Drugi górnik zasypany w kopalni "Staszic" nie żyje

Drugi górnik zasypany w kopalni "Staszic" nie żyje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP/ANDRZEJ GRYGIEL
Dwaj górnicy zginęli, a trzej zostali ranni w wyniku podziemnego zawału skał stropowych, do którego doszło w poniedziałek późnym wieczorem w kopalni węgla kamiennego "Staszic" w Katowicach. Przez całą noc, 720 metrów pod ziemią, trwała akcja ratownicza.

"Do obwału skał stropowych doszło na skrzyżowaniu chodników, podczas przemieszczania kombajnu górniczego. Pracowała przy tym brygada pod nadzorem sztygara. Łącznie w tym rejonie znalazło się pięciu pracowników. Dwaj zostali uwolnieni bezpośrednio po zdarzeniu, a trzej uwięzieni w strefie zawału" - relacjonował wicedyrektor kopalni "Staszic", Krzysztof Chojnacki.

Skały i odłamki węgla oberwały się krótko po 22.00. Zawał nie był duży, objął ok. 9 metrów długości chodnika, na szerokości ok. 6 m i wysokości ok. 3 m. Przyczyną zawału - jak poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Edyta Tomaszewska - była "utrata stabilności i podporności obudowy wyrobiska".

To, dlaczego obudowa straciła stabilność, zbada komisja z udziałem przedstawicieli nadzoru górniczego. Wkrótce w miejscu tragedii ma odbyć się wizja lokalna. Niewykluczone, że obudowę uszkodził transportowany kombajn, ale na razie to tylko hipoteza.

Dwaj pracownicy, którzy zdołali uniknąć przysypania, zostali poturbowani; jeden ma złamaną nogę, drugi palec u nogi. Trafili do szpitala św. Barbary w Sosnowcu, podobnie jak inny górnik, do którego ratownicy dotarli po ponad czterech godzinach akcji. Miał przygniecione nogi, ale jego ogólny stan lekarz ocenił jako zadowalający. Najlżej ranny górnik jest na obserwacji, stan innych ustabilizował się i jest dobry.

W akcji przez cały czas uczestniczyło sześć zastępów ratowniczych: cztery w miejscu zawału i dwa w odwodzie. Ratownicy ręcznie przebierali zwałowisko. Pracowali w trudnych warunkach, w temperaturze przekraczającej 28,5 stopnia Celsjusza. Krótko przed pierwszą w nocy dotarli do jednego z trzech zasypanych. Nie dawał oznak życia. Akcja reanimacyjna nie przyniosła efektu.

Przed 2.30 ratownikom udało się wydostać ze zwałowiska górnika, który miał przygniecione nogi. Akcja skupiła się na poszukiwaniach ostatniego zaginionego. Nie było z nim żadnego kontaktu. Około piątej rano ratownicy zobaczyli w rumowisku jego ciało. Nie dawał oznak życia. Niedługo potem udało się je wydostać; potwierdzono zgon.

Do zawału doszło w miejscu skrzyżowania tzw. dowierzchni, czyli pochyłego wyrobiska korytarzowego dzielącego pole eksploatacyjne, z rozcinką, czyli korytarzowym wyrobiskiem przygotowawczym, wykonywanym na wysokość eksploatowanego pokładu węgla.

Jak dotąd brak precyzyjnych informacji o możliwych przyczynach zawału. Niektórzy opuszczający kopalnię górnicy mówili zgromadzonym przed zakładem reporterom, że odczuli wstrząs; nie potwierdzono jednak takich informacji, podobnie jak nieoficjalnych doniesień, jakoby do utraty stabilności obudowy chodnika i zawału miała przyczynić się zgromadzona w wyrobisku woda.

Kopalnia "Staszic" zaliczana jest do lepszych w polskim górnictwie. Należy do Katowickiego Holdingu Węglowego, który w ostatnich latach stale notuje dodatnie wyniki finansowe, rzędu kilkudziesięciu milionów złotych rocznie.

Łącznie z ofiarami nocnego wypadku, w tym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło już pięciu górników, a w całym polskim górnictwie dziewięciu. Poprzedni śmiertelny wypadek w kopalni miał miejsce zaledwie kilka godzin przed tragedią w "Staszicu" - w kopalni "Rydułtowy-Anna" zginął 42-letni górnik-kombajnista.

W ubiegłym roku praca górnicza przyniosła 48 ofiar, z czego 44 w kopalniach węgla kamiennego. Najtragiczniejszy był wypadek w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, gdzie w listopadzie po wybuchach metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników.

pap, ss