Szumowski: Idziemy w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach

Szumowski: Idziemy w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach

Łukasz Szumowski
Łukasz Szumowski Źródło: Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Gdybyśmy nic nie zrobili, to dzisiaj byśmy mieli 8,5 tys. pacjentów zdiagnozowanych na COVID-19 – powiedział w wywiadzie dla Magazynu TVN24 minister zdrowia Łukasz Szumowski. Dodał, że w szczycie zachorowań zamiast 50 tys. możemy mieć 10 tys. zakażonych.

Szumowski zapytany w Magazynie TVN24 o to, czy ma jakąś dobrą wiadomość, odpowiedział: „jest sprzęt, to jest wiadomość fantastyczna”. – Od kilku tygodni trzeba zębami i pazurami walczyć o wszystko w różnych miejscach na świecie, a to w Chinach, a to w Indiach, a to w Stanach. A to wyrywamy coś w Turcji i przywozimy do Polski, bo inaczej byśmy tego nie mieli. To jest notoryczna walka. Ale wiadomość, która mnie bardzo cieszy, jest taka, że już przychodzą duże transporty i już te siedem milionów maseczek mogliśmy porozwozić po szpitalach. Ja chcę wprowadzić już obowiązek noszenia maseczek w szpitalach, żeby się personel nie zakażał, żeby pacjenci mieli też większe bezpieczeństwo. I już mamy powoli ten komfort, że możemy to zrobić, bo te maseczki zwyczajnie mamy, bo docierają kolejne miliony – stwierdził minister.

Kiedy skończy się koronawirus?

Ocenił też, że na chwilę obecną nie ma szans, by odpowiedzialnie powiedzieć, kiedy obecna sytuacja się skończy – czy to będzie za dwa, cztery czy za sześć miesięcy. – Jest to świeża epidemia. Nie wiemy, czy pogodowe warunki jakkolwiek to zmienią. Nasz czas, czas, jaki biegnie, to czas do szczepionki. Musimy mieć perspektywę tej szczepionki – stwierdził.

Dodał, że szczepionka jest co prawda kwestią kilkunastu miesięcy, a do tego czasu „cała walka idzie o to, żeby tak funkcjonować jako społeczeństwo, żebyśmy nie mieli tego, co jest we Włoszech i we Francji”. Szumowski zaznaczył, że w Polsce udało się osiągnąć około 25 procent redukcji. – Gdybyśmy nic nie zrobili, to dzisiaj byśmy mieli 8,5 tys. zdiagnozowanych pacjentów. Im dalej będziemy przesuwać się w czasie, tym ta różnica będzie większa, czyli w szczycie zamiast 50 tys. możemy mówić o 10 tys. zakażonych. Musimy mieć jednak tę redukcję większą – wskazał. Zapytany, czy się boi, odparł, że „jak ktoś nie czuje strachu, to jest głupi”.

Obowiązkowe maseczki na ulicach?

Minister podkreślił również, że nie zaleca wyjazdów na Święta Wielkanocne i spotkań rodzinnych. – Naprawdę, to jest ogromne ryzyko. Mówię to z ogromnym żalem, ale i z dużą odpowiedzialnością: tak, święta w samotności lub tylko z tymi, z którymi mieszkamy na co dzień – mówił. Dodał, że przed świętami nie jest rozważany „oficjalny zakaz przemieszczania się”.

Szumowski wyraził opinię, że „powoli powinniśmy iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy”. – Mamy coraz więcej ludzi bezobjawowo zakażonych. I wtedy ta maseczka ma sens. Ona oczywiście jest dla chorych, ale są też chorzy bezobjawowo. Do tej pory mieliśmy jeszcze bardzo mało takich chorych w Polsce, w związku z tym prawdopodobieństwo, że ktoś na ulicy czy na spotkaniu spotka się z osobą zakażoną, było relatywnie nieduże. Teraz jest coraz większe. Weszliśmy w nowy, kolejny etap zakażeń – stwierdził.

kmz/ joz/







Czytaj też:
Druga tarcza antykryzysowa. „Rzeczpospolita”: Poczta Polska będzie mogła otwierać koperty