Burza w Sejmie ws. koni z Morskiego Oka. Posłanka KO: Górale kochają je bardziej, niż baby

Burza w Sejmie ws. koni z Morskiego Oka. Posłanka KO: Górale kochają je bardziej, niż baby

Fasiąg do Morskiego Oka
Fasiąg do Morskiego Oka Źródło: WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
W Sejmie, w trakcie obrad parlamentarnego zespołu ds. strategicznego rozwoju polskiego jeździectwa i hodowli koni, dyskutowano o popularnej atrakcji, polegającej na transporcie turystów nad Morskie Oko. Organizacje broniące praw zwierząt chcą, by przestano używać do tego celu konie. Ten pomysł najwyraźniej nie podoba się jednak posłankom Koalicji Obywatelskiej.

Co roku media trąbią o incydentach, które mają miejsce na trasie do Morskiego Oka. Są związane z końmi, które niejednokrotnie przez różnych właścicieli zaganiane są do ciężkiej pracy, by turyści mogli w ten sposób dotrzeć do jednego z najpopularniejszych jezior w Tatrach.

Obrońcy zwierząt: Jedynie 3 proc. koni wytrzymuje 10 lat

W Sejmie o oburzającej sytuacji alarmowali przedstawiciele Fundacji VIVA. Organizacja znana jest z tego, że corocznie apeluje do Polaków by „nie wsiadali” do fasiągu (pojazdu konnego) i „nie krzywdzili” zwierząt. „Od lat podejmujemy szerokie działania, mające na celu doprowadzenie do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Są to zarówno działania prawne, jak i edukacyjne. Działania prawne mają na celu faktyczne zakończenie tego nieetycznego i niezgodnego z przepisami ustawy o ochronie zwierząt transportu” – czytamy na stronie fundacji.

W trakcie obrad przedstawiono raport. – Nie żyje 64 proc. koni, które pracowały na tej trasie między 2012 a 2020 roku. Te konie, które pracowały na tej trasie, zostały wycofane z pracy po przepracowaniu średnio 36 miesięcy. To bardzo krótko, bo koń rozsądnie użytkowany może pracować dużo dłużej – mogli usłyszeć zebrani. Tu warto podkreślić, że z 1002 koni, które wykorzystywane były do pracy w ciągu dekady, jedynie 3 proc. wytrzymało 10 lat katorżniczej pracy.

Co na ten temat posłanki Koalicji Obywatelskiej? – Co za bzdury, absurdalne bzdury, nie ma mowy o żadnym przeciążeniu czy wielogodzinnej pracy. (...) Ja bardzo proszę państwa, żebyście mi wytłumaczyli, jaka rzeczywiście idea stoi za tymi histerycznymi apelami, żeby wycofać konie – powiedziała Joanna Kluzik-Rostkowska.

Czy rzeczywiście „nie ma mowy o żadnym przeciążeniu”?

Podobnego zdania była również posłanka Jagna Marczułajtis. Jej zdaniem osoby, które prowadzą „legalną działalność”, a które zajmują się właśnie transportem konnym, są „udręczane” przez organizacje podobne do Vivy. Także dopytywała, „co stoi za histerycznymi apelami, by wycofać konie”.

Posłanka Kluzik-Rostkowska powiedziała, że sprawą koni nad Morskim Okiem zainteresowała się kilka lat temu. – Pojechałam do Morskiego Oka, była ze mną Jagna Marczułajtis i lekarz Marek Tischner. I okazało się, że te konie chodzą góra dwa kursy, potem są zamieniane na inne konie. Także nie ma mowy o żadnym przeciążeniu, wielogodzinnej pracy – mówiła.

Marczułajtis powiedziała natomiast, jako osoba, która dobrze poznała życie w górach, że „o góralach może powiedzieć jedno”. – Ci, którzy mają konie, kochają je bardziej niż swoje baby – słyszymy. Jej zdaniem konie z Morskiego Oka to „chyba konie najbardziej przebadane na świecie”.

Prezes stowarzyszenia fiakrów Władysław Nowobilski mówił natomiast o badaniach organizowanych przez Tatrzański Park Narodowy. – Badania nie wykazują przemęczenia tych koni. Nie wiem więc, jak się ma obliczenie na papierze, gdy specjaliści nie wykazują przemęczenia – zaznaczył.

Czytaj też:
Migranci w gospodarstwie Bochenka? Poseł PiS odpowiada na zarzuty
Czytaj też:
Awantura z udziałem Marka Suskiego w Sejmie. Posłowie PiS opuścili salę