Kobieta poinformowała o zażyciu tabletki poronnej, do szpitala przyjechała policja. „Utworzyło kordon wokół pacjentki”

Kobieta poinformowała o zażyciu tabletki poronnej, do szpitala przyjechała policja. „Utworzyło kordon wokół pacjentki”

Szpital, zdjęcie ilustracyjne
Szpital, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / hxdbzxy
„Fakty” TVN przedstawiły historię kobiety, która poinformowała lekarkę o zażyciu tabletki poronnej. Do szpitala została wezwana policja, która odebrała jej telefon i komputer. Pacjentka zrelacjonowała szokujący przebieg interwencji.

Do zdarzenia doszło w jednym z krakowskich szpitali ponad trzy miesiące temu. Z relacji pani Joanny wynika, że była w ciąży, która miała zagrażać jej życiu. Kobieta zdecydowała się zażyć tabletkę poronną. Po przyjęciu medykamentu miała poczuć się źle fizycznie i psychicznie, dlatego zawiadomiła o tym fakcie swoją lekarkę.

Zażyła tabletkę poronną. W szpitalu interweniowała policja

Kobieta trafiła do szpitala, a tam została wezwana policja. Funkcjonariusze przesłuchiwali pacjentkę, gdy ta przechodziła badania. – Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: „czego wy ode mnie chcecie?” – relacjonowała kobieta w rozmowie z „Faktami” TVN.

Z kolei lekarz SOR, na który trafiła kobieta, powiedział, że policjanci wypytywali o to, gdzie jest jej laptop i telefon. – Czterech mężczyzn pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana – relacjonował lekarz.

W pewnej chwili kobieta zorientowała się, że zniknął jej laptop. Lekarz SOR interweniował w tej sprawie, ale usłyszał, że komputer został „zabezpieczony na protokół zatrzymania”.

Lekarze, którzy mieli wówczas dyżur, zostali wylegitymowani, a pacjenta w asyście policji przewieziona do innego szpitala z oddziałem ginekologicznym. Na miejscu był kolejny patrol policji i wezwano następny. Kobiecie zabrano telefon.

Policja milczy, prokuratura prowadzi śledztwo

Krakowska odmówiła komentarza w sprawie interwencji i odesłała do . Ta z kolei przekazała jedynie w piśmie, że obecność policji wynikała z konieczności asystowania zespołowi ratowniczemu i że prowadzone jest śledztwo z artykułów mówiących o pomocy w aborcji i namowie do samobójstwa.

Pani Joanna przekonuje, że nie chciała sobie nic zrobić. – Hasło „aborcja” uruchomiło niemalże obławę – powiedziała kobieta.

Na policjantów została złożona już skarga. Rozpatrujący ją sąd wskazał, że kobieta nie była podejrzaną i nakazał jej zwrot telefonu.

Federa: Własna aborcja to nie przestępstwo

Po publikacji materiału głos w mediach społecznościowych zabrała Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa, której adwokatka zajęła się sprawą pani Joanny. „Historia pokazana w wieczornych Faktach TVN nigdy nie powinna się wydarzyć. Policjanci ani przez sekundę nie powinni byli posunąć się do tego, co zrobili. Nie mieli do tego prawa. To drastyczny przypadek policyjnej brutalności i antyaborcyjnej obsesji” – napisano w oświadczeniu.

Federa przypomniała też, że „własna aborcja to NIE przestępstwo i nie można za to ponosić odpowiedzialności karnej”.

Czytaj też:
Zdrowie psychiczne matki a aborcja. RPO prosi ministra zdrowia o zajęcie stanowiska
Czytaj też:
Śmierć 33-letniej Doroty w ciąży w szpitalu. Posłanka Lewicy o likwidacji klauzuli sumienia