Siemiątkowski prawomocnie uniewinniony i skazany

Siemiątkowski prawomocnie uniewinniony i skazany

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał wyrok uniewinniający Zbigniewa Siemiątkowskiego od zarzutu przecieku tajnych informacji. Jednocześnie sąd w apelacji utrzymał wyrok skazujący b. szefa Agencji Wywiadu za przechowywanie w domu tajnych dokumentów UOP.

Czwartkowa rozprawa apelacyjna była tajna. Współoskarżona w procesie, który toczył się do sierpnia 2007 przed płockim sądem, Renata K. również została prawomocnie uniewinniona w sprawie przecieku. Od sierpniowego wyroku wobec Siemiątkowskiego odwołały się obie strony - zarówno prokuratura jak i obrona, od uniewinniającego wyroku wobec Renaty K. odwołała się tylko prokuratura.

B. szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski był oskarżony o przeciek tajnych informacji do mazowieckiej działaczki SLD Renaty K. oraz o przechowywanie tajnych dokumentów. Sąd w Płocku w sierpniu 2007 r. uniewinnił go od zarzutu ujawnienia tajemnicy państwowej, ale skazał za przechowywanie w domu tajnych dokumentów b. Urzędu Ochrony Państwa na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 5 tys. zł grzywny oraz dwuletni zakaz pełnienia funkcji związanych z dostępem do tajemnic państwowych.

Siemiątkowski powiedział po wyroku, że z pokorą przyjmuje decyzję sądu apelacyjnego. "Cieszę się z części dla mnie korzystnej - utrzymania uniewinnienia, a drugą część przyjmuję z pokorą" - powiedział. Renaty K. nie było w czwartek w warszawskim sądzie.

Proces toczył się od stycznia 2007 przed płockim Sądem Okręgowym i był tajny. Jawne było tylko ogłoszenie wyroku i część ustnego uzasadnienia. Uniewinniając Siemiątkowskiego i Renatę K. od naruszenia tajemnicy państwowej sąd okręgowy zdyskwalifikował główny dowód - podsłuch telefonicznej rozmowy Siemiątkowskiego i Renaty K. Podsłuch nie został odpowiednio zalegalizowany przed sądem i dlatego nie mógł być użyty jako dowód w sprawie - uzasadniał płocki sąd.

Sąd apelacyjny w uzasadnieniu podał, że motywy, którymi kierował się płocki sąd okręgowy były słuszne. Przypomniał, że podsłuchiwanie rozmów czy przeglądanie korespondencji jest ciężkim naruszeniem praw człowieka i wymaga szczególnego trybu, by było legalne. "Nie można z legalnego podsłuchu wobec jednej osoby czynić dowodu w sprawie innej osoby, wobec której ten środek nie był stosowany" - mówiła wtedy w uzasadnieniu przewodnicząca składu sędzia Anna Prokopiuk.

Przypominała jednak, że jest tryb legalizowania takich działań, ale za każdym razem sąd musi sprawę zbadać i wydać decyzję, by materiał tak zebrany był legalnym dowodem w procesie. W ocenie sądu apelacyjnego, wyrok Sądu Najwyższego z kwietnia 2007 r. - który co prawda odnosił się do ustawy o policji - określił generalne ramy stosowania takiego rodzaju kontroli operacyjnej. Sędzia Prokopiuk podkreślała, że również ustawa o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu zawiera zapisy dotyczące powodów stosowania podsłuchów i katalog przestępstw, w jakich może być on legalnie stosowany po uzyskaniu zgody sądu.

W kwietniu 2007 r. 7-osobowy skład Sądu Najwyższego uznał, że podsłuchy mogą być dowodami w postępowaniu karnym jedynie wobec tych osób, co do których sądy wydały zgodę na zastosowanie takiej kontroli operacyjnej. SN podkreślił, że wynika to wprost z ustawy o policji i innych służbach specjalnych, które nakazują we wniosku do sądu o zgodę na podsłuch podawać nie tylko opis przestępstwa, o które jest podejrzewana określona osoba, ale także dane tej osoby.

W uzasadnieniu wyroku ws. Siemiątkowskiego sąd I instancji podkreślał w sierpniu, że "w demokratycznym porządku prawnym podsłuchiwanie kogokolwiek może, a jeżeli wymaga tego ochrona ważnego dobra prawnego, wręcz musi mieć miejsce". "Może się odbywać jednak tylko na zasadach określonych prawem i pod kontrolą niezawisłego sądu. Podsłuchana rozmowa telefoniczna oskarżonych, o ile była ich rozmową, nie spełnia tego ważnego standardu, ponieważ podsłuch był zalegalizowany przeciwko innej osobie" - zaznaczał płocki sąd.

Sąd tłumaczył wtedy, iż aby treść podsłuchu mogła być wykorzystana w sprawie jako dowód procesowy, podsłuch musiałby uzyskać niezwłocznie legalizację na podstawie stosownego orzeczenia sądu, jednak organy ścigania nie dopełniły tego wymogu. "Przeprowadzenie tego dowodu i jego odtworzenie w świetle prawa było przez sąd niedopuszczalne. Dlatego sądowi nie jest dane dowiedzieć się na zasadach określonych przez prawo, czy oskarżeni popełnili zarzucane im przestępstwo" - wyjaśniał sąd w Płocku.

Według ustaleń śledztwa, Siemiątkowski miał przekazać Renacie K. (swej znajomej, pochodzącej z Gostynina pod Płockiem, sam był wiele lat lewicowym posłem z Ciechanowa) tajne informacje o śledztwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie państwowej spółki Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych "Przyjaźń", zarządzającej siecią krajowych rurociągów ropy naftowej.

W marcu 2004 r. funkcjonariusze ABW z Bydgoszczy podsłuchali rozmowę Renaty K. z szefem prywatnej płockiej spółki "Vectra" Markiem Graczykowskim. Powołując się na rozmowę z ministrem od służb specjalnych, Renata K. miała mu poradzić, by "poczyścił sobie umowę z tą firmą dużą", czyli z PERN. W trakcie rozmowy miało paść nazwisko Siemiątkowskiego. ABW podsłuchała także telefoniczną rozmowę samego Siemiątkowskiego z Renatą K.

Okoliczności sprawy i postępowania prowadzonego przez ABW wyszły na jaw w grudniu 2004 r., w wyniku prac sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen przed którą zeznawał Siemiątkowski. Śledztwo od stycznia 2005 r. prowadziła poznańska prokuratura apelacyjna. W maju 2006 r. akt oskarżenia trafił do sądu.

W kolejnych ekipach rządowych SLD Siemiątkowski był m.in. szefem MSW, koordynatorem służb specjalnych, szefem UOP, szefem AW; ponadto był posłem SLD. Teraz wycofał się z polityki i jest wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim.

pap, ss, ab