Jakub Kamiński, czyli dobry dzieciak, który ma zostać drugim Błaszczykowskim

Jakub Kamiński, czyli dobry dzieciak, który ma zostać drugim Błaszczykowskim

Jakub Kamiński
Jakub Kamiński Źródło: Newspix.pl / Lukasz Grochala/cyfrasport / Newspix.pl
Kiedy środowy mecz z Walią kompletnie się Biało-czerwonym nie układał, po godzinie gry na boisko wszedł Jakub Kamiński. Piłkarz, którego poprzedni selekcjoner Paulo Sousa, po jednym meczu skreślił na amen i nie chciał więcej widzieć na swoje oczy. Pomocnik, który właśnie dziś (w niedzielę 5 czerwca) kończy dopiero 20 lat, pomógł naszej reprezentacji jak żaden rutyniarz. Wszedł odważnie w pole karne rywali, zamarkował zwód w lewą stronę, ale kiwnął w prawą. Uderzył po ziemi, nie mocno, ale precyzyjnie – tuż przy słupku. Bramkarz rywali był bez szans, a walijscy obrońcy stali w miejscu jakby byli zabetonowani.

O! Zupełnie jak w lidze, w barwach Lecha – pomyślał co drugi kibic oglądający Ekstraklasę. Bo właśnie był to gol dokładnie w stylu Kuby Kamińskiego.

Strzelec bramki cieszył się jak dziecko. Zrobił akrobatyczne salto, przybił piątkę z Tymoteuszem Puchaczem, który podał mu piłkę. Kuba nigdy nie życzył sobie tego gola tak bardzo, jak właśnie teraz, kiedy za kilka tygodni rozpoczyna pierwsze swoje treningi w Bundeslidze, w Vfl Wolfsburg. Teraz więc potrzebował potwierdzenia, mocnego dowodu, że jednak nadaje się na poziom międzynarodowy, co przecież tak mocno zakwestionował poprzednik Michniewicza Paulo Sousa.

Czy to będzie drugi Błaszczykowski?

Jak się okazało, to nie z Kamińskim był problem. Problem to mieliśmy z Sousą. Na szczęścia Portugalczyk nie pracuje już z reprezentacją Polski, a Kuba gra w niej w najlepsze i wielu ekspertów jest przekonanych, że zajmie lewe skrzydło kadry na całe lata. Wątpliwości co jakości piłkarskiej Kamińskiego nie mają też Niemcy z Wolfsburga. Grzecznie zapłacili Lechowi za pomocnika 10 milionów euro i są zadowoleni, że tylko tyle.