"W trakcie wchodzenia na stadion Rozwoju grupa pseudokibiców GKS-u wdała się w przepychanki z pracownikami służby ochrony. Widząc to, ze wsparciem chuliganom pospieszyli koledzyásiedzący już na trybunach. Wtedy ochrona wezwała na pomoc policjantów" - powiedział PAP w niedzielę Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji.
Na interweniujących funkcjonariuszy posypały się kamienie, cegły, kostki brukowe i butelki. Dwóch z nich zostało rannych - m.in. w głowę. W związku z narastającą agresją chuliganów policja - aby opanować sytuację - użyła strzelb gładkolufowych, armatek wodnych i innych środków przymusu bezpośredniego. Mecz zaczął się z blisko godzinnym opóźnieniem, zakończył bezbramkowym remisem.
Kilkunastu lżej rannym osobom pomocy po zamieszkach udzielono jeszcze na stadionie, natomiast do czterech katowickich szpitali - według informacji Centrum Zarządzania Kryzysowego (CZK) wojewody śląskiego - trafiło dziewiętnastu poważniej poszkodowanych chuliganów.
Niektórzy z nich, w obawie przed zatrzymaniem, mieli uciekać ze szpitalnych ambulatoriów. Najciężej ranny 33-letni katowiczanin, któremu kula z broni gładkolufowej utkwiła w nodze, był operowany. Po zabiegu mężczyzna przebywał w szpitalu pod nadzorem policjantów - po wyjściu ze szpitala odpowie za czynną napaść na funkcjonariuszy.
Według informacji Jachimczaka, podczas zajść policjanci zatrzymali ośmiu najbardziej agresywnych zadymiarzy - w wieku od 15 do 37 lat. Funkcjonariusze sprawdzają także nagrania z monitoringu, aby ustalić pozostałych uczestników zamieszek.
O losie zatrzymanych ma zdecydować w poniedziałek prokurator i sąd. Najmłodszym z zatrzymanych zajmie się sąd rodzinny. Chuliganom będą stawiane zarzuty m.in. za udział w zamieszkach, niszczenie mienia, a także czynną napaść na policjanta. Za to ostatnie przestępstwo może grozić kara do 10 lat więzienia.ab, pap