostatnich tygodniach postać na polskiej scenie politycznej. Na antenie Superstacji Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar opowiadał m.in. o tym, czy zgodziłby się bronić byłego rzecznika MON.

W opinii Adama Bodnara rząd mówiąc, że Bartłomiej Misiewicz nie może pracować w państwowych instytucjach, może naruszać jego prawa. – To jest naruszenie jego prawa konstytucyjnego równego dostępu, bo już się z góry przesądziło o tym, że on nie ma kwalifikacji, nie ma predyspozycji moralnych do tego, ale dokonano tego w trybie, który nie jest w żaden sposób określony w prawie. Co więcej, można by się nawet zacząć zastanawiać czy tak kategoryczne stwierdzenie nie narusza jego dóbr osobistych – ocenił RPO w rozmowie z Superstacją.

W ocenie RPO rzecznik rządu nie ma prawa powiedzieć, że Misiewiczowi nie wolno dawać pracy. – Jako partia PiS może oceniać negatywnie jego postępowanie, ale jako członka partii. Natomiast kształtować mu karierę i możliwości pełnienia funkcji publicznej i uznawać, że państwo jest własnością jednej partii i odnoszenie się do całego życia publicznego, to jest coś niespotykanego. Jakiekolwiek rozstrzygnięcia dotyczące osób indywidualnych muszą być podejmowane na podstawie przepisów prawa – tłumaczył Adam Bodnar.

Adam Bodnar przyznał, że gdyby Misiewicz zwrócił się do niego z prośbą o pomoc, nie miałby w tej sytuacji wyboru. – To jest sytuacja kiedy Rzecznik Praw Obywatelskich niezależnie od tego co sądzi o danej osobie powinien się taką sytuacją zająć, bo chodzi o standard życia publicznego i standard funkcjonowania organów państwa. To jest bardzo ciekawa i nietypowa sytuacja – zaznaczył.

Kariera Misiewicza

Bartłomiej Misiewicz rzecznikiem MON oraz szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza został po wyborach parlamentarnych w 2015 roku. We wrześniu 2016 roku, jeszcze będąc rzecznikiem Ministerstwa Obrony Narodowej, został powołany na członka rady nadzorczej PGZ. Informacje w tej sprawie także ujawniła „Rzeczpospolita”. Krótko po powołaniu do rady nadzorczej, za względu na medialną burzę, Misiewicz zrezygnował z tej funkcji.

Od pewnego czasu nie było wiadomo, czym zajmuje się 27-letni Bartłomiej Misiewicz. W lutym jego imię i nazwisko oraz zdjęcie zniknęły ze strony resortu. Jego miejsce na stanowisku rzecznika resortu zajęła mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz. Wciąż nie wiadomo było jednak, czy zajmuje stanowiska szefa gabinetu politycznego ministra. Po opublikowaniu przez „Rzeczpospolitą” informacji o tym, iż Misiewicz pracuje dla PGZ za pensję w wysokości 50 tys. złotych miesięcznie, Misiewicz znów zmuszony był zrezygnować z lukratywnej posady.

Komisja PiS ds. Misiewicza

W sprawie kolejnych etapów kariery Bartłomieja Misiewicza, której zwieńczeniem było zatrudnienie w PGZ prezes PiS Jarosław Kaczyński powołał specjalną komisję, w której skład weszli: wicemarszałek Sejmu i wiceprezes PiS Joachim Brudziński, wiceprezes PiS i minister ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz poseł PiS i wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Amber Gold Marek Suski. Po wysłuchaniu zarzutów komisji, Misiewicz podjął decyzję o rezygnacji z członkostwa w partii. – Z racji tej niesamowitej nagonki, która została wykorzystana na Prawo i Sprawiedliwość przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w PiS – oświadczył dziennikarzom w czwartek.

Źródło: Superstacja