Borusewicz: Wałęsa nie mówił o współpracy z SB

Borusewicz: Wałęsa nie mówił o współpracy z SB

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. J. Marczewski/Wprost
Na taśmie ze spotkania przyjaciół z Wolnych Związków Zawodowych z 1979 r. Lech Wałęsa nie mówi o współpracy z służbami bezpieczeństwa PRL - powiedział marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.

Były działacz Wolnych Związków Zawodowych Krzysztof Wyszkowski mówił w zeszłym tygodniu, że Borusewicz ma nagranie, na którym Wałęsa przyznaje się, że "współpracował z władzą".

Borusewicz potwierdził w czasie spotkania z dziennikarzami w Senacie, że takie nagranie istniało. Poinformował jednocześnie, że przekazał taśmę w 1983 r., w czasie stanu wojennego, do Paryża, do Mirosława Chojeckiego i tekst z niej został wydrukowany w paryskim czasopiśmie "Kontakt" (nr 11/83 pt. "Grudzień 1970 mówi Lech Wałęsa").

"Nie było tam inkryminowanego fragmentu, o którym mówili Gwiazdowie, że jest jakaś taśma, którą ja ukryłem, że jest jakaś taśma, na której Wałęsą przyznał się, że jest współpracownikiem. To jest ta taśma i na tej taśmie tego nie było" - oświadczył Borusewicz.

Tymczasem członek Wolnych Związków Zawodowych w Stoczni Gdańskiej w końcu lat 70. Andrzej Gwiazda mówił w sobotę, że Wałęsa przyznał się, iż bezpośrednio po strajku rozpoznawał ludzi z filmów i nagrań.

Sam Wałęsa - jak wynika z treści nagrania opublikowanego w "Kontakcie" - opowiadając o wydarzeniach z 1970 r. mówił m.in.: "Nie zauważyłem jak wszedłem do Komendy Milicji na Świerczewskiego. Pomyślałem sobie - skoro tu jestem, to się dowiem, kto tu dowodzi. Opowiedziano mi, że na trzecim piętrze jest gabinet dowodzenia. Mówię, żeby mnie tam zaprowadzono. Wchodzę. (...) Mówię, że przyszliśmy po naszych, tutaj zatrzymanych. Jeśli zostaną zwolnieni, to wszystko skończy się spokojnie, bo nie chcemy walki" - mówi cytowany w "Kontakcie" Wałęsa.

W innym fragmencie Wałęsa mówi, że jako jedyny z komitetu strajkowego był w grudniu zatrzymany, siedział w areszcie. "Jak była zmiana to mnie wypuszczono. Widziałem na ulicach parę papierków. Pisano, że nie będę przeszkadzał nowej władzy..." - podkreślił.

Borusewicz dopytywany powiedział, że nie wie, czy publikacja z "Kontaktu" to pełna transkrypcja nagrania Wałęsy. "Nie wiem, nie porównywałem, bo już taśmy nie miałem, ale według mnie zostały wyrzucone jakieś wtręty, bo to jest jakby lita relacja Wałęsy" - stwierdził.

Indagowany, czy z taśmy były wycinane jakieś fragmenty odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo. Jak zaznaczył, po przerzuceniu taśmy do Francji nie interesował się nią i nie wie gdzie teraz się znajduje.

Marszałek przyznał, że sam nie uczestniczył w spotkaniu, na którym Wałęsa został nagrany, ale odsłuchał taśmę zaraz po nim.

Powiedział, że rozmawiał na temat tego spotkania z jego uczestnikami i z ich relacji wynika, iż Wałęsa przyznał się do tego, że "pokazywano mu zdjęcia". "Dokładnie pamiętam to, co mówił (Andrzej) Bulc, bo wróciłem do tej sprawy. Zapytałem się dlaczego na taśmie nie ma tego fragmentu. On stwierdził, zresztą zapewne zgodnie z prawdą, że się po prostu taśma skończyła" - powiedział marszałek.

Dodał jednocześnie, że z relacji nie wynika jakoby Wałęsa rozpoznawał ludzi z pokazywanych mu zdjęć, a jedynie, że zdjęcia były mu pokazywane. "Bulc mówił, że pokazywano mu zdjęcia" - zaznaczył Borusewicz.

Tłumacząc dlaczego Wałęsa został nagrany, marszałek powiedział, że pod koniec 1979 r. rozpoczął zbieranie materiałów dotyczących wydarzeń z grudnia 1970 r. Wtedy nagrane zostały dwie relacje z tamtych dni, m.in. ta Lecha Wałęsy.

Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji 1970 r. była wprowadzona 12 grudnia podwyżka cen detalicznych mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów spożywczych.

Borusewicz podkreślił, że grudzień dla robotników Trójmiasta był "uniwersytetem ludowym", z którego można było wyciągać wnioski, wskazywać jakie błędy popełniono i określać jak postępować, by to co się wówczas stało, nie zostało tylko tragedią, ale by mogło zmienić Polskę.

Tymczasem według Bulca, Borusewicz kłamie. "Na taśmie, którą nagrałem, gdy Wałęsa opowiadał o czasach strajku z 1970 roku, były prezydent przyznał się do kontaktów z SB. Gdy oddawałem nagranie Bogdanowi Borusewiczowi, na pewno był na niej fragment, gdy Wałęsa tłumaczy, czemu to robił" - powiedział Bulc dziennikowi.pl.

Marszałek nie chciał odnosić się do publikacji historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Wałęsie. Główne jej tezy mówią o tym, że w początkach lat 70. Wałęsa był agentem SB o kryptonimie "Bolek". Wałęsa zaprzecza zarzutom o współpracę.

"Nie będę komentował tego i ustalał, czy Wałęsa jest +Bolkiem+, czy nie, i nie będę także mówił o książce, której nie przeczytałem" - podkreślił Borusewicz. Jego zdaniem, politycy nie powinni tego robić. "Marszałek Senatu szczególnie nie powinien tego robić. Politycy, którzy zajmują najwyższe stanowiska w państwie, nie powinni włączać się do dyskusji, powinni ją prowadzić historycy, dziennikarze" - dodał. Zapowiedział, że przeczyta publikację, a gdy przestanie być politykiem, napisze pamiętniki.

Według marszałka, wstęp do książki potwierdził, że powstała nowa szkoła historyków. "Mieliśmy dwie szkoły historiografii polskiej: krakowską i warszawską, a w tej chwili ci dwaj historycy tworzą szkołę, którą nazywam historyczną szkołą Antoniego Macierewicza" - stwierdził. Jak mówił, znając wcześniejszą publikację Cenckiewicza na temat WZZ, może powiedzieć, że jest to historyk, który najpierw stawia tezę, a później ją udowadnia.

Borusewicz powiedział, że nie rozumie dlaczego w książce omówiona została sprawa upadku rządu Jana Olszewskiego. Wyraził zdziwienie, że publikacja została wydana z akceptacją prezesa IPN. "Dziwię się też, że prezes Instytutu powołuje się na mnie, jako na tego, który jest sprawcą tej publikacji, bo powołuje się na mnie we wstępie. Uważam, że książki powinny się ukazywać, badania powinny być prowadzone, ale to wygląda tak jakbym wyznaczył zakres tych badań i historyków, którzy mieliby prowadzić tego typu badania" - stwierdził marszałek.

Jego zdaniem, badania robione prze IPN powinny być realizowane przez historyków spoza Instytutu, by "nie stał za nimi autorytet instytucji publicznej". W jego ocenie, IPN powinien przyznawać historykom z zewnętrz granty na badania.

Borusewicz wspominał, że Wałęsa był w grupie opozycjonistów, którą on tworzył. Jak mówił, późniejszy prezydent zgłosił się do niego w maju 1978 r. "To była bardzo dobra grupa, byłem jej liderem i z tego jestem dumny" - zaznaczył były opozycjonista. Podkreślił, że z grupy tej wywodzi się dwóch prezydentów, jeden premier i jeden marszałek Senatu. "Ten zespół doprowadził do przełomu w Polsce" - dodał.(PAP)

ab, pap