"Prezydent może spać spokojnie"

"Prezydent może spać spokojnie"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Ani Platforma Obywatelska, ani koalicja rządowa "nie mają krwiożerczych zamiarów wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego" - powiedział premier Donald Tusk. Jak dodał, prezydent "może spać spokojnie".

Premier był pytany podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu o wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który oświadczył we wtorek rano w radiowych "Sygnałach Dnia", że wiosną 2006 roku powstał dokument, autorstwa obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zakładał odwołanie go z urzędu prezydenta.

O analizie zakładającej impeachment prezydenta mówił też w zeszłotygodniowym wywiadzie dla "Dziennika" prezes TVP Andrzej Urbański. "Główna jej teza brzmi: impeachment prezydenta jest koniecznością. Spodziewam się, że PO będzie chciała teraz to zrobić" - oświadczył Urbański w wywiadzie.

"Prezydent nigdy nie ukrywał niechęci wobec Platformy, ale obowiązuje nas wszystkich konstytucja, obowiązują ustawy oraz elementarna przyzwoitość i zdrowy rozsądek. (...) Mogę uspokoić wszystkich, którzy troszczą się o los prezydenta, że ani PO, ani koalicja rządowa nie mają krwiożerczych zamiarów wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego" - podkreślił Tusk.

Zdaniem premiera wypowiedź Urbańskiego przejdzie do historii "jako rzecz zupełnie wyjątkowa i chyba niespotykana do tej pory".

Tusk przyznał, że współpraca rządu z prezydentem nie jest najłatwiejsza. "Wiadomo było, że ta kohabitacja będzie naznaczona i temperamentem poszczególnych polityków i ich przywiązaniem do poszczególnych partii politycznych" - dodał.

Premier dodał, że "szkoda" mu dziennikarzy, którzy spekulują o sprawach "kompletnie oderwanych od rzeczywistości".

"Ktoś słusznie zauważył, że impeachment jest niczym potwór z Loch Ness - tzn. trzeba było na wakacje coś znaleźć. I rzeczywiście czwarty, czy piąty dzień w Polsce toczy się debata wobec absurdalnej wypowiedzi jednego z urzędników publicznych" - powiedział szef rządu.

Także szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak zaprzeczył we wtorek wieczorem w TVN24, by w 2006 r. PO przygotowała dokument zakładający odwołanie prezydenta z urzędu. Wypowiedzi prezydenta i szefa TVP o tym, że taki dokument istniał Nowak określił jako "egzotyczne wypowiedzi". Jak dodał, "szkoda, że są one również udziałem pana prezydenta".

"Nie przypominam sobie byśmy przygotowywali taki dokument (...), nigdy nie było naszą intencją doprowadzać do usunięcia prezydenta z urzędu" - powiedział Nowak.

Nowak był pytany o to, czy dokumentem tym nie jest tekst Jacka Rostowskiego opublikowany w maju 2006 r. w nieistniejącym już tygodniku "Ozon".

W tekście tym Rostowski - jak cytował prowadzący - pisał m.in. że ewentualne przyspieszone wybory parlamentarne ówcześnie nie opłaciłyby się Platformie. Rostowski wyraził opinię, że "gdyby PO rządziła i PiS było główną partią opozycyjną, to obecny prezydent często sięgałby po weto". "Nie ma sensu zarówno dla PO jak i Polski, zastąpienie jednego kulawego rządu (...) innym, który byłby tak samo kulawy z powodu weta prezydenckiego" - pisał Rostowski. Rozwiązaniem według niego - jak wynika z tekstu cytowanego w TVN24 - byłaby zgoda PiS na podwójne wcześniejsze wybory - parlamentarne i prezydenckie.

"W zamian za zmianę okręgów na cztero-pięciomandatowe i głosowanie PO za samorozwiązaniem Sejmu na jesieni, co będzie korzystne dla PiS, prezydent mógłby zrezygnować ze stanowiska. Wtedy wybory prezydenckie zostałyby połączone z parlamentarnymi, co byłoby korzystne dla PO" - pisał Rostowski w maju 2006 roku.

Nowak podkreślił, że Rostowski pisząc te słowa był "niezależnym komentatorem, ekonomistą, wykładowcą szkół ekonomicznych w Londynie", dlatego tekst ten trudno traktować jako "oficjalną linię PO". Dodał, że nie znał wcześniej tego tekstu.

Szef gabinetu politycznego premiera podkreślił, że w 2006 r. PO nie planowała żadnego "gwałtownego ruchu na scenie politycznej" i nie planuje go również dzisiaj. "Musimy się nauczyć żyć z takim a nie innym prezydentem, trudno taki był wynik wyborów, my go szanujemy" - mówił Nowak.

Według niego prezydent powinien jasno powiedzieć z jakim dokumentem, który miał rzekomo zakładać odwołanie go z urzędu, się zapoznał. "Być może pan prezydent czytał konstytucję i tam jest rzeczywiście napisane jak ustępuje prezydent z zajmowanej funkcji albo jak można prezydenta usunąć z zajmowanej funkcji (...)" - powiedział Nowak.

ab, pap, keb