Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Co skłoniło cię do opisywania w mediach społecznościowych waszej historii, zderzenia z systemem ochrony zdrowia?
Anna Hernik: Podstawowym czynnikiem była choroba mojego męża, który dwa lata temu otrzymał diagnozę glejaka wielopostaciowego. To jest guz mózgu w czwartym stadium, na chwilę obecną nieuleczalny, śmiertelny.
Natomiast moja historia zaczęła się tak naprawdę 18 lat wcześniej, kiedy moja 56-letnia, w pełni sprawna mama, trafiła do szpitala na skutek pękniętego tętniaka mózgu.
(…) Mama później przeszła trzy sepsy, nowotwór jelita grubego i ostatecznie zmarła na rozsiany nowotwór. Dużo, dużo tych sytuacji przeszłam i po prostu chyba mi się już ulało.
Właściwie każde zderzenie z opieką zdrowia powodowało u mnie wybuch wewnętrznej histerii. To są emocje, to jest przerażenie, to jest złość, to jest niezgoda na to, że nagle nie jesteśmy sprawczy, nie jesteśmy ludźmi, bo wchodzimy w tryb poddańczy.
Myślę, że historia Janka dała mi też taką moc, że jako już czterdziestoparoletnia kobieta muszę zacząć głośno o swoje i jego prawa się dopominać, bo jeżeli ja o tym nie będę mówić, to nie daj Boże to dotknie w przyszłości moich dzieci. A, że jestem mamą trójki dzieci, chciałabym jednak zostawić im w spadku po sobie takie przeświadczenie, że nawet w najgorszej sytuacji mamy prawo zachować godność, być traktowani z szacunkiem i nie umniejszać swojej roli do bycia uległym.
Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.
Zobacz fragment odcinka:
Masz poczucie, że twojemu mężowi tę godność odebrano?
W wielu sytuacjach na pewno tak.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.