Paraliż NIK? „Rzeczpospolita”: Motylow bez dostępu do informacji ściśle tajnych

Paraliż NIK? „Rzeczpospolita”: Motylow bez dostępu do informacji ściśle tajnych

Małgorzata Motylow
Małgorzata Motylow Źródło:Newspix.pl / KRZYSZTOF BURSKI
Wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Małgorzata Motylow nie ma dostępu do informacji ściśle tajnych – informuje „Rzeczpospolita”. Taka sytuacja może grozić paraliżem instytucji.

Kontrole dotyczące służb specjalnych, armii, wydatków na obronę, spółek zbrojeniowych czy cyberprzestępczości wymagają posiadania dostępu do informacji, które mają status „ściśle tajne”. Jak informuje „Rzeczpospolita”, nowa wiceprezes NIK nie posiada certyfikatu, który uprawniałby ją do „wglądu do najpoważniejszych kontroli opatrzonych taką klauzulą”. Z tego, jak przekonują dziennikarki wspomnianej gazety, wynika, że Małgorzata Motylow nie będzie mogła „podpisywać raportów pokontrolnych, co w praktyce oznacza, że kontrole nie będą się mogły zakończyć. A to oznacza paraliż NIK”.

„Rzeczpospolita” przedstawiła także schemat działania, który reguluje Ustawa o ochronie informacji niejawnych. Przed objęciem stanowiska szefa NIK, Sejm powinien zgłosić kandydata do ABW i otrzymać informację, czy kandydat posiada ważny certyfikat. Jeżeli tak nie jest, ABW ma 14 dni na przeprowadzenie rozszerzonego postępowania sprawdzającego. O jego wyniku powinien być poinformowany marszałek Sejmu.

Marian Banaś idzie na bezpłatny urlop

Pod koniec września Marian Banaś zawnioskował o bezpłatny urlop do czasu zakończenia przez CBA kontroli jego oświadczeń majątkowych. Prezes NIK zawiesił sprawowanie swoich obowiązków 27 września. Wcześniej złożył wnioski o odwołanie wiceprezesów instytucji: Ewy Polkowskiej, Wojciecha Kutyły oraz Mieczysława Łuczaka.

Pokoje na godziny

Dziennikarz „Superwizjera” TVN Bertold Kittel przeanalizował oświadczenie majątkowe Mariana Banasia, byłego ministra finansów, a obecnie szefa NIK. Dokument od kilku miesięcy jest sprawdzany przez CBA. Powód? Należąca do niego kamienica, którą wynajmuje pod usługi hotelowe. Marian Banaś napisał w oświadczeniu majątkowym, że jest właścicielem dwóch domów, trzech mieszkań, gruntów rolnych oraz kamienicy. Dwa mieszkania i kamienicę wynajmuje.

Kiedy dziennikarz „Superwizjera” TVN udał się do znajdującej się w Krakowie kamienicy, wynajął bez trudu pokój. Nikt nie prosił go o dowód tożsamości, nie dostał także paragonu. Właścicielem pensjonatu jest 30-letni Dawid O. Dziennikarzowi nie udało się uzyskać od niego komentarza. W recepcji siedział starszy mężczyzna, który zaproponował, że „zadzwoni do Banasia”. Gdy udało mu się nawiązać połączenie, twierdził, że rozmawia z obecnym szefem NIK.

Wspomniany wyżej mężczyzna to jeden z braci K. – znanych krakowskich przestępców, którzy trudnili się m.in. prowadzeniem agencji towarzyskich. Zostali prawomocnie skazani za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia po porachunkach w 2005 roku, w wyniku których ranny został policjant.

„Próba szkalowania i podważania dobrego imienia”

Marian Banaś nie wypowiedział się w materiale „Superwizjera”, jednak przesłał oświadczenie do redakcji Money.pl. „Łączenie mojej osoby z działalnością przedstawioną w materiale red. Kittela jest oszczerstwem i pomówieniem. Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości” – napisał obecny szef NIK. Banaś dodał, że „materiał odbiera jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko jego osoby, ale również kierowanych przeze niego instytucji”. „W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową” – zapowiedział.

Oświadczenie CBA

„CBA realizując swoje ustawowe obowiązki prowadzi od 16 kwietnia br. kontrolę oświadczeń majątkowych Pana Mariana Banasia. Postępowanie obejmuje oświadczenia majątkowe złożone w latach 2015-2019. Planowany termin zakończenia kontroli przypada na drugą połowę października tego roku” – czytamy w komunikacie Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

„Czynności kontrolne poprzedziła przeprowadzona analiza. Postępowanie zgodnie z ustawą o CBA może trwać do 9 miesięcy. Jej przedłużenie w tym czasie wynika z potrzeby zgromadzenia niezbędnej dokumentacji. Do chwili zakończenia kontroli CBA, jak w każdym innym przypadku, nie informuje o szczegółach toczącego się postępowania, ani też nie przesądza o jego wynikach” – zapowiada Biuro.

Czytaj też:
Likwidacja brandu SLD? Włodzimierz Czarzasty: Wszystko jest możliwe

Źródło: Rzeczpospolita