Afera z fałszywymi dyplomami dla piłkarzy. Wiceminister edukacji i nauki komentuje

Afera z fałszywymi dyplomami dla piłkarzy. Wiceminister edukacji i nauki komentuje

Włodzimierz Bernacki
Włodzimierz Bernacki Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
Wiceszef MEiN Włodzimierz Bernacki zapowiedział skierowanie oficjalnego pisma do rektora łódzkiej uczelni, na której bronione były kupowane dyplomy. Wśród klientów podejrzanego naukowca, Zbigniewa D., mieli być reprezentanci Polski w piłce nożnej.

W środę 28 lipca Onet nagłośnił temat prokuratorskiego śledztwa w sprawie handlu podrabianymi dyplomami studiów. Wiadomo już, że główny podejrzany przyznał się do winy. W jego telefonie miały znajdować się dyplomy i świadectwa wystawione na nazwiska polskich reprezentantów w piłce nożnej, m.in. Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika, Jacka Góralskiego i Piotra Świerczewskiego.

Aferę skomentował już wiceszef MEiN. – Ministerstwo Edukacji i Nauki zwróci się z pismem do rektora Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi o wyjaśnienie sprawy oraz przypomnienie, że w gestii rektora leży powinność unieważnienia tych dyplomów, które zostały pozyskane w nieuczciwy sposób, z naruszeniem reguł i zasad – mówił Włodzimierz Bernacki.

Przedstawiciel ministerstwa podkreślał, że wydawanie dyplomów leży w gestii uczelni, ale jego zdaniem rektor powinien zadziałać natychmiast, jeżeli otrzyma informacje na temat nieuczciwego wydania dyplomów. – Jeśli rektor UNS nie podejmie takich działań, to ministerstwo wystąpi z działaniami dyscyplinującymi, a więc postawienia rektora przed Komisją Dyscyplinarną przy Ministrze Edukacji i Nauki – zapowiedział Bernacki.

Podrabiane dyplomy z Łodzi

Sprawę podrabianych dyplomów jako pierwszy opisał Onet. Doktor Zbigniew D. w 2019 roku miał zaproponować młodej studentce dyplom za 2,5 tysiąca złotych, bez potrzeby uczęszczania na zajęcia. W momencie przekazywania dokumentu kobiecie, doktor został aresztowany. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Do sądu trafił wniosek o tymczasowe aresztowanie Zbigniewa D., ale sąd odmówił nie mając pewności, czy można go uznać za osobę publiczną.

Czytaj też:
Media: Fałszywe dyplomy naukowe? Afera i śledztwo ze znanymi nazwiskami w tle