Makabryczny wyścig ze „zmarł” w roli głównej. Oni zostali uśmierceni w sieci

Makabryczny wyścig ze „zmarł” w roli głównej. Oni zostali uśmierceni w sieci

Trudno sobie wyobrazić emocje, które towarzyszą bliskim uśmierconych za życia
Trudno sobie wyobrazić emocje, które towarzyszą bliskim uśmierconych za życia Źródło:Shutterstock
Fatalna pomyłka generała dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, Leona Komornickiego. 9 kwietnia wieczorem poinformował on, że ekspert ds. bezpieczeństwa Krzysztof Liedel nie żyje, rzekomo zmarł przez COVID, a kilkanaście godzin później informację tę zdementował. Sytuacja ta każe zadać pytanie, dlaczego ten koszmarny wyścig o palmę pierwszeństwa w ogłaszaniu śmierci postaci powszechnie znanych, wciąż trwa. Bo przecież zanim na Twitterze uśmiercony został Krzysztof Liedel, w mediach społecznościowych uśmiercono już wielu.

Przypomnę kilka takich historii, bo wciąż zaskakuje mnie, dlaczego ludziom z taką łatwością przychodzi ogłaszanie najczarniejszych z możliwych informacji, jeszcze przed tym, gdy np. o ostatnim tchnieniu bliskiego poinformuje sama rodzina. Wyobrażają sobie państwo, co czują bliscy człowieka, który np. wciąż walczy o życie w szpitalu, a rodzina wciąż wierzy, że walkę tę wygra? Albo, jak na takie rewelacje z mediów społecznościowych reagują najbliżsi tryskających zdrowiem osób publicznych skoro i takie przypadki są znane?

– Gdyby dowiedziała się o tym moja 80-letnia matka, mogłaby dostać zawału – powiedział Diego Maradona po tym, jak w 2003 roku wieść o jego śmierci obiegła Argentynę. Warto dodać, że Maradona żył do listopada 2020 roku.

Źródło: Wprost