Co roku media trąbią o incydentach, które mają miejsce na trasie do Morskiego Oka. Są związane z końmi, które niejednokrotnie przez różnych właścicieli zaganiane są do ciężkiej pracy, by turyści mogli w ten sposób dotrzeć do jednego z najpopularniejszych jezior w Tatrach.
Obrońcy zwierząt: Jedynie 3 proc. koni wytrzymuje 10 lat
W Sejmie o oburzającej sytuacji alarmowali przedstawiciele Fundacji VIVA. Organizacja znana jest z tego, że corocznie apeluje do Polaków by „nie wsiadali” do fasiągu (pojazdu konnego) i „nie krzywdzili” zwierząt. „Od lat podejmujemy szerokie działania, mające na celu doprowadzenie do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Są to zarówno działania prawne, jak i edukacyjne. Działania prawne mają na celu faktyczne zakończenie tego nieetycznego i niezgodnego z przepisami ustawy o ochronie zwierząt transportu” – czytamy na stronie fundacji.
W trakcie obrad przedstawiono raport. – Nie żyje 64 proc. koni, które pracowały na tej trasie między 2012 a 2020 roku. Te konie, które pracowały na tej trasie, zostały wycofane z pracy po przepracowaniu średnio 36 miesięcy. To bardzo krótko, bo koń rozsądnie użytkowany może pracować dużo dłużej – mogli usłyszeć zebrani. Tu warto podkreślić, że z 1002 koni, które wykorzystywane były do pracy w ciągu dekady, jedynie 3 proc. wytrzymało 10 lat katorżniczej pracy.
Co na ten temat posłanki Koalicji Obywatelskiej? – Co za bzdury, absurdalne bzdury, nie ma mowy o żadnym przeciążeniu czy wielogodzinnej pracy. (...) Ja bardzo proszę państwa, żebyście mi wytłumaczyli, jaka rzeczywiście idea stoi za tymi histerycznymi apelami, żeby wycofać konie – powiedziała Joanna Kluzik-Rostkowska.
Czy rzeczywiście „nie ma mowy o żadnym przeciążeniu”?
Podobnego zdania była również posłanka Jagna Marczułajtis. Jej zdaniem osoby, które prowadzą „legalną działalność”, a które zajmują się właśnie transportem konnym, są „udręczane” przez organizacje podobne do Vivy. Także dopytywała, „co stoi za histerycznymi apelami, by wycofać konie”.
Posłanka Kluzik-Rostkowska powiedziała, że sprawą koni nad Morskim Okiem zainteresowała się kilka lat temu. – Pojechałam do Morskiego Oka, była ze mną Jagna Marczułajtis i lekarz Marek Tischner. I okazało się, że te konie chodzą góra dwa kursy, potem są zamieniane na inne konie. Także nie ma mowy o żadnym przeciążeniu, wielogodzinnej pracy – mówiła.
Marczułajtis powiedziała natomiast, jako osoba, która dobrze poznała życie w górach, że „o góralach może powiedzieć jedno”. – Ci, którzy mają konie, kochają je bardziej niż swoje baby – słyszymy. Jej zdaniem konie z Morskiego Oka to „chyba konie najbardziej przebadane na świecie”.
Prezes stowarzyszenia fiakrów Władysław Nowobilski mówił natomiast o badaniach organizowanych przez Tatrzański Park Narodowy. – Badania nie wykazują przemęczenia tych koni. Nie wiem więc, jak się ma obliczenie na papierze, gdy specjaliści nie wykazują przemęczenia – zaznaczył.
Czytaj też:
Migranci w gospodarstwie Bochenka? Poseł PiS odpowiada na zarzutyCzytaj też:
Awantura z udziałem Marka Suskiego w Sejmie. Posłowie PiS opuścili salę