Dramatyczna relacja lekarki z Rybnika. „Nie mamy szans, by to opanować”

Dramatyczna relacja lekarki z Rybnika. „Nie mamy szans, by to opanować”

Wizyta u lekarza
Wizyta u lekarza Źródło:Shutterstock / Andrei_R
Co jakiś czas pojawiają się informacje, że polskie szpitale nie dysponują odpowiednią ilością sprzętu do walki z koronawirusem. Nowe światło na sytuację w służbie zdrowia rzuca post lekarki, która na co dzień pracuje w Rybniku. „Rząd i lokalni rządzący zapewniają, że mamy wystarczającą ilość respiratorów, że jesteśmy wydolni, że jesteśmy przygotowani i damy radę. Nie jesteśmy i nie damy” – napisała kobieta.

Autorka wpisu zamieszczonego na  pracuje w Szpitalu Wojewódzkim w Rybniku. Przypomnijmy, w mieście zdiagnozowano pięciu pacjentów z COVID-19. Lekarka na początku posta oceniła, że w Polsce występuje więcej zarażeń koronawirusem, niż podają to służby, ale pacjenci nie są diagnozowani, ponieważ brakuje testów. „W moim szpitalu ustawiono namiot, ogłoszono że tam będą mogli udać się ludzie podejrzani o . W dniu wczorajszym nie było ani jednego zestawu do pobrania badań w kierunku wirusa” – napisała.

Lekarze też mogą być objęci kwarantanną

Lekarka wspomniała również o kolejnym problemie, jakim jest brak wystarczającej ilości kombinezonów, masek, gogli czy rękawiczek. „Nikt nie przeprowadził nam szkolenia jak ten kombinezon zdjąć, a to jest najbardziej ryzykowne i najłatwiej się wtedy zakazić personelowi medycznemu. Każą nam badać pacjentów, a nie jesteśmy zabezpieczeni” – dodała zaznaczając, że przez to personel szpitalny może zarażać inne osoby. „Pamiętajcie, że lekarze, pielęgniarki, ratownicy mogą być również objęci kwarantanną. Jeśli już na samym początku zamkną nas na 2 tygodnie, kto będzie Was ratował w przyszłym tygodniu lub za 10 dni?” – dopytywała.

Autorka wpisu przytoczyła także deklaracje rządu i samorządów o tym, że służby medyczne dysponują odpowiednią ilością respiratorów, są przygotowane na walkę z koronawirusem oraz „dadzą radę”. „Nie jesteśmy i nie damy! Chyba że pracuję w innej rzeczywistości” – oceniła. „Do tej pory, na niejednym dyżurze spędzałam całe noce dzwoniąc po wszystkich OiTach (oddziałach intenstwnej terapii – przyp. red.) nie tylko na Śląsku ale również poza jego granicami by znaleźć jedno miejsce dla pacjenta zaintubowanego, na respiratorze (pożyczonym) by tam móc go leczyć” – czytamy.

„Nie chcę siać paniki”

Zdaniem lekarki polski rząd wie, że jeśli „sytuacja się rozwinie”, będzie trudna do opanowania i może w ostatecznym rozrachunku wyglądać o wiele gorzej, niż w Lombardii. „Nie mamy szans by to opanować. Ale możemy spróbować” – dodając, że decyzje o zamknięciu szkół czy odwołaniu imprez masowych były bardzo dobre.

Zaapelowała także o nie wychodzenie w najbliższym czasie z domów, pracowanie zdalnie – o ile jest to możliwe, korzystanie ze zwolnień w przypadku, gdy występują objawy infekcji czy leczenie się sposobami domowymi wówczas, gdy wykryjemy u siebie przeziębienie. „Nie chcę siać paniki, próbuję Wam uzmysłowić, że tylko od nas samych zależy teraz jak się sytuacja potoczy, bo naprawdę na »służbę zdrowia« na wielką skalę w tym przypadku nie ma w tym państwie co liczyć” – podsumowała.

facebook

Apel Okręgowej Rady Lekarskiej

O brakującym sprzęcie informowała także Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie, która opublikowała krótkie oświadczenie na Twitterze. "W związku z napływającymi do nas sygnałami dotyczącymi dramatycznych niedoborów środków ochrony osobistej dla pracowników ochrony zdrowia, apelujemy do centralnych władz publicznych o podjęcie natychmiastowych działań mających na celu uzupełnienie braków, przede wszystkim w zakresie jednorazowych masek chirurgicznych, fartuchów/kombinezonów, rękawic ochronnych i testów diagnostycznych spełniających standardy opisane w instrukcji Światowej Organizacji Zdrowia - czytamy w komunikacie. Jednocześnie ORL zadeklarowała gotowość w organizacji dystrybucji wspomnianych materiałów.

twitterCzytaj też:
Minister zdrowia apeluje do wiernych. „Korzystajcie z mszy w radio lub telewizji”