Wassermann: nikt mi nie przedstawił listy tajnych współpracowników UOP

Wassermann: nikt mi nie przedstawił listy tajnych współpracowników UOP

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Wassermann zaprzeczył, że otrzymał z ABW listę tajnych współpracowników UOP z początku lat 90.

"Chcę stanowczo zaprzeczyć, że taki fakt miał miejsce. Nikt nigdy mi nie  przedstawił takiej listy" - mówił b. koordynator ds. służb specjalnych na  konferencji prasowej w Sejmie.

Jak poinformowały "Gazeta Wyborcza" i Radio ZET, w 2006 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała ówczesnemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu listę nazwisk tajnych współpracowników UOP z początku lat 90. Według mediów lista, która liczyła ok. 20 nazwisk, miała klauzulę "ściśle tajne", zaś oprócz J. Kaczyńskiego dostali ją też prezydent Lech Kaczyński i  Wassermann. Według informacji medialnych prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo.

Zdaniem Wassermanna mogło dojść do popełnienia przestępstwa, polegającego na  tym, że organ ścigania został zawiadomiony o przestępstwie, którego on się nie  dopuścił.

"Deklaruję, że w tym zakresie złożę zawiadomienie do prokuratury" -  zapowiedział. Podkreślił, że on sam od kilku lat zajmuje się nadzorem nad służbami.

Jak tłumaczył, komisja ds. służb specjalnych zajmuje się bardzo istotnymi problemami dotyczącymi funkcjonowania w szczególności ABW i problemami, które pojawiły się wokół jej szefa Krzysztofa Bondaryka.

W ocenie Wassermanna, Bondaryk został powołany na szefa ABW "z rażącym naruszeniem prawa", bez opinii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Jak mówił poseł, Bondaryk pozostaje w rażącym konflikcie interesów. "Pobiera bowiem wysokie wynagrodzenie z firmy, w której pracował, a którą teraz kierowana przez niego instytucja - ABW - musi kontrolować" - tłumaczył.

Według niego, "te pieniądze są wypłacane za to, żeby nie ujawniał żadnych wrażliwych informacji, kiedy w tej firmie pracował".

Na czwartkowym posiedzeniu sejmowej komisji do spraw służb specjalnych Wassermann złożył w tej sprawie oświadczenie. Zdaniem przewodniczącego speckomisji Jarosława Zielińskiego (PiS), Wassermann ma podstawy przypuszczać, że publikacja "nieprzypadkowo ukazała się teraz, kiedy miał objąć stanowisko przewodniczącego".

Rotacją na obejmowanym na pół roku stanowisku komisja ma się zająć w  styczniu. Zgodnie z przyjętą regułą komisji szefuje zawsze przedstawiciel opozycji. "Będziemy się domagać, by ta zasada została zachowana. Służby specjalne zawsze mają tendencję do autonomizacji. Nadzór rządu jest iluzoryczny, ponieważ nie ma ministra-koordynatora. Jeżeli koalicja przejęłaby przewodnictwo, oznaczałoby to brak kontroli nad służbami" - powiedział Zieliński.

W listopadzie "Gazeta Wyborcza" podała, że w liście przekazanym premierowi szef CBA Mariusz Kamiński napisał, że Bondaryk "otrzymuje ze spółki Polska Telefonia Cyfrowa wynagrodzenie znacząco przekraczające miesięczne pobory uzyskiwane przez niego w ABW", a funkcjonariuszom odmawia udzielenia żądanych informacji.

Według mediów w wyniku trwającej od 14 marca 2007 r. kontroli majątku szefa ABW, CBA oskarżyło Bondaryka, że ukrył wysokość wypłaty, którą przyznano mu, gdy odchodził z dyrektorskiej funkcji w PTC, operatorze sieci komórkowej Era. Suma ta miała wynosić 1,5 mln zł. Szef ABW, zapewniał, że w swym oświadczeniu majątkowym nie ukrywał dochodów. Złożył też zawiadomienie do prokuratury w  sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA.

Wassermann zwrócił uwagę, że samo funkcjonowanie ABW jest "fatalne". "Brak sukcesów, natomiast są skandaliczne wpadki" - mówił.

Zaliczył do nich m.in: raport na temat incydentu w Gruzji z udziałem prezydenta, kompromitację przy akcji przejęcia narkotyków z Ameryki Południowej, która miała być realizowana ze służbami amerykańskimi, a została zepsuta przez polskie służby.

"To świadczy o tym, że służby pozbawione są kontroli, zajmują się czymś innym niż to, co nakłada na nich obowiązek ustawowy" - przekonywał.

Mówił także, że dotarły do niego informacje od współpracowników, którzy pozostali w ABW, że byli zmuszani do składania oświadczeń mających go obciążyć, iż "nieprawidłowo postępował z dokumentami klauzulowanymi".

Podkreślił, że 21 grudnia upływa termin ważności jego certyfikatu dostępu do  informacji niejawnych, a w czwartek ma nastąpić zmiana przewodniczącego sejmowej komisji ds. służb specjalnych, którym - podkreślił - powinien "według reguł w  niej panujących" zostać właśnie on.

"Uważam, że są przesłanki do uzasadnionego podejrzenia, że jest to akcja mająca uniemożliwić objęcie przeze mnie funkcji przewodniczącego komisji" -  zaznaczył. "Jest to akcja, która może być pretekstem do nieprzedłużenia mi certyfikatu" - dodał.

Wassermann pytany był także o możliwość przesłuchania przez prokuraturę prezydenta Lech Kaczyńskiego w sprawie przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa.

"Doskonale rozumiem sytuację prezydenta, który znajduje się pod jeszcze większą presją tego typu działań niż ja" - mówił poseł.

ND, PAP