11 listopada do Kalisza przyjechało kilkuset narodowców. Na czele pochodu szedł Wojciech Olszański ps. Aleksander Jabłonowski, który miał na sobie mundur i milicyjną pałkę. Przekonywał uczestników marszu, że zostaną wyzwoleni z matni, którą fundują im wrogowie ojczyzny. – LGBT-y, pederaści, syjoniści to są wrogowie Polski. Won z naszego kraju! Do Brukseli! Śmierć Unii Europejskiej. Dzisiaj w tym miejscu wyzwolimy się spod hipnozy, spod trucizny, spod błędu, które toczą Polaków – mówił.
Kalisz. Spalono tekst „Statutu Kaliskiego” – tolerancyjnego dla Żydów przywileju wydanego w XIII w.
W Kaliszu pojawił się także Piotr Rybak znany z tego, że został skazany za spalenie kukły Żyda, do czego doszło w 2015 r. we Wrocławiu. – Najciężej się żyje Polakom we własnej ojczyźnie. Dlatego jak się zjednoczymy, to zwyciężymy i tę hołotę polskojęzyczną, jak w 1968 roku, pogonimy do Izraela – powiedział. Uczestnicy manifestacji wznosili antysemickie okrzyki. Doszło do spalenia tekstu „Statutu Kaliskiego” – przywileju tolerancyjnego dla Żydów, wydanego 750 lat temu przez księcia Bolesława Pobożnego.
Organizatorem marszu był Jabłonowski, który jest znany ze swoich antysemickich poglądów. Olszański otrzymał zgodę miasta na organizacje wydarzenia – podkreśliła posłanka Lewicy Karolina Pawliczak. Polityk stwierdziła, że spalenie „Statutu Kaliskiego” to jak naplucie w twarz wszystkim mieszkańcom Kalisza. – Zbezczeszczono Święto Niepodległości w naszym mieście. Gdzie był prezydent Krystian Kinastowski i dlaczego wydał zgodę na to haniebne zgromadzenie? – pytała polityk.
Karolina Pawliczak z Lewicy o „skandalicznym spektaklu nienawiści”
Pawliczak chciała się również dowiedzieć, dlaczego natychmiast nie przerwano i nie rozwiązano tego „skandalicznego spektaklu nienawiści?”. Posłanka Lewicy złożyła w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi m.in. o publicznie znieważanie grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej oraz o zakłócanie porządku publicznego. – Wobec takich wydarzeń nie można być obojętnym. Nie ma zgody na ksenofobię, antysemityzm i nienawiść – dodała.
Urząd Miasta podkreślił w wydanym oświadczeniu, że „na podstawie Prawa o zgromadzeniach prezydent miasta po otrzymaniu informacji publikuje ją na stronach BIP i nie wydaje zgody na organizację zgromadzeń”. Przedstawiciel prezydenta Kalisza wraz z przedstawicielami wielkopolskiej i kaliskiej policji podjęli decyzję o nierozwiązywaniu zgromadzenia z powodu bezpieczeństwa i zachowania porządku publicznego.
11 listopada. Urząd Miasta o „możliwości eskalacji agresji wśród uczestników”
Rzecznik prasowa Katarzyna Ciupek zaznaczyła w komunikacie, że „rozwiązanie zgromadzenia mogłoby doprowadzić do eskalacji agresji wśród uczestników”. Urząd Miasta Kalisza zaznaczył, że materiał dowodowy z przebiegu zgromadzenia zabezpieczyła policja i zostanie on przekazany do prokuratury. Zawiadomienie do prokuratury złożył również Kinastowski.
Głos w sprawie zabrał także prezydent Kalisza. Kinastowski podkreślił, że „zgromadzenie zmieniło się w haniebny marsz”. „Pomieszanie symboli chrześcijańskich z pogańskimi, na czapce orzeł pozbawiony korony, za to rosyjski orzeł carski ukoronowany, naszywka z flagą rosyjską na mundurze, profanacja pieśni religijnych” – wymieniał włodarz miasta. Polityk dodał, że „w karykaturalnym marszu doszło do poplątania przeciwstawnych sobie symboli, wynaturzenia idei, magli skrajnych i faszyzujących teorii”.
Krystian Kinastowski: Gdy rozum śpi, budzą się demony
„To nie jest patriotyzm, to nie jest nawet pogląd polityczny” – podkreślił Kinastowski. Dodał, że wobec osób, które łamały prawo, zostaną wyciągnięte konsekwencje. „Wszyscy stawiamy sobie pytanie, dlaczego doszło do tego w Kaliszu” – zastanawiał się prezydent miasta. „Gdy rozum śpi, budzą się demony. Całe szczęście, ludzi, którzy kierują się rozumem i wspólnym dobrem, jest więcej” – podsumował Kinastowski we wpisie na Facebooku.
Czytaj też:
Skandaliczne sceny na marszu w Kaliszu. Tłum skandował „śmierć Żydom”