Dziennikarka stacji rozmawiała z jednym z ekspertów, który nieoficjalnie przekazał, że inspektorzy wysłani do Polski przez Komisję Europejską mają sprawdzić, czy nasze władze zareagowały na czas w kwestii nielegalnego uboju chorych krów. Mają także przeanalizować dokumentację i sprawdzić, czy podejmowane działania były legalne w świetle unijnych przepisów. Rzeczniczka KE Anca Paduraru przekazała z kolei, że inspektorzy pojawią się w Polsce w przyszłym tygodniu i będą przebywać tu od poniedziałku do piątku.
Paduraru wyjaśniła także, że jednym z narzędzi przygotowanych na tego typu sytuacje jest RASF, czyli system szybkiego ostrzegania dotyczący żywności. Kraj członkowski powinien uruchamiać go samodzielnie tak, by unijni urzędnicy mogli śledzić dany produkt i w razie potrzeby go wycofać. Polska uruchomiła go jednak dopiero na wniosek unijnych organów. Stało się to 29 stycznia, czyli trzy dni po wyemitowaniu materiału w TVN, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o nielegalnym procederze.
Gdzie trafiło polskie mięso?
Portal Euronews.com podał w środę wieczorem, że mięso z polskiej rzeźni, której cofnięto zgodę na prowadzenie działalności trafiło w sumie do dziewięciu państw Unii Europejskiej: Estonii, Finlandii, Francji, Węgier, Litwy, Portugalii, Rumunii, Hiszpanii i Szwecji.
Te doniesienia potwierdzili później urzędnicy z Francji. Tamtejsze władze odkryły, że w różnych firmach sektora rolno-spożywczego znaleziono w sumie 795 kg mięsa pochodzącego od chorych krów z Polski. Minister rolnictwa Didier Guillaume przekazał, że 150 kg wołowiny zostało już zabezpieczone przez służby sanitarne. Obecnie trwają działania mające na celu wycofanie z obrotu pozostałych 645 kg mięsa. – Ustalane pochodzenia mięsa, które trafia do Francji, przebiega bardzo dobrze – dodał. W rozmowie z dziennikarzami wyjaśnił, że wspomniane mięso było importowane z ubojni w Kalinowie pod Ostrowią Mazowiecką.