Było miło, ale się skończyło – można powiedzieć o dotychczasowej kampanii Sławomira Mentzena. Kandydat Konfederacji rozpoczął walkę o prezydenturę najwcześniej ze wszystkich pretendentów do urzędu głowy państwa. Od wczesnej jesieni ubiegłego roku jeździł po kraju i spotykał się z Polakami, nie rzucając się w oczy konkurentom. Pierwszy złożył w PKW podpisy poparcia, około 200 tys. i zarejestrował się jako kandydat.
Dwaj główni pretendenci do urzędu prezydenta – Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki – początkowo nie zwracali na niego uwagi, a później nie atakowali lidera Konfederacji, licząc na pozyskanie jego wyborców w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Tylko Szymon Hołownia nie szczędził Mentzenowi uszczypliwości, bo walczył o trzecie miejsce w tym wyścigu. A im bardziej rosło poparcie dla Mentzena, a rosło, tym skromniejsza stawała się grup sympatyków marszałka Sejmu.
Ale gdy Mentzen coraz częściej zaczął się pojawiać w sondażach na drugim miejscu, zaniepokoili się i Trzaskowski, kandydat KO i Nawrocki, popierany przez PiS.
Jeden wywiad, dwie wpadki
Jeszcze tydzień temu zachwytom nad kampanią Mentzena nie było końca.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
