Maja „weteranka afer” Staśko wystartuje w wyborach? Jak pomaga Ukrainkom? Co sądzi o Schreiber?

Maja „weteranka afer” Staśko wystartuje w wyborach? Jak pomaga Ukrainkom? Co sądzi o Schreiber?

Maja Staśko
Maja Staśko Źródło: Instagram / majakstasko
W nowym odcinku podcastu „Wprost Przeciwnie” gościła Maja Staśko, aktywistka, która sama nazywa się „weteranką afer”. Rozgłos przyniosły jej m.in. „konflikty” z Anną Lewandowską, Krzysztofem Stanowskim, Janem Śpiewakiem, Matą, czy Agnieszką Gozdyrą. I o nich w podcaście także opowiedziała. Ale rozmowa przede wszystkim dotyczyła spraw społecznych, którymi Staśko na co dzień się zajmuje.

Maja Staśko: Czy „weteranka afer” wystartuje w wyborach? Czy zamierza walczyć w klatce? Co sądzi o Królikowskim i jak pomaga Ukrainkom

Wzbudzająca sporo kontrowersji działaczka społeczna we „Wprost Przeciwnie” odpowiedziała m.in. na pytanie, czy zamierza na dobre wejść do polityki.

– Jestem w polityce, w takim szerszym rozumieniu, bo pomagam codziennie osobom, które doświadczają przemocy, ale start w wyborach to nie jest mój plan. Moje zaufanie do polityki parlamentarnej jest praktycznie zerowe i to nie bez powodu, bo klasa polityczna sobie na to zapracowała. Osoby, które rzekomo powinny nas reprezentować, reprezentują siebie samych, zajmują się własnym interesem. To, w jaki sposób działa polityka parlamentarna jest dla mnie wstrząsająco niesprawiedliwe – stwierdziła.

Czytaj też:
Maja Staśko we „Wprost Przeciwnie”: Chciałabym się zmierzyć w klatce z Magdaleną Ogórek

Politycy na cenzurowanym, Staśko to niepotrzebne

– Wolę póki co naciskać na polityków i polityczki – zaznaczyła i przyznała, że dziś bardziej niż na PR, stawia na oddolne działania. Poza tym, jak podkreśliła, to daje jej większą swobodę funkcjonowania, także w sieci.

– Bardziej niż siedzenie w ławie sejmowej i wciskanie guzików czy chodzenie po telewizjach i opowiadanie o tym, jak politycy wyobrażają sobie życie prawdziwych ludzi, nie mając tak naprawdę do nich dostępu, odpowiada mi właśnie życie z prawdziwymi ludźmi.

Jak przyznała we „Wprost Przeciwnie”, na razie skupia się jednak na planowaniu pomocy ofiarom gwałtów wojennych z Ukrainy, które mogą dotrzeć do Polski.

– Pytałam każde województwo, czy jest przygotowane na przyjęcie osób po traumie seksualnej, przemocy seksualnej, ponieważ już na samym początku wojny wiadomo było, że może dochodzić do przekroczeń seksualnych, choć jeszcze wtedy nie mówiło się o gwałtach wojennych. Każdy z samorządów odpisał mi, że mają takie procedury – mówiła Staśko.

Pomoc ofiarom gwałtów

Choć zaznaczyła, że nie było możliwości, by dalej te kwestie weryfikowała. – Natomiast w punktach recepcyjnych za każdym razem powinien być psycholog, psycholożka, ludzie, którzy powinni wiedzieć co dalej zrobić, to znaczy, że np. w sytuacji, kiedy są obrażenia ciała należy jechać do szpitala, w jaki sposób zgłosić gwałt policji etc.

Czytaj też:
La Strada walczy z handlem ludźmi? „To dlaczego nie zwalcza sex workingu!”

Staśko przyznała jednak, że co do funkcjonowania pomocy w tym zakresie ma wiele wątpliwości, ponieważ przez lata obserwowała, z jakimi problemami mierzyły się Polki zgłaszające gwałty. Dodała, że powszechne było nieprzygotowanie ludzi tam pracujących do kontaktu z osobami po traumie, zatem trudno oczekiwać, że właśnie w kontekście wojny cały ten system się zmienił.

Zaznaczyła też, że gwałt wojenny jest brutalny, często zbiorowy, pozbawia gwałconą osobę, nie tylko integralności fizycznej, ale także miejsca zamieszkania, czasem życia jej bliskich, którzy na jej oczach są rozstrzeliwani.

– Chciałabym, żeby wreszcie zaczęto traktować ofiary przemocy seksualnej, ofiary gwałtów poważnie i z godnością, tak jak na to zasługują, ale przez lata narosło tak dużo problemów w systemie wspierania osób po przemocy seksualnej, że mam co do tego bardzo duże wątpliwości – mówiła.

Źródło: Wprost