Oj Kuba, Kuba... Najważniejsze zadanie właściciela Wisły Kraków z misją ratunku w tle

Oj Kuba, Kuba... Najważniejsze zadanie właściciela Wisły Kraków z misją ratunku w tle

Jakub Błaszczykowski, piłkarz i współwłaściciel Wisły Kraków
Jakub Błaszczykowski, piłkarz i współwłaściciel Wisły Kraków Źródło:Newspix.pl / Borys Gogulski / Cyfrasport
Po poniedziałkowej porażce 3:4 z Wisłą Płock, widmo spadku Wisły Kraków z Ekstraklasy stało się na tyle realne, że wielu ludziom klubu z Reymonta puszczają nerwy. Nie popisali się kibice „Białej gwiazdy”, fatalnie zachował się jeden z jej piłkarzy, ale, co gorsza, wygłupił się także jeden z właścicieli klubu – Kuba Błaszczykowski.

Wisła Kraków przegrała to spotkanie w kuriozalnych okolicznościach. W 100. minucie meczu sędzia Damian Sylwestrzak podyktował rzut karny dla gości z Płocka, po bezmyślnym zagraniu ręką zawodnika Białej Gwiazdy Elvisa Manu. Podyktowanie „jedenastki”, którą na gola zamienił Mateusz Szwoch, była absolutnie słuszna, co potwierdziły telewizyjne powtórki.

Po meczu trybuny niemiłosiernie skandowały pod adresem sędziów: „Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje!”. Kibice z Krakowa rzucali w cieszących się gości czym popadnie, a jeden z piłkarzy drużyny Jerzego Brzęczka, Luis Fernandez, uderzył w głowę schodzącego z boiska zawodnika z Płocka. W tę atmosferę skandalu wpisał się niestety także Kuba Błaszczykowski.

Oj, Kuba, Kuba…

Najpierw dyskutował z arbitrem technicznym, a później wszedł na boisko w cywilnym ubraniu (ze względu na rehabilitację po kontuzji nie był w składzie krakowian na ten mecz) i z kapturem na głowie. Podszedł do sędziego Sylwestrzaka i ostentacyjnie bił mu przed nosem brawo.