Prezydent zaniepokojony relacjami z Niemcami

Prezydent zaniepokojony relacjami z Niemcami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Prezydent Lech Kaczyński podkreślił podczas spotkania z polskimi ambasadorami, że naszemu krajowi zależy na dobrych stosunkach z Rosją, ale Polska nie może być niczyją strefą wpływów. Prezydent przyznał też, że jest zaniepokojony relacjami między Polską a Niemcami.

Jako dobre L. Kaczyński ocenił kontakty Warszawy z krajami bałtyckimi, Czechami, a także Gruzją, Ukrainą i Azerbejdżanem.

Prezydent pytał w swoim wystąpieniu do dyplomatów, czy "chcielibyśmy być w dobrych relacjach z Rosją". "Tak, chcielibyśmy. Gdyby to rzeczywiście były dobre stosunki, pewnie wzmacniałyby naszą pozycję, także w środku Unii" - odpowiadał.

Zdaniem L. Kaczyńskiego, dla dobrych relacji między naszymi państwami potrzebne jest jednak spełnienie przez Moskwę pewnych warunków. Jak dodał, wielokrotnie mówił o nich czołowym politykom rosyjskim. "Trzeba zrezygnować z tego, że Polska będzie sferą wpływów, a tej rezygnacji nie ma" - podkreślił.

Prezydent tłumaczył też, że kiedyś wydawało się, że gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej i NATO, to "problemy na wschodzie znikną". Jednak - ocenił L.Kaczyński - one nie znikły, "ponieważ Rosjanie potrafią dawać sobie radę także w dzisiejszych okolicznościach".

W tym kontekście prezydent zwrócił uwagę na olbrzymie wpływy Rosji w niektórych krajach UE. "W ramach europejskiej poprawności do niedawna przynajmniej - to się trochę zmienia - były dobre stosunki z Rosją" - mówił. "To jest coś, co nas obciąża" - zaznaczył Lech Kaczyński, mówiąc, że chętnie by ten problem rozwiązał, ale to dzisiaj jest jednak niezmiernie trudne.

Prezydent przyznał też, wymieniając najważniejsze kierunki polskiej polityki zagranicznej, że jest zaniepokojony relacjami między nami a Niemcami, które - jak jednocześnie przyznał - są dla nas niezmiernie ważne.

L. Kaczyński wyjaśniał, że jest zaniepokojony relacjami z Berlinem z tego względu, że w trakcie swojej prezydentury nie widział "żadnych niemieckich ustępstw w stosunku do Polski". Natomiast - jak mówił - widział ustępstwa strony polskiej, także poprzedniego rządu, które "były kwitowane niczym".

Prezydent ocenił, że w Unii Europejskiej, istnieje właściwie dyrektoriat dwóch stolic - Berlina i Paryża. Dodał, że "szczególna sytuacja Polski w Unii jest w jakiś sensie nie do po zazdroszczenia".

L. Kaczyński podkreślił jednocześnie, że Unia dała nam niezwykle dużo, a on "jest głębokich zwolennikiem" przynależności Polski do UE, ale trzeba - zdaniem prezydenta - wziąć pod uwagę także to, że Polska jest co prawda dużym krajem, ale "stosunkowo ubogim i szukającym swojego miejsca w UE". I z tego względu - ocenił Lech Kaczyński - potrzebne są nam dobre relacje z Litwą, Łotwą, Estonią i Czechami.

Zdaniem prezydenta, dyrektoriat w UE sześciu państw, o którym często mówi prezydent Francji Nicolas Sarkozy "to kompletna fikcja". L. Kaczyński zaznaczył, że w UE jest dyrektoriat trzech stolic - Berlina, Paryża i Londynu, a tak naprawdę tych dwóch pierwszych.

"I cała gra naszego państwa musi polegać na tym, żeby tę sytuację zmienić" - podkreślił prezydent. Jego zdaniem, jeżeli ta sytuacja będzie kontynuowana, to Polska będzie "w istocie wypełniaczem" "swojego rodzaju nowej potęgi światowej, jaką jest UE".

"A my musimy tam odgrywać rolę podmiotową" - oświadczył L. Kaczyński. Dodał, że nie polega ona na tym, żeby być najsłabszym wśród silnych, ale choć to rola niezwykle trudna powinna prowadzić do pewnej demokratyzacji w UE, tak by Unia nie była "republiką arystokratyczną".

Prezydent ocenił także, że kluczem na podwyższenie naszej pozycji w UE jest działanie w pewnej grupie regionalnej. Jednocześnie zaznaczył, że "w Grupie Wyszehradzkiej w tej chwili nie jest najlepiej" m.in. ze względu na silne napięcie między Słowacją w Węgrami.

W ocenie L. Kaczyńskiego, polska polityka zagraniczna koncentruje się na UE, ale także na Sojuszu Północnoatlantyckim. "NATO jest nam też potrzebne ze względów czysto obronnych, ponieważ nasz rosyjski partner się zmienia" - mówił prezydent.

L. Kaczyński podkreślił też, że bardzo mu zależało na zawarciu umowy w sprawie instalacji w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

"Dlaczego, jako prezydent, tak mocno naciskałem w sprawie zawarcia traktatu w sprawie tarczy? Istotnie bardzo mi na tym zależało. I to nie dlatego, że ja wierzę w to, że jeden silos z rakietami obroni Polskę przed ewentualnym atakiem z Iranu. Zresztą w ten atak (na Polskę) nie wierzę" - powiedział prezydent.

L. Kaczyński zaznaczył, że chodziło mu o to, aby "Amerykanie byli bardziej zainteresowani sytuacją w naszym kraju". "Ze względu na wartość tej instalacji myślę, że Ameryka jest bardziej zainteresowana tym, żeby Polska nie stała się przedmiotem wpływów innego, zewnętrznego wobec UE, państwa" - ocenił prezydent.

Jako bardzo ważny określił L. Kaczyński tzw. południowo-wschodni kierunek polskiej polityki, czyli relacje z Ukrainą, Gruzją, Azerbejdżanem.

"Jeżeli chodzi o ten kierunek, to nie jest to wynik romantycznego, czy tym bardziej emocjonalnego myślenia. Oczywiście w polskiej polityce jest tradycja pozytywistyczna i romantyczna. Ja jestem pewnie bliższy tej drugiej, ale to nie sfera emocji, to sprawa polskich interesów" - podkreślił prezydent.

W ocenie L. Kaczyńskiego, "jeżeli wziąć pod uwagę charakter elit tych krajów, to nie ma lepszego sposobu związania z Polską, jak wspólne interesy związane z energetyką". Zdaniem prezydenta, taki zamiar był z powodzeniem realizowany przez ostatnie dwa lata, ale "wydarzenia ostatnich tygodni stworzyły zagrożenia dla tego modelu".

W wieczornym spotkaniu w Pałacu Prezydenckim wzięli udział - oprócz goszczących w Polsce ambasadorów - przedstawiciele kierownictwa MSZ oraz Kancelarii Prezydenta z szefem Piotrem Kownackim.

Po 20-minutowym przemówieniu prezydent zaprosił gości na uroczystą kolację.

ab, pap