Mocne słowa Magdaleny Adamowicz: To jest odpowiedzialność TVP (...) Mojego męża zabiły słowa

Mocne słowa Magdaleny Adamowicz: To jest odpowiedzialność TVP (...) Mojego męża zabiły słowa

Magdalena Adamowicz
Magdalena Adamowicz Źródło: Newspix.pl / Mateusz Słodkowski
– Mam teraz siłę, nie wiem, jak długo ta siła będzie, czy ona pozostanie, czy przyjdą momenty trudne. Chcę powiedzieć o tym, że nie czuję, nie mam w sercu nienawiści do tego człowieka, który zabił Pawła, ani nienawiści do jego rodziny – powiedziała w rozmowie z TVN24 Magdalena Adamowicz.

Żona Pawła Adamowicza stwierdziła w rozmowie z TVN24, że „wie, iż zachowanie tego człowieka, który siedział w więzieniu i był indoktrynowany rządową telewizją, że ten hejt i ta nienawiść, spowodowały, że prezydent Gdańska był owocem tej nienawiści”. W jej ocenie „media publiczne należy nazywać reżimowymi, bo wiadomo, kto nimi rządzi i kto z tylnego fotela wszystko nakręca”. – Paweł był grillowany żywcem. Urzędy skarbowe wymyślały absurdalne zarzuty, kontrolowały naszą rodzinę kilka pokoleń wstecz. Nękali rodziców Pawła i moich rodziców. Reżimowa telewizja biegała za Pawłem, wchodziła do biura mojej mamy. Myśmy po prostu się bali – powiedziała Adamowicz. – Nawet Paweł mówił nam, jak się zachowywać, jeżeli o 6 rano zacznie ktoś pukać do drzwi. Mi zdarzało się, że jak usłyszałam rano podjeżdżający samochód pod okno, to wyskakiwałam do okna i patrzyłam, czy przypadkiem nie wysiada większa grupa mężczyzn, którzy zaraz wtargną, rzucą Pawła na podłogę przy dzieciach, zaczną przeszukiwać nasz dom. Nie chciałam, żeby one były świadkami czegoś takiego. Myśmy się bardzo bali, byli zastraszani. Paweł był silny, ale baliśmy się o dzieci, o rodzinę – opowiadała w TVN24.

– Ci, którzy atakowali męża, to nie byli dziennikarze. Ci ludzie nie zasługą na takie określenie. Jeden z takich ludzi wielokrotnie biegał za Pawłem po mieście wykrzykując obelgi. Przychodził również do pracy mojej mamy, strasząc jej pracowników. Mama musiała uciekać tylnymi drzwiami. To mają być media publiczne? – mówiła w rozmowie z Onetem. – To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę. Mojego męża zabiły słowa – dodała.

„Gdzieś tam mam taki lęk, jak sobie poradzimy”

Zdaniem Magdaleny Adamowicz narodowe pojednanie jest ważne, ale zmienić muszą się przede wszystkim zwykli ludzie. – Nie ukrywam się, że się boję. Jestem silna dziś, jestem wierząca, nie okazuję tego publicznie, ale mam dużą łaskę wiary. Teraz też czuję, że ta wiara daje mi siłę i tylko modlę się, żeby te siły nie osłabły. Gdzieś tam mam taki lęk, jak sobie poradzimy. Wczoraj córka mówi: Mamo, już nigdy nie będę mogła przytulić się do taty, do jego ramienia, do jego brody – stwierdziła na antenie TVN 24.

Żona prezydenta Gdańska zaznaczyła również, że całym sercem popiera kandydaturę Aleksandry Dulkiewicz w przedterminowych wyborach. – Gdzieś tam mam taki lęk, jak sobie poradzimy. Wczoraj córka mówi: "Mamo, już nigdy nie będę mogła przytulić się do taty, do jego ramienia, do jego brody – zapewniła.

Czytaj też:
Wpadka TVP3 podczas transmisji pogrzebu Adamowicza. „Stado pawianów musi trzymać się razem”

Źródło: TVN24 / Onet.pl