Toruńska prokuratura przeanalizuje nagrania "Wprost"

Toruńska prokuratura przeanalizuje nagrania "Wprost"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. T.Wojtasik/PAP 
Prokuratura Okręgowa w Toruniu przeanalizuje zamieszczone na stronach internetowych naszego tygodnika nagrania wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka, by sprawdzić czy doszło do publicznego znieważenia głowy państwa - powiedział rzecznik tej prokuratury, Tadeusz Zyman.

Udostępniliśmy fragmenty nagrania wykładu o. Rydzyka z toruńskiej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Padają w nim stwierdzenia, że prezydent Lech Kaczyński "oszukał" o. Rydzyka, a prezydentowa to "czarownica". "Sprawa Jedwabnego służyła tylko temu, by środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mld dolarów. A 'Gazeta Wyborcza' prezentuje cyniczną i przewrotną mentalność talmudyczną".

"Na razie nie wiemy, co jest w nagraniu. Gdy się z nim zapoznamy i dojdziemy do wniosku, że zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa, wystąpimy do redakcji o oryginał nagrania" - powiedział prok. Zyman. Dodał, że prokuratura zbada też zapewne, czy nagranie było montowane lub w inny sposób manipulowane.

Edyta Żyła z biura informacyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości w poniedziałek wczesnym popołudniem nie chciała komentować całej sprawy.

Przepis paragrafu 2 art. 135 Kodeksu karnego mówi, że "kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Jest to przestępstwo ścigane z urzędu.

W grę mogą wchodzić także przepisy karne dotyczące zniesławienia -  te przestępstwa nie są ścigane z urzędu, a w tzw. trybie prywatnoskargowym - czyli pokrzywdzony składa do sądu prywatny akt oskarżenia. Prawo mówi jednak, że prokuratura - w interesie społecznym i dla dobra wymiaru sprawiedliwości - może przystąpić do każdej sprawy karnej i prowadzić własne śledztwo.

Zwykle zaczyna się ono od tzw. postępowania sprawdzającego, gdy prokuratura analizuje dowody i zbiera inne dane. Gdy dochodzi do wniosku, że zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa, wszczyna śledztwo. Może ono być wszczęte nawet bez postępowania sprawdzającego.

W grudniu zeszłego roku warszawski sąd okręgowy umorzył proces 31- letniego Huberta H., oskarżonego o znieważenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sąd uznał, że szkodliwość popełnionego przez oskarżonego czynu była znikoma. W grudniu 2005 r., Hubert H. - jak sam wyjaśniał - szedł z kolegą po alkohol; był już pijany. Policjanci chcieli go wylegitymować. Wtedy bezdomny zdenerwował się i w wulgarnych słowach określił swój stosunek do policjantów, braci Kaczyńskich i do prezydenta.

Warszawska prokuratura okręgowa od marca prowadzi śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta Kaczyńskiego przez b. prezydenta Lecha Wałęsę. 16 lutego w TVN24 Wałęsa powiedział, że ujawniony decyzją prezydenta raport z weryfikacji WSI jest "głupi" i "w ogóle nie uwzględnia tamtych czasów". Raport wskazywał m.in., że Wałęsa ponosi "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości w WSI. Na stwierdzenie dziennikarki, że właśnie wykrzyczał swój żal do prezydenta L. Kaczyńskiego, Wałęsa odparł: "Bo tego durnia mamy za prezydenta". Rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska potwierdziła w poniedziałek, że śledztwo nadal jest w toku - żadnych szczegółów na jego temat "dla dobra postępowania" nie chciała podać.

W tej samej prokuraturze od roku trwa też śledztwo w sprawie znieważenia przez niemiecką gazetę "Die Tageszeitung" prezydenta Kaczyńskiego. Powodem śledztwa był artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", który w czerwcu 2006 r. opublikowała lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu Peter Koehler porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla; szydził też z jego matki. Niedawno w Niemczech ujawniono, że już w styczniu do polskiej prokuratury wysłano odmowę pomocy prawnej, jaką miało być przesłuchanie w tej sprawie niemieckich dziennikarzy z "Die Tageszeitung".

ab, pap