Koszaliński Sąd Rejonowy wydał wyrok ws. śmierci dwójki dzieci, które wypadły z okna na 9. piętrze. Ich matka, 28-letnia Joanna W., została skazana na rok bezwzględnego pozbawienia wolności. – Oskarżona przyznała się do popełnienia zarzucanego jej przestępstwa i poddała dobrowolnie karze. W związku z tym został jej wymierzony wyrok roku pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny – poinformował Krzysztof Kozber z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Tragiczny wypadek
Do tragedii doszło 30 czerwca 2020 roku około godz. 20.30 przy ul. Władysława IV w Koszalinie. 4-letnia Amelia i 5-letni Sebastian zginęli na miejscu. Joanna W. w tym czasie zajmowała się dwójką młodszych dzieci. Partnera kobiety nie było wówczas w mieszkaniu, dopiero wracał z pracy. Kobieta była trzeźwa.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski poinformował, że 28-latka była oskarżona o narażenie swoich dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci dwojga z nich. W listopadzie 2020 roku sprawa została nieprawomocnie umorzona, śledczy uznali zdarzenie za nieszczęśliwy wypadek. Jednak nastąpił nieoczekiwany zwrot.
Opinia biegłych
Ocenę materiału dowodowego zmieniła opinia biegłych. Okazało się bowiem, że w trakcie wypadku matka dzieci była pod wpływem amfetaminy, miała ponad 44 nanogramy narkotyku na mililitr krwi. – To nie są jakieś duże ilości, ale biegli uznali, że w tym stanie kobieta nie mogła rzetelnie opiekować się czworgiem dzieci – mówił prok. Gąsiorowski.
Joanna W. podczas przesłuchania tłumaczyła, że dzień przed zdarzeniem miała gości. Podczas spotkania znajomy miał dosypać im amfetaminę do napojów, o czym miał poinformować po fakcie. – Dla Joanny W. to, co się stało, było nieszczęśliwym wypadkiem – podkreślił prokurator.
„Sprawdziła, co z dziećmi, bo »zrobił się przeciąg«”
Kobieta podtrzymywała, że nie miała świadomości, że dzieci w wieku 4 i 5 lat są już w stanie wejść na parapet, że mogą przesunąć klamkę i okno się otworzy. Z jej zeznań wynika, że weszła do pokoju, bo poczuła, że „zrobił się przeciąg". Przez moment myślała, że dzieci się przed nią schowały, dopiero po chwili wyjrzała przez otwarte okno. Sebastian i Amelia leżeli na dole.
Przesłuchani w związku ze sprawą sąsiedzi, opieka społeczna, jak i dzielnicowy nie mieli zastrzeżeń do kobiety i jej partnera w kwestii opieki nad dziećmi.
Czytaj też:
12-latek z USA zastrzelił matkę w domu. Chciał oszukać detektywów