Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Była pani, wraz z innymi działaczami i sympatykami Rafała Trzaskowskiego, przed budynkiem TVP podczas poniedziałkowej, niemal czterogodzinnej, debaty prezydenckiej. Jakie były pani odczucia po zakończeniu starcia kandydatów? Pani faworyt wyglądał na bardzo zmęczonego.
Joanna Staniszkis: To prawda. Nie sposób było tego nie dostrzec, widać to również na zdjęciach selfie, jakie robiliśmy sobie po wyjściu Rafała z debaty. Gdy do nas podszedł, już się nieco rozluźnił i rozweselił, ale przemęczenie było bardzo widoczne, był przygaszony. Od wielu miesięcy jeździ po Polsce, do tego doszedł stres i tak wyszło.
Rafał Trzaskowski ma zmienne szczęście w debatach. Wcześniejsza, zorganizowana przez „Super Express”, wypadła lepiej, wyglądał na wypoczętego, z kolei pierwsza, w Końskich, wyszła słabo, czyli tak, jak poniedziałkowa. Z czego to wynika?
Nie wiem, bo był przygotowany do debaty, miał opracowany temat mieszkania Karola Nawrockiego. Moim zdaniem, tysiąc spraw się na to nałożyło. Ale i tak na tle innych kandydatów wypada świetnie.
Ma klasę, jest wykształcony, posiada ogromne doświadczenie i świetne kontakty z liderami innych krajów.
Sztab powinien zmienić strategię na ostatniej prostej?
Nie jestem w sztabie, ale niedawno zauważyłam zmianę strategii. Podczas wiecu w Płocku zaczął być atakujący. Już nie jest spokojny, kulturalny, łagodny. Zaostrzył kurs, by bardziej przyszpilić Nawrockiego. Być może jest to dla niego trudne, bo nie jest taki na co dzień. Myślę, że to dla niego ogromny wysiłek.
Podczas debat nie oszczędzali go kandydaci z koalicji rządzącej – Szymon Hołownia i Magdalena Biejat, a także były koalicjant – Adrian Zandberg. To było dla pani zaskoczenie?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.