Zestrzelenie porwanego samolotu niekonstytucyjne

Zestrzelenie porwanego samolotu niekonstytucyjne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trybunał Konstytucyjny uchylił przepis pozwalający na zestrzelenie porwanego samolotu, który może być użyty do ataku terrorystycznego. Według TK, zapis jest nie do pogodzenia z konstytucyjnymi zasadami ochrony życia oraz godności człowieka, które uznano za priorytetowe.

Pięcioosobowy skład TK uwzględnił skargę I prezesa Sądu Najwyższego prof. Lecha Gardockiego na zapis prawa lotniczego z 2002 r. Zezwalał on MON na zniszczenie samolotu, np. gdy porwali go terroryści i może stanowić zagrożenie - jak w przypadku ataków z 11 września 2001 roku w USA.

TK zakwestionował prawo legalizujące umyślne pozbawienie życia niewinnych ludzi znajdujących się na pokładzie maszyny, na podstawie decyzji organu państwa - także dla ratowania życia osób zagrożonych atakiem na ziemi. TK podkreślił, że życie ludzkie nie może podlegać wartościowaniu.

Wyważając względy bezpieczeństwa publicznego oraz prawnej ochrony życia osób na pokładzie - TK "jednoznacznie przyznał priorytet wartościom, którymi są życie i godność człowieka". Według Trybunału, możliwa jest skuteczna walka z terroryzmem bez tak głębokiej ingerencji w prawa człowieka, jakim był ten przepis, a główne znaczenie powinny mieć środki prewencyjne.

TK uznał, że przepis powoduje "depersonifikację" i "urzeczowienie" ludzi nie będących agresorami, którzy stają się jedynie obiektem akcji ratunkowej skierowanej na zapobieganie prawdopodobnym większym stratom, jakie mogłoby wywołać uderzenie terrorystyczne. Za "z gruntu fałszywy" TK uznał argument, iż pasażerowie i załoga samolotu znaleźli się w takiej sytuacji wyłącznie wskutek bezprawnego działania zamachowców; pośrednio jest to bowiem przejawem "niepowodzenia państwa w realizacji pozytywnych obowiązków ochronnych".

Zdaniem TK, przepis był nieprecyzyjny i dawał nadmierną swobodę organom władzy. Przesłanki zestrzelenia samolotu ujęto w sposób bardzo ogólny - orzekł TK. Sędziowie ocenili, że kwestionowana regulacja była "jeszcze bardziej nieczytelna" przez skomplikowany system odesłań do ustawy o ochronie granicy państwowej i wydanego na jej podstawie rozporządzenia rządu. "Tymczasem ze względu na rangę konstytucyjnie chronionych dóbr, życia i godności ludzkiej, wymagania wynikające z zasad poprawnej techniki legislacyjnej powinny być przestrzegane w sposób szczególnie rygorystyczny" - uznał TK. Przepis nie nasuwałby - zdaniem TK - poważniejszych wątpliwości, gdyby zezwalał na zestrzelenie samolotu, na którego pokładzie są wyłącznie zamachowcy.

Sędzia Teresa Liszcz powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku, że możliwość uchronienia się od ataku przy użyciu porwanego samolotu jest w praktyce nierealna. Powołała się na mały obszar Polski, duże prędkości przelotowe i krótki czas dolotu do obiektów - celów ewentualnego zamachu. Podkreśliła, że właściwym sposobem uniknięcia takiego zamachu jest skuteczna ochrona lotnisk.

Werdykt jest ostateczny; wejdzie w życie po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw.

Po wyroku reprezentujący przed TK I prezesa SN prof. Włodzimierz Wróbel powiedział, że tracą moc tylko przepisy ustawowe, a pozostają regulacje wewnętrzne MON. Pytany, czy szef MON mógłby teraz podjąć decyzję o zestrzeleniu samolotu, prawnik odparł, że musiałby on "odpowiedzialnie zdecydować, które wyjście uznać za lepsze", choć mógłby odpowiadać za to karnie. Prof. Wróbel dodał, że wszystko zależy od "proporcji dóbr i sytuacji, jaka jest w samolocie", a standardy podjęcia decyzji musiałyby być "bardzo wysokie".

Lech Kaczyński uważa, że teoretycznie decyzja o zestrzeleniu samolotu powinna należeć do prezydenta. "Natomiast nigdy w życiu bym nie podjął decyzji o tym, żeby życie tracili kompletnie niewinni ludzie, którzy nie są od tego, żeby walczyć" - mówił prezydent w rozmowie z dziennikarzami w Elblągu.

Przedstawiciele Sejmu i MON bronili przed TK przepisu. O uznanie jego niekonstytucyjności wnosili - prócz przedstawiciela I prezesa SN - także reprezentanci prokuratora generalnego i MSWiA.

Przedstawiciel Sejmu Wojciech Szarama (PiS) porównał całą sytuację do istniejących od dawna w prawie instytucji obrony koniecznej lub stanu wyższej konieczności. Dodał, że osoby podejmujące tak trudny wybór muszą mieć pewność, że działają zgodnie z prawem i że nie będą odpowiadać karnie.

Adam Dymerski z MON podkreślał, że chodzi o akt samoobrony społeczeństwa przed atakiem. Zwrócił uwagę, że pasażerowie samolotu "i tak są poddani woli terrorystów". "Ci ludzie są skazani na śmierć przez sam fakt zawładnięcia statkiem. Ludzie na ziemi są tak samo bezbronni jak ci w powietrzu, ale wobec nich możemy jeszcze podjąć akcję ocalającą" - powiedział. Marcin Wereszczyński z MSWiA podzielił tezy I prezesa SN.

Prof. Wróbel replikował, że obrona konieczna pozwala na atak na agresora, ale nie na jego ofiarę, a w stanie wyższej konieczności można poświęcić tylko dobro niższe niż ratowane. Według niego, ratowanie większej liczby osób przy poświęceniu mniejszej jest niedopuszczalne. "Stwierdzenie, że pasażerowie porwanego samolotu za chwilę zginą jest o tyle niezasadne, że nigdy nie wiemy co się dzieje w takim samolocie" - podkreślił.

Po zamachach w USA uchwalono, że samolot, który przekroczył granicę albo wykonuje lot w polskiej przestrzeni bez zezwolenia, może być wezwany do: opuszczenia przestrzeni Polski, zmiany kierunku lub wysokości lotu, lądowania na wskazanym lotnisku. Może być zmuszony przez polskie lotnictwo wojskowe do lądowania, ostrzeżony, a w przypadku dalszego niestosowania się do wezwań - zniszczony. Decyzję podejmuje szef MON, a w przypadku maszyny wojskowej - Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych.

pap, em, keb