Komendant Straży Granicznej cofnął zakaz wjazdu cudzoziemca do Polski po interwencji nieistniejącego zakonu

Komendant Straży Granicznej cofnął zakaz wjazdu cudzoziemca do Polski po interwencji nieistniejącego zakonu

Funkcjonariusz Straży Granicznej
Funkcjonariusz Straży Granicznej Źródło:Newspix.pl / Rafal Klimkiewicz / EDYTOR.net
Komendant Straży Granicznej cofnął zakaz wjazdu cudzoziemca do Polski po tym, jak dostał pismo od członka zakonu, który nie istnieje. Napisał, że cudzoziemiec jest zakonnikiem i uczy się w ich seminarium duchownym. Seminarium też nie istnieje.

W najnowszym wydaniu „Wprost” opisujemy historię Leonarda Kokosy, 72-latka podającego się za księdza, który wyłudza od obcokrajowców pieniądze za legalizację ich pobytu w Polsce. Kokosa twierdzi, że stoi na czele Suwerennego Zakonu św. Jana Jerozolimskiego. Jednak w 2011 roku taki związek wyznaniowy został wykreślony z oficjalnego rejestru Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Stworzył też fikcyjne seminarium, w którym obcokrajowcy po przybyciu do Polski mają studiować teologię czy filozofię. Taka uczelnia nie występuje w rejestrze Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ani w oficjalnej bazie naukowej POL-on.

O. Kokosa w rozmowie z Ukraińcami, Białorusinami czy Kirgizami powołuje się na wpływy wśród wysoko postawionych urzędników w Wydziale Spraw Cudzoziemców w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim, który rozpatruje decyzje komu przyznać pobyt w Polsce. Kokosa bierze od obcokrajowców od 2 do nawet 6 tys. zł. Robi z nich zakonników w swoim fikcyjnym zakonie oraz studentów w nieistniejącym przy zakonie seminarium. W ich imieniu składa wnioski do urzędów, w których prosi o przyznanie im prawa do pobytu w Polsce, ponieważ cudzoziemiec został członkiem zakonu i chce podjąć naukę w seminarium. Na swojej stronie internetowej pisze, że w tym roku akademickim w jego uczelni kształci się 47 studentów różnych narodowości: białoruskiej, ukraińskiej, kirgiskiej, rosyjskiej czy wietnamskiej. Każdy dostaje fałszywą legitymację studencką ze zdjęciem, pieczęcią zakonu i datą ważności na 5 lat do przodu.

Czytaj też:
Fałszywy ksiądz z Warszawy legalizował za 1500 euro pobyty cudzoziemców w Polsce. Robił z nich zakonników

W materiale opisujemy też sytuację Michaiła, 22-letniego obywatela Białorusi. Chłopak był w trudnej sytuacji. Zaczął w Polsce studia, ale je przerwał. Stracił wizę. Kiedy wracał do rodziny na Białoruś, zatrzymano go na granicy. W kwietniu 2019 r. dostał zakaz wjazdu do Polski na 6 miesięcy. Do skorzystania z pomocy fikcyjnego księdza namówiła go koleżanka Tatiana, która również starała się o legalizację pobytu przez kontakty Kokosy. - Wziął od nas kolejne pieniądze. W sumie, we dwoje, daliśmy mu 1,5 tys. euro – mówi.

Kokosa obiecał, że decyzję o zakazie wjazdu do Polski odkręci. Do Komendanta Straży Granicznej w Terespolu zamiast Kokosy napisał jego znajomy, ojciec Alojzy Materek: „Bardzo proszę o cofnięcie decyzji aby nasz student mógł bezpiecznie i jak najszybciej przyjechać do Polski i kontynuować rozpoczęte studia w naszym Zakonnym Instytucie”.

I dzieje się cud. W październiku 2019 komendant wydał decyzję o cofnięciu Michaiłowi zakazu wjazdu do Polski. W uzasadnieniu zacytował pismo zakonu: „Bardzo zależy nam na tym właśnie studencie, gdyż rzadko zdarza się, aby ze zlaicyzowanej i skomunizowanej Białorusi młodzi ludzie z taką determinacją deklarowali swoją katolicką wiarę i chęć poświęcenia się służbie dla Pana Boga”. Michaił nigdy nie zamierzał zmieniać wyznania.

Straż Graniczna działała więc na wniosek zakonu, który nie istnieje. Nie zweryfikowała nawet, czy uczelnia, w której chłopak miał się uczyć, rzeczywiście prowadzi jakiekolwiek zajęcia. Spytaliśmy o całą sytuację rzecznika Straży Granicznej. Odmówiono nam komentarza.

Cały artykuł opublikowany jest w 11/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.