Prezydent gotowy do współdziałania z rządem w obliczu kryzysu

Prezydent gotowy do współdziałania z rządem w obliczu kryzysu

Dodano:   /  Zmieniono: 
AF PAP Źródło: PAP
Prezydent Lech Kaczyński zadeklarował w sejmowym orędziu, że jest gotowy do współdziałania w tworzeniu "dobrego, całościowego planu antykryzysowego". Wezwał rząd do rzetelnego informowania społeczeństwa o sytuacji gospodarczej i o działaniach, które zamierza podjąć w obliczu kryzysu.

L. Kaczyński podkreślił, że rosnące bezrobocie to najbardziej odczuwalny i  dotkliwy skutek kryzysu w Polsce. W jego ocenie, w najbliższym czasie konieczna będzie głęboka nowelizacja budżetu. Prezydent pytał, czy prace w tym kierunku zostały już rozpoczęte i jak rząd wyobraża sobie przeprowadzenie noweli bez współpracy z nim i opozycją.

Prezydent zaproponował też, by "rozważyć" obniżkę stawki podatku od towarów i  usług do poziomu 18-19 proc. Opowiedział się za zwiększeniem kwoty wolnej od  podatku PIT dla osób z niskimi rentami i emeryturami. Natomiast "wielce ryzykowne" byłoby - zdaniem L. Kaczyńskiego - wprowadzenie euro w warunkach kryzysu.

Rozpoczynając orędzie prezydent powiedział, że osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji związanej z kryzysem światowym.

"Cały świat przeżywa dziś kryzys finansowy i gospodarczy w rozmiarach niespotykanych od dziesięcioleci. Niezależnie od jego dalszego przebiegu, oczywiste jest, że czeka nas okres silnego spowolnienia lub zatrzymania wzrostu gospodarczego" - ocenił.

Według Lecha Kaczyńskiego, teraz chodzi o to, by nie potęgować skutków kryzysu poprzez zaniechania i brak współpracy między najważniejszymi organami państwa. Jednocześnie pytał, "dlaczego tworzenie pakietu antykryzysowego postępuje tak wolno".

Skutki społeczne kryzysu mogą być - jego zdaniem - "bardzo poważne". "Te niepokojące perspektywy muszą budzić zatroskanie, jednak osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji" - powiedział.

Jak dodał, "nadszedł czas, by postawić fundamentalne pytanie o kondycję gospodarki i sposoby radzenia sobie z kryzysem". "Nieodzowne jest państwo, które ustanawia jasne reguły i troszczy się o ich przestrzeganie, tym bardziej w  trudnym czasie, a taki właśnie przeżywamy" - powiedział prezydent.

"W imieniu Polek i Polaków jestem uprawniony i czuję się zobowiązany, żeby zadać pytanie, jaka jest naprawdę sytuacja gospodarcza" - pytał Lech Kaczyński.

Prezydent podkreślił, że rząd ponosi główną odpowiedzialność za politykę gospodarczą i finansową. "Pytam zatem, co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu" - mówił.

Jak dodał, nie sposób ignorować coraz liczniejszych sygnałów o zagrażającej Polsce stagnacji lub nawet recesji. Prezydent powołał się na prognozę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która przewiduje, że w 2009 r. w Polsce PKB spadnie o 0,7 proc. i prognozę Komisji Europejskiej, według której PKB w  Polsce ma spaść o 1,4 proc.

"Obiektywne dane o polskiej gospodarce budzą niepokój (...) spada tempo inwestycji krajowych, rośnie bezrobocie" - mówił Lech Kaczyński. W ocenie prezydenta, utrata pracy dla obywateli i ich rodzin to najbardziej odczuwalny i  dotkliwy skutek kryzysu, coraz powszechniej stosowane są redukcje zatrudnienia.

"Niektóre prognozy mówią, że bezrobocie na koniec roku może osiągnąć nawet 14 proc. Są również prognozy - mam nadzieję nadmiernie pesymistyczne - które mówią o 16 proc. Pracę może stracić (...) prawie milion Polaków w ciągu jednego roku" - mówił prezydent.

"To skądinąd powrót do choroby, która trawiła nasz kraj przez więcej niż pół pokolenia. Dlatego tych danych nikomu nie wolno lekceważyć" - oświadczył prezydent. Zaznaczył przy tym, że szczyt bezrobocia spodziewany jest dopiero w  połowie przyszłego roku.

Zdaniem L. Kaczyńskiego, kryzys zachwiał polskim systemem finansowym. Prezydent zwrócił uwagę, że "bardzo wyraźnie spada aktywność kredytowa banków, pogarsza się sytuacja krajowego systemu bankowego".

Jednak - w jego ocenie - to  zagrożenie można przekuć w sukces, "odwracając tendencję malejącego udziału czynnika publicznego i kapitału krajowego w sektorze finansowym, a zwłaszcza bankowym".

"To może być moment na aktywne i odważne działania państwowego banku w celu znaczącego powiększenia jego udziału w naszym rynku finansowym" - uważa L. Kaczyński.

Wraz ze spadkiem aktywności gospodarczej - mówił L.Kaczyński - "rośnie niestety także inflacja". Jak podkreślił, jeszcze w styczniu wynosiła ona 2,8 proc., a w kwietniu osiągnęła już 4 proc.

Jego zdaniem, postawa wobec kryzysu - która wyraża się w mechanicznych cięciach finansowych - to "droga donikąd, sprzeczna z zaleceniami najważniejszych międzynarodowych organizacji gospodarczych".

Apelował też do rządu, aby nie kontynuował "mechanicznego, sprzecznego z  obowiązującą ustawą budżetową ograniczania wydatków". Prezydent wskazał, że  praktycznie wszystkie państwa zachodnioeuropejskie, a także Stany Zjednoczone "bardzo aktywnie od wielu miesięcy usiłują ożywić procesy rozwojowe poprzez stymulowanie popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego".

"Natomiast rząd polski postępuje jakby odwrotnie. Taka polityka prowadzi do  spowolnienia naszej gospodarki" - stwierdził prezydent.

Jak mówił, "siła gospodarki bierze się z ludzkiej pracy, to ona prowadzi do  dobrobytu". "Nie wolno dokonywać cięć wydatków, jeśli efektem tego staje się wzrost bezrobocia, spadek produkcji i dekapitalizacja majątku" - dodał L. Kaczyński.

Nie można też - mówił prezydent - ograniczać wydatków, które mają decydujące znaczenie dla konkurencyjności Polski. "Nie możemy sobie pozwolić na  ograniczenie nakładów na infrastrukturę, naukę, zdrowie i bezpieczeństwo Polski, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne" - podkreślał Lech Kaczyński.

Jednocześnie prezydent pytał, w jaki sposób rząd zamierza wypełnić dziurę budżetową. W jego ocenie, stan budżetu państwa i finansów publicznych jest szczególnie niepokojący i niejasny.

"Wykonanie budżetu mocno szwankuje, już od 2008 roku. Powstały wtedy poważne problemy z finansowaniem podstawowych zadań państwa" - mówił L. Kaczyński. Podkreślił, że po czterech miesiącach zakładanego deficytu budżetowego w  wysokości 18 miliardów 190 milionów złotych, mamy już niedobór w wysokości 15 miliardów 340 milionów złotych. Jak dodał, to stanowi 84,3 proc. planowanego deficytu na cały obecny rok.

W jego opinii, "jeszcze większy znak zapytania wisi nad stanem finansów publicznych jako całości", a rząd wysyła "niespójne sygnały nie tylko do  własnych obywateli, lecz także do ważnych instytucji zewnętrznych, takich jak Komisja Europejska".

Według L. Kaczyńskiego, w grudniu, kiedy rząd przedstawiał Komisji szacunki dotyczące deficytu budżetowego, określił go na poziomie 2,7 proc. PKB. Tymczasem - jak zaznaczył - w tym roku okazało się, że faktycznie wyniósł on 3,9 proc. PKB. "Czyli znacznie powyżej kryteriów z Maastricht" - mówił prezydent.

Jego zdaniem, w 2007 roku deficyt całego sektora finansów publicznych wynosił 1,9 proc. PKB. "Teraz rząd w przesłanej do Eurostatu prognozie szacuje deficyt sektora na 4,6 procent. W związku z tą sytuacją zapowiada się już rozpoczęcie w  stosunku do Polski procedury nadmiernego zadłużenia, co grozi nam karą wstrzymania wypłat i części przyznanych nam dotacji" - mówił L. Kaczyński.

Zaznaczył, że aby deficyt budżetowy przedstawiał się lepiej, rząd przesunął wydatki z budżetu do różnych instytucji, np. do Krajowego Funduszu Drogowego. Podkreślił, że pomimo tego szacunkowy deficyt budżetu państwa został wykonany w  pierwszych czterech miesiącach tego roku w 84,3 proc.

Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, w tym tempie sytuacja zmierza do tego, że roczny deficyt sektora finansów publicznych zamknie się na poziomie 4,6 proc. PKB. Przypomniał, że Komisja Europejska prognozuje, że może to być aż 6,6 proc. PKB.

"Sytuacja robi się naprawdę poważna, a to by oznaczało, że w kasie publicznej realnie zabraknie w tym roku co najmniej 40 mld zł" - mówił prezydent. "Zgodnie z podstawowymi zasadami państwa demokratycznego, parlament i opinia publiczna powinny być już dawno poinformowane co rząd zamierza w tej sytuacji zrobić" -  dodał.

Lech Kaczyński przywoływał w orędziu wskaźniki gospodarcze z czasów, gdy rządy w Polsce sprawowało PiS i porównywał je ze wzrostem, gdy ster władzy przejęła PO.

Jak zaznaczył, jeszcze niedawno sytuacja budżetu państwa oraz finansów publicznych była "dobra, uporządkowana i przejrzysta". Przypominał, że w 2006 wzrost gospodarczy wyniósł 6,2, a w 2007 roku 6,7 proc. PKB, a obecnie wynosi 1,9 proc. Dodał, że w roku 2008, a więc - jak podkreślił - jeszcze przed dotarciem do Polski symptomów światowego kryzysu - wzrost wyniósł 4,9 proc.

Prezydent mówił, że obecny rząd przyjął restrykcyjny kurs polityki ekonomicznej, akcentując, że zamierza zmniejszyć deficyt budżetowy nawet kosztem wzrostu. Jego zdaniem, gabinet Donalda Tuska ma poważny problem ze wykonaniem tego programu, gdyż stygnąca gospodarka coraz słabiej zasila budżet państwa.

Lech Kaczyński zaznaczył, że dla większości ekonomistów w Polsce oczywiste było, że tegoroczny budżet oparty został na zbyt optymistycznych założeniach wzrostu gospodarczego i dochodów budżetowych.

Jego zdaniem, w najbliższym czasie konieczna będzie głęboka nowelizacja budżetu. Prezydent pytał w orędziu, czy prace w tym kierunku zostały już rozpoczęte i jak rząd wyobraża sobie przeprowadzenie noweli bez współpracy z nim i opozycją.

W ocenie L. Kaczyńskiego, im później nastąpi nowelizacja ustawy budżetowej, "tym większe będą dodatkowe, niepotrzebne konsekwencje dla obywateli, samorządów i przedsiębiorstw". Prezydent pytał, czy szukając dodatkowych dochodów rząd zdecyduje się na nałożenie na społeczeństwo nowych podatków.

W jego ocenie, przyjmowanie euro z pewnością nie jest żadnym panaceum na  bolączki wynikające z kryzysu. Jak zaznaczył, w warunkach kryzysu wprowadzenie euro byłoby "wielce ryzykowne".

Według prezydenta, konieczność utrzymania kursu złotego w stosunku do euro w  ramach tzw. węża walutowego wymagałaby restrykcyjnej polityki fiskalnej, co - w  jego opinii - groziłoby m.in. dalszym wzrostem bezrobocia i spadkiem wzrostu gospodarczego.

"Dobrze się stało, że pan minister finansów przyznał w końcu, że w tej chwili ścieżka szybkiego przyjmowania euro jest nierealistyczna. Było to oczywiste od  samego początku" - stwierdził L. Kaczyński. Przyznał, że kryzys odbił się na  kursie złotego, ale - jak zaznaczył - słaby złoty pomaga polskim eksporterom.

Prezydent zarzucił rządzącym, że Polska nie spożytkowała w 2008 roku bezzwrotnych środków unijnych na sumę 20 mld zł. Jak podkreślił, rząd - dla  przezwyciężenia kryzysu - powinien zabiegać o to, aby fundusze unijne przydzielone nam na lata 2011-2013 trafiały do nas jak najwcześniej.

"Problem polega także na tym, że warunkiem współfinansowania przez Unię każdego projektu jest wniesienie przez stronę polską własnego wkładu. Zatem jeśli brakuje budżetowi funduszy, to znacząco ograniczamy nasze możliwości korzystania ze środków unijnych" - zaznaczył L.Kaczyński.

Prezydent upomniał się też o "właściwy ład informacyjny w społeczeństwie". "Demokracja potrzebuje prawdy, wyjątkowo u nas skądinąd deficytowego towaru" -  powiedział.

L. Kaczyński uważa, że "potrzebna jest nowa jakość współpracy, działanie łagodzące skutki kryzysu, chroniące grupy, które znajdą się w najtrudniejszej sytuacji, działania dobrze przygotowane, ale i przejrzyście, jasno przedstawione opinii publicznej".

Jak zapewnił, jego intencją jest, aby "przyczynić się do pobudzenia wysiłków i do jak najszerszego porozumienia politycznego i społecznego". "Kryzys to  próba, z którą musimy się zmierzyć, łącząc siły i pomysły. Potrzebna jest nam solidarność na te trudne czasy" - dodał prezydent.

Zadeklarował "gotowość współdziałania w tworzeniu dobrego całościowego planu antykryzysowego". "Stajemy wobec wielkiego wyzwania nie tylko gospodarczego, ale  także w sferze wartości i zasad. Nie może zabraknąć odpowiedzialności tam, gdzie idzie o przyszłość Polski i polskiego społeczeństwa, tak właśnie pojmuję służbę ojczyźnie swoją, ale także innych" - podkreślił prezydent, kończąc ponad półgodzinne orędzie.

Orędzie prezydenta może wywołać w Polakach strach, tymczasem sytuacja naszej gospodarki jest daleka od dramatu - powiedział Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha.

W piątek w sejmowym orędziu prezydent Lech Kaczyński mówił, że cały świat przeżywa dziś kryzys finansowy i gospodarczy w rozmiarach niespotykanych od dziesięcioleci, "jednak osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji".

Prezydent apelował do rządu, aby nie kontynuował mechanicznego ograniczania wydatków. Wskazał, że państwa zachodnioeuropejskie oraz USA "bardzo aktywnie od wielu miesięcy usiłują ożywić procesy rozwojowe poprzez stymulowanie popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego".

Niskie zadłużenie sektora prywatnego, poszanowanie prawa, stabilne finanse publiczne to trzy fundamenty polskiej gospodarki, którym zawdzięczamy "relatywnie silną" pozycję Polski w obliczu światowego kryzysu - mówił z kolei minister finansów Jacek Rostowski.

"Kreowanie pieniądza przez wydatki publiczne to polityka, która nie przyniosła efektów ani w Stanach Zjednoczonych w czasie wielkiego kryzysu, ani współcześnie, kiedy +na kredyt+ rozwijały się kraje nadbałtyckie" - ocenił ekspert Centrum im. A.Smitha.

Według raportu Banku Światowego, kraje bałtyckie odnotowały dwucyfrowe spadki PKB od początku kryzysu i m.in. ze względu na nierównowagę ich finansów mają najgorsze perspektywy w regionie.

Odnosząc się do sugestii prezydenta obniżenia stawki VAT ekspert zauważył, że powinno się zmniejszać opodatkowanie produkcji, a nie konsumpcji. "Nie będzie konsumpcji bez produkcji. Prezydent zaprzeczył sam sobie, mówiąc o pobudzaniu gospodarki przy jednoczesnym zaostrzaniu regulacji wobec przedsiębiorców" - dodał.

Prezydent ocenił w Sejmie, że "można by rozważyć" obniżkę stawki podatku od towarów i usług z obecnych 22 proc. do poziomu 18-19 proc. Opowiedział się też za zwiększeniem kwoty wolnej od podatku PIT dla osób z niskimi rentami i emeryturami.

Jabłoński sceptycznie odniósł się też do pomysłu zwiększenia kwoty wolnej od podatków dla emerytów i rencistów. "A czemu nie dla nauczycieli albo strażaków? Przychody gospodarstw domowych tylko wtedy się zwiększa, gdy polepszy się kondycja przedsiębiorstw i wzrośnie produkcja" - uzasadnił.

Jabłoński dobrze ocenił za to dotychczasową fiskalną i monetarną politykę rządu. Uznał, że dzięki "wytrzymaniu presji" i nie popadaniu w histerię rząd obronił stabilność złotówki, upłynniając część środków unijnych. "Dobrze też, że rząd nie zwiększył ponad miarę deficytu budżetowego; kraje takie jak USA czy Francja odczują wkrótce skutki pompowania pustego pieniądza" - powiedział.

Uważa on jednak, że dla pobudzenia produkcji rząd powinien zająć się zmniejszaniem obciążeń podatkowych kosztów pracy oraz zwiększeniem elastyczności na rynku pracy. Pozwoli to lepiej - w jego opinii - wykorzystać bogate w Polsce zasoby pracy i naturalną przedsiębiorczość Polaków.

Prezydent zachowywał się jak wielki księgowy, premier opowiadał bajki, a minister finansów gawędził - tak piątkowe orędzie Lecha Kaczyńskiego oraz informację o sytuacji gospodarczej Polski przedstawioną przez Donalda Tuska i Jacka Rostowskiego ocenił szef klubu Lewicy Wojciech Olejniczak.

Jego zdaniem piątkowe orędzie prezydenta i informacja rządu "zostały wywołane w związku z toczącą się kampanią do Parlamentu Europejskiego".

"Prezydent chciał i to uczynił, włączył się w prowadzenie kampanii wyborczej PiS. Wystąpił jak lider PiS, jak lider opozycji, mający cechy wielkiego księgowego, który dobrze się przygotował, ale ma też wiele wątpliwości i zadaje bardzo wiele pytań" - mówił szef klubu Lewicy podczas sejmowej debaty.

Premier z kolei - w ocenie Olejniczaka - postanowił "dalej opowiadać bajki". "Taką bajkę nam dzisiaj zaserwował, a bajka, jak to bajka, zawsze musi dobrze się skończyć" - dodał. Minister finansów natomiast - mówił polityk Sojuszu - "gawędził jak zwykle, tylko nic z tego nie wynika".

Jak podkreślił, po informacji rządu oczekiwał konkretów i odpowiedzi na pytanie jak będzie kształtował się budżet w czerwcu. "Jeżeli pan to wie, to oczekujemy, że nam pan to powie, jeżeli tego pan nie wie, to oznacza, że nie nadaje się pan na tę funkcję" - mówił Olejniczak, zwracając się do ministra finansów.

Jak dodał, chce dowiedzieć się także, "w których obszarach będą cięcia w związku z niższymi wpływami do budżetu".

"Z wielkim hukiem kilka miesięcy temu premier ogłosił, że Polska wstąpi do strefy euro w 2012 roku. Chciałbym, aby dzisiaj z wielkim hukiem jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego ogłosił, że Polska nie wstąpi nie tylko w 2012 roku, 2013, 2014, ale nie wiadomo czy damy radę w 2015" - zaznaczył szef klubu Lewicy.

Jego zdaniem, część problemów wynika "z błędnych decyzji, które zostały podjęte za czasów rządów PiS, niestety przy pełnym poparciu polityków PO".

"Ramię w ramię w sprawie różnych pakietów głosowaliście razem. Dzisiaj też nie ma takiego głosowania w Sejmie, które by rząd zaproponował w zakresie rozwiązań antykryzysowych, którego by PiS nie popierał" - dodał Olejniczak.

Trudno nie zgodzić się z większością słów z prezydenckiego orędzia Lecha Kaczyńskiego, jednak trudniej z receptami, jakie podał na walkę z kryzysem - ocenił główny ekonomista PricewaterhouseCoopers prof. Witold Orłowski.

Jak dodał, na uwagę zasługuje zapowiedź prezydenta o gotowości do współpracy w sprawie utworzenia planu antykryzysowego.

"Rząd może uważać, że dzisiejsza wypowiedź prezydenta była w mniejszym czy większym stopniu polityczna i może mieć o to pretensje. (...) Ale prawdą jest, że trudno jest się nie zgodzić z większością prezydenckich słów. Niekoniecznie z receptami, które pan prezydent podał, jako sposobami na walkę z kryzysem" - powiedział PAP Orłowski.

Prezydent Lech Kaczyński w swoim orędziu wygłoszonym w piętek w Sejmie zaproponował m.in., by "rozważyć" obniżkę stawki podatku od towarów i usług do poziomu 18-19 proc. Opowiedział się za zwiększeniem kwoty wolnej od podatku PIT dla osób z niskimi rentami i emeryturami.

"Argument pana prezydenta, że trzeba się uczyć od bardziej doświadczonych gospodarek, jak np. brytyjskiej, jest o tyle chybionym, że to są różne gospodarki w zupełnie różnej sytuacji. W przypadku naszej gospodarki recepty brytyjskie są nie na miejscu. Brytyjczycy cierpią z powodu małych wydatków konsumentów, my cierpimy z powodu obniżonego eksportu i inwestycji zagranicznych i na to obniżki VAT nie są żadną receptą" - powiedział Orłowski.

Jak dodał, nie ma prostych recept na rozwiązanie problemów polskiej gospodarki, należy znaleźć kompromis np. między obniżkami wydatków a deficytem. "Znalezienie kompromisu nie jest proste. Pan prezydent mówił to tak, jakby to były takie proste, oczywiste recepty, co należy robić, że w ogóle rządowi to nie przyszło do głowy" - powiedział ekonomista.

"To przemówienie prezydenta jest o tyle dziwne, że ono było strasznie nierówne, również pod względem merytorycznym. (...) Mam wrażenie, że panu prezydentowi różne osoby pomagały pisać to przemówienie. Dlatego że z pierwszej części wynikało, iż prezydent jest najbardziej zmartwiony tym, co się dzieje z deficytem i tym, że to może doprowadzić do konieczności gwałtownych cięć wydatków. Z kolei z drugiej części wynikało, że nie ma lepszej rzeczy w tej chwili dla gospodarki niż zwiększanie deficytu. To jest pewna niespójność" - zauważył Orłowski.

Zdaniem Orłowskiego, rząd nie odpowiedział prezydentowi na pytanie, w jaki sposób zamierza wypełnić dziurę budżetową. "Cały czas to pytanie prezydenta pozostaje aktualne. (...) Powinna być klarowniejsza odpowiedź rządu, a brak tej odpowiedzi oznacza, że rząd jej nie ma" - ocenił Orłowski.

"Jeśli przyjąć za dobrą monetę ostatnie słowa prezydenta, że jest gotowy do współdziałania w tworzeniu całościowego planu antykryzysowego, to gdyby się to zrealizowało, byłaby to najwłaściwsza rzecz" - zauważył ekonomista. Jak dodał, w jego ocenie "sytuacja bardziej kwalifikowała się do zwołania Rady Gabinetowej, niż wygłoszenia orędzia w Sejmie"

ND, PAP, keb