Idiopatyczna rynkofobia zakaźna

Idiopatyczna rynkofobia zakaźna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister zdrowia Zbigniew Religa obiecał pomoc dla zadłużonych szpitali. Powstanie program zamiany długów krótkoterminowych na długoterminowe dla szpitali o strategicznym znaczeniu dla zdrowia Polaków.
Minister Religa powinien jak najszybciej udać się do okulisty. Niedostrzeganie belki we własnym oku staje się coraz bardziej groźne dla jego zdrowia.

Hasła o złowrogiej "grze rynkowej" oraz odmawianie jej zwolennikom "pojęcia" o jakimś aspekcie działania IV RP to sztandarowa śpiewka koalicji rządzącej. Smutna prawda jest natomiast mniej więcej taka, jak to, co napisał Rafał Ziemkiewicz w "Michnikowszczyźnie": PiS może i zna się na prawie, lustracji i służbach specjalnych, ale nie ma za wielkiego pojęcia o innych dziedzinach życia publicznego (np. edukacji, gospodarce czy służbie zdrowia). Wskutek tego powierza zarządzanie nimi osobom, które deklarują, że mają pojęcie, choć co chwila udowadniają coś wręcz przeciwnego.

I tak wspomniany minister Religa przez wiele miesięcy pracuje w pocie czoła nad - skądinąd kiepskim - projektem ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych, prezentuje go z dumą na konferencji, a zaraz potem premier Kaczyński eleganckim ruchem wrzuca całą ideę do kosza, nazywając ją "nieporozumieniem". Albo też wspomniany minister od wielu miesięcy ma świadomość tego, że w niektórych szpitalach narasta gigantyczne zadłużenie, ale do ratowania zagrożonej placówki rzuca się ofiarnie dopiero wtedy, gdy robi się z tego ogólnopolski skandal, a pacjenci wygłaszają dramatyczne apele do kamer. Teraz trzeba oczywiście będzie wpompować do niewydolnego systemu kolejny zastrzyk pieniędzy z bliżej nieokreślonego źródła (ale minister Gilowska na pewno coś wykombinuje). Strach pomyśleć, co będzie, gdy ekipa ministra Religi przygotuje wreszcie z dawna oczekiwany koszyk świadczeń gwarantowanych czy sieć szpitali.

Nic więc dziwnego, że lekarze sposobią się do strajku. To nic, że chory system może się przez to załamać. Z ich punktu widzenia może być to mniejsze zło, bo na gruzach ktoś rozsądny będzie mógł zbudować system zdrowszy, uwzględniający elementy rynkowe, które i tak dochodzą do głosu - tyle, że w obecnych warunkach głównie w formie łapówek i innych patologii. "Grę rynkową", profesorze Religa, można bowiem opanować i ustalić dla niej reguły, które będą dawały korzyści i lekarzom, i pacjentom - i może nawet politykom, jeśli okażą się na tyle odważni, by do tej gry przystąpić. Ale najpierw trzeba się wyleczyć z rynkofobii, której nosicielem jest PiS.

Czytaj też: Bon na zdrowie (Im szybciej zbankrutuje NFZ, tym lepiej dla pacjentów)