Kolejny policyjny śmigłowiec uszkodzony. Sprawa wiąże się z wypadkiem Black Hawka?

Kolejny policyjny śmigłowiec uszkodzony. Sprawa wiąże się z wypadkiem Black Hawka?

Policyjny śmigłowiec Bell 407 GXI
Policyjny śmigłowiec Bell 407 GXI Źródło:Newspix.pl / Jakub Piasecki / Cyfrasport
Dwaj piloci uszkodzili podczas szkolenia policyjny śmigłowiec Bell-407GXi. Jak podaje Onet, naprawa maszyny może kosztować 2 miliony złotych, a funkcjonariusze nie ponieśli do tej pory konsekwencji.

Jak informuje Onet, w połowie marca w Warszawie doszło do uszkodzenia nowego policyjnego śmigłowca Bell-407GXi. Zdarzenie miało miejsce w czasie lotu szkoleniowego.

Kolejny policyjny śmigłowiec uszkodzony. Naprawa ma kosztować 2 mln złotych

Okoliczności incydentu potwierdził Onetowi kom. Mariusz Kurczyk, p.o. naczelnika Wydziału Prasowo-Informacyjnego Komendy Głównej Policji. Policjant potwierdził, to szczegóły wydarzenia, które portalu ustalił u swoich informatorów, że „w trakcie lotu została przekroczona dopuszczalna wartość momentu obrotowego na wirniku o ponad 20 proc”., co wynikało ze zbyt mocnego pociągnięcia dźwigni skoku mocy.

„Doszło do przekroczenia ograniczenia eksploatacyjnego związanego z dopuszczalnym momentem obrotowym układu napędowego” – potwierdził Onetowi kom. Kurczyk z KGP. „Trwają ustalenia z producentem śmigłowca dotyczące szczegółowego zakresu wymaganych przeglądów, co pozwoli na określenie kosztów naprawy” – dodał.

Zgodnie z tym, co podaje KGP, zdarzenie zostało niezwłocznie zgłoszone do Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jednak informatorzy Onetu wyrażają zdziwienie, że dwóch funkcjonariuszy, którzy je spowodowali, nie zostało zawieszonych do czasu wyjaśnienia sprawy. Zwłaszcza że ich zdaniem koszty naprawy uszkodzonej przekładni mogą wynieść nawet około 2 mln zł.

Onet o „układzie pilotów” w policji

Informatorzy portalu sugerują, że za dźwignię pociągnął prawdopodobnie szkolący się podinsp. Grzegorz Kurpiewski. Ich zdaniem jednak odpowiedzialność za uszkodzenie ponoszą obaj piloci, ponieważ szkolący kolegę mł. insp. Marcinkowski nie zareagował na niedopuszczalny na tym etapie szkolenia błąd kolegi tak, jak powinien.

Onet podaje, że dwójkę pilotów, wraz z mł. insp. Marcin Gwizdowski, czyli pilotem, który spowodował niedawny incydent z udziałem policyjnego Black Hawka na pikniku w Sarnowej Górze łączy piastowanie kierowniczych stanowisk w Lotnictwie Policji. Dodatkowo cała trójka wspólnie studiowała wraz z szefem Zarządu Lotnictwa Policji insp. Robertem Sitkiem.

Onet, po zbadaniu rejestrów rocznych nalotów, wskazuje, że ci czterej piloci „mogą się pochwalić znacznie większą liczbą godzin spędzonych w powietrzu niż piloci spoza ich układu”. Portal zauważa, że nie podoba się to innym pilotom, którzy mają twierdzić, że „choć nie mają na koncie żadnych zniszczeń sprzętu, są blokowani przez starszyznę”. W artykule czytamy też, że śrubowanie godzin w powietrzu to „sposób na dodatkowe pieniądze, kosztem innych” pilotów.

Czytaj też:
Koniec konfiskaty samochodów pijanym kierowcom. Rząd ją odwołuje
Czytaj też:
Likwidacja CBA coraz bliżej. Kamiński: Prezydent do tego nie dopuści

Źródło: Onet.pl