Złapani w sieć fake newsów. Ekspert przewiduje niepokojący scenariusz dla Polski

Złapani w sieć fake newsów. Ekspert przewiduje niepokojący scenariusz dla Polski

Wojtek Kardyś o dezinformacji w sieci
Wojtek Kardyś o dezinformacji w sieci Źródło: Shutterstock / Viktolio, Instagram/WojtekKardyś
– Czasy mężów stanu skończyły się wraz z powstaniem algorytmów w mediach społecznościowych. Demokracja umrze w otoczeniu lajków – ocenia w rozmowie z Wprost.pl Wojciech Kardyś, ekspert ds. social mediów.

Anna Mokrzanowska, Wprost.pl: Prawica nakręca panikę wokół polityki migracyjnej. Mieliśmy ostatnio mnóstwo przypadków postów w social mediach sugerujących rzekomy „zalew migrantów” – wielokrotnie wyrwanych z kontekstu. Tego typu zdjęcia czy nagrania bardzo szybko stają się viralami. Szczególnie, że promują je niektórzy posłowie np. Dariusz Matecki.

Wojciech Kardyś, ekspert ds. social media i komunikacji internetowej: To nie są posty, to granaty emocjonalne. Lęk, gniew, poczucie zagrożenia – to obecnie bardzo mocne waluty internetowe, za które kupuje się zasięg. Głównie strach, który (niestety) doskonale się klika.

Jeśli coś wywołuje silne emocje, algorytmy platform (szczególnie Facebooka i TikToka) odczytują to jako sygnał, że to musi być ważne, pchają to dalej i zwiększają zasięg. Algorytmy nie wiedzą, co jest prawdziwe, czy coś jest etyczne. Dla nich istotne jest tylko to czy się klika (lub nie), ile zdobywa reakcji, komentarzy czy udostępnień.

Co więcej, system premiuje to, co dzieli, bo „polaryzacja = zaangażowanie = zyski z reklam”. Jeśli coś dzieli ludzi i wywołuje kłótnie w komentarzach, to dla platformy społecznościowej jest to treść idealna. W ten sposób spędzamy na niej więcej czasu, dzięki czemu zobaczymy więcej reklam. Temat migrantów doskonale „trafił” w algorytm, bo nic tak nie wzbudza strachu jak „ten inny” czy „obcy u bram”.

W Polsce mamy ogromny problem z weryfikacją treści, bo przecież nikt nas w szkole nie uczył (i do dzisiaj nie uczy!) jak rozpoznawać fake newsy. Zamiast sprawdzić źródło, wielu użytkowników robi szybki scroll, widzi dramatyczne nagranie i od razu udostępnia dalej. Bo przecież „wygląda prawdziwie” albo „widziałem coś podobnego tydzień temu”.

Gdy zwracam uwagę, że to fake news, że ktoś podaje nieprawdę, zawsze dostaję ten sam feedback – „no ale przecież to mogło być prawdą, bo lewaki/prawaki takie są”. To jest znamienne w dzisiejszych czasach postprawdy, gdzie istotna nie jest prawda, tylko „własna prawda”, w której interpretacja świata oparta jest na myśleniu życzeniowym i skrajnych emocjach. Jeżeli coś zgadza się z moją narracją i światopoglądem to musi być prawdziwe.

Kto jest najbardziej podatny na tego typu dezinformację/fake newsy?

Ja, ty, wszyscy. Każda osoba, która ma konto na portalu społecznościowym jest narażona na dezinformację. Zwłaszcza teraz, gdy mamy boty, które postują przez 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Szacuje się, że już ponad połowa ruchu w social media jest generowana przez boty. Mamy też sztuczną inteligencję, która generuje bardzo realne grafiki albo wręcz całe posty.

Mówi się, że szczególnie osoby starsze są podatne na fake newsy, co jest tylko po części prawdą. Raporty mówią zupełnie co innego, że to „generacja Z”, jest szczególnie podatna na dezinformacje w social mediach. Nie o PESEL tu chodzi, tylko o tzw. digital skills (kompetencje cyfrowe)

Osoby powyżej 60-tki, wychowywały się w jednotorowym przekazie komunikacji (telewizja i prasa), ale dorastały w czasach PRL, cenzury i podwójnych standardów w informowaniu, więc są bardziej wyczulone na medialne brednie.

Pamiętam post na Facebooku autorstwa Dominiki Chorosińskiej. Posłanka PiS z premedytacją wrzuciła wygenerowaną przez AI grafikę (na której kibice podają rękę »obrońcom granicy«). Mimo wielu apeli, że to kłamstwo i to jest zmanipulowane, do dzisiaj nie usunęła, ani nie poinformowała, że to dezinformacja. Pod postem, tysiące komentarzy (kobiet, nastolatków, rodziców, w każdym wieku) wspierających tę grafikę.

twitter

Czy popularność tego typu postów, nacechowanych nienawiścią, ogranicza się jedynie do sieci czy ma przełożenie na działania w realu i może prowadzić do niebezpiecznych incydentów?

Oczywiście, że to ma przełożenie. Jeśli ludzie codziennie karmieni są przekazem, że „obcy to zagrożenie” a „migranci gwałcą kobiety”, to w końcu ktoś postanowi „wziąć sprawy w swoje ręce”. Nagle okazuje się, że na facebookowych grupkach narodziły się patrole obywatelskie, które chcą strzec naszych granic.

Za chwilę będziemy świadkami sytuacji, że ktoś tak bardzo zafiksuje się na narracji antyimigranckiej, że w końcu zrobi krzywdę jakiemuś napotkanemu turyście o ciemniejszym kolorze skóry.

Musimy w końcu zdać sobie sprawę, że z dezinformacji powstaje poczucie uprawomocnienia do przemocy. „Oni przyjechali tu przecież gwałcić, więc my ich będziemy bić”. Taka dezinformacja jest jak wirus, kiełkuje z malutkiego tweeta, zaraża coraz więcej umysłów, aż jest zbyt potężny by z nim walczyć i przejmuje nad nami kontrolę.

Czy w przypadku tego typu akcji, jak ta z rzekomym „zalewem migrantów”, możemy mówić o ingerencji z zewnątrz – np rosyjskiej?

Rosja od lat prowadzi z Zachodem wojnę hybrydową, w której dezinformacja to jedna z najskuteczniejszych broni (lepsza od rakiet, bo tańsza). Temat migracji jest współczesnym kałasznikowem: broń prosta, śmiertelna i zawsze działająca.

W mojej debiutanckiej książce „Homo Digitalis”, w rozdziale o fake newsach piszę o tym, jak Rosjanie potrafią zamącić w naszej infosferze. W kwietniu 2025 roku eksperci z Alliance4Europe odnotowali 279 kont na Twitter/X, które podszywały się pod polskie media, szerząc prorosyjską retoryką.

To oficjalna część rosyjskiej kampanii, znanej jako operacja „Doppelgaenger", która polega na zakładaniu fałszywych portali i kont produkujących „oficjalne” newsy. Oczywiście sprzyjające rosyjskiej narracji. Systematycznie zatruwano polski feed Twittera, Facebooka, Instagrama – botami i fake newsami mającymi jedno zadanie: tworzyć podziały, siać wątpliwości, podważać sens silnego państwa i solidarności.

Po co? Bo takie działania zniekształcają rzeczywistość, manipulują opinią publiczną, niszczą debatę publiczną i osłabia demokrację. Gdy nie wiesz już, które głosy są prawdziwe, przestajesz ufać wszystkim. I o to właśnie im chodzi. O chaos.

Artykuł został opublikowany w 33/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl