9 lat więzienia dla "Rakiety"

9 lat więzienia dla "Rakiety"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał karę dziewięciu lat więzienia dla Sebastiana Stója, ps. Rakieta. To jeden z pięciu mężczyzn, którzy w 2002 r. w Sosnowcu napadli na konwojentów wiozących pieniądze spółdzielni mieszkaniowej. Bandyci zastrzelili wówczas dwóch ochroniarzy.

Jak wykazało postępowanie, to nie Stój strzelał do konwojentów, ale jego dwaj kompani. W kwietniu tego roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na dziewięć lat więzienia za udział w napadzie. Obrona zaskarżyła wyrok domagając się zastosowania nadzwyczajnego złagodzenia kary.

"Nie było najmniejszych podstaw, by stosować tę instytucję" - powiedział w  ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Wojciech Kopczyński. Jak dodał, kara wymierzona Stójowi jest współmierna do stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości popełnionego przez niego czynu.

"Trudno mówić o sprawiedliwym wyroku. On kiedyś wyjdzie, a nasze dzieci nie  zobaczą już ojców" - skomentowała orzeczenie wdowa po jednym z konwojentów, Maria Wilk. Wcześniej, podobnie jak prokurator i szef Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw Józef Kogut domagała się utrzymania w mocy wyroku z I instancji. Tuż przed czwartkowym orzeczeniem mówiła, że sprawcy zaplanowali napad i nie liczyli się z ludzkim życiem, później podzielili łup.

"Nie jest to wyrok, który satysfakcjonuje urząd prokuratorski, ale też nie  sposób przyjąć, by kara była rażąco łagodna" - mówił w swoim wystąpieniu prokurator Jerzy Gajewski. Przed sądem okręgowym prokuratura domagała się dla  oskarżonego kary 11 lat pozbawienia wolności.

Obrońca Stója, mec. Waldemar Murek, przekonywał sąd odwoławczy, że jego klient zasługuje na nadzwyczajne złagodzenie kary, bo przyznał się do winy i  opisał okoliczności napadu. Sąd nie zgodził się z tym stanowiskiem.

Po wyroku mec. Murek ocenił, że orzeczenie jest słuszne, a apelację wniósł na  życzenie klienta. Po konsultacji z nim zapadnie decyzja, czy zostanie złożona kasacja do Sądu Najwyższego.

Do napadu na konwojentów wiozących pieniądze jednej z sosnowieckich spółdzielni mieszkaniowych doszło w kwietniu 2002 r. Bez ostrzeżenia bandyci ostrzelali kabinę ich samochodu. Spodziewali się ukraść ok. 450 tys. zł, ostatecznie zabrali 60 tys. zł. Według ustaleń śledztwa, do konwojentów strzelał Kamil G. - który jednak nie trafił żadnego z ochroniarzy - i Damian S.

Wiosną tego roku katowicki sąd okręgowy wymierzył Kamilowi G. karę 15 lat więzienia. Kolejny uczestnik napadu - Daniel Z. - został skazany na osiem lat pozbawienia wolności, a inny - Wojciech Ch. - na dwa lata i 11 miesięcy. Tamten wyrok jest jeszcze nieprawomocny. Damian S., który zabił obu mężczyzn, nigdy nie  zasiadł na ławie oskarżonych - kilka miesięcy po napadzie zginął podkładając bombę.

Stój był sądzony osobno, ponieważ przez cztery lata się ukrywał. W 2005 r. wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania (ENA), w 2006 r. został ujęty w  Hiszpanii i sprowadzony do Polski.

Według sądu okręgowego sprawcy nie planowali zabójstwa, chcieli dokonać kolejnego napadu. Chociaż rozbój był wykonany z pełną premedytacją, to jednak otwarcie ognia do konwojentów sąd uznał za "eksces". Sam Stój miał przy sobie pistolet gazowy; wiedział wprawdzie, że jego koledzy zabrali broń z ostrą amunicją, ale nie zdawał sobie sprawy, że będą strzelać do ochroniarzy, został skazany za rozbój z bronią.

Ten sam krąg przestępców, w tym i "Rakieta", ma na koncie dokonanie wielu innych napadów z bronią w ręku, podczas których przestępcy ukradli ok. 350 tys. zł. Pieniądze wydawali m.in. na alkohol, narkotyki i wynajmowanie mieszkań, w  których się ukrywali. Zdaniem prokuratury to niezwykle groźni, nieobliczalni i  brutalni przestępcy, którzy nie liczą się z ludzkim życiem. Pomagała im grupa ludzi ze środowiska niezwiązanego dotąd ze światem przestępczym.

Członkowie grupy zwykle działali w biały dzień, często pod wpływem alkoholu. W sierpniu 2002 roku chcieli zdobyć nowy pistolet maszynowy, ale nie mieli pieniędzy. Zaproponowali więc właścicielowi takiego pistoletu, że zapłacą po  napadzie. Ponieważ nie chciał się zgodzić, postanowili podłożyć bombę w jego samochodzie, zaparkowanym na osiedlowym parkingu w Dąbrowie Górniczej. Ładunek eksplodował podczas instalowania go, a montujący bombę Damian S. zginął na  miejscu.

Zdaniem prokuratury gangsterzy związani z zabójcami konwojentów z Sosnowca mają też na koncie inne podwójne morderstwo. Chodzi o zbrodnię z lipca 2000 r., do której doszło w Dąbrowie Górniczej. Akt oskarżenia w tej sprawie, obejmujący pięć osób, trafił do sądu w połowie ubiegłego roku.

ND, PAP