Napieralski będzie namawiał PO by nie zrywała koalicji medialnej

Napieralski będzie namawiał PO by nie zrywała koalicji medialnej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Klub Lewicy chce przekonać PO, by wycofała się z niektórych poprawek do nowej ustawy medialnej, przyjętych w zeszłym tygodniu przez Senat. SLD nie podobają się zapisy dotyczące finansowania mediów i wpisanie do katalogu ich zadań obowiązku wspierania chrześcijańskiego systemu wartości. Platforma sugeruje, że może się wycofać.
We wtorek w tej sprawie spotykają się szef SLD i przewodniczący klubu Lewicy Grzegorz Napieralski oraz przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski. W niedzielę poseł Lewicy Ryszard Kalisz zapowiedział w Radiu Zet, że jeżeli senackie poprawki nie zostaną usunięte z ustawy medialnej, jego klub "z wielką przykrością" poprze ewentualne weto prezydenta.

Chodzi m.in. o poprawkę zakładającą, że KRRiT określając w projekcie budżetu kwotę na media publiczne, nie jest związana żadnym limitem. W wersji przyjętej przez Sejm KRRiT obowiązywało minimum w wysokości ok. 880 mln złotych (czyli tyle ile media publiczne uzyskały z abonamentu w 2007 roku). Zgodnie z ustawą medialną (zarówno w wersji uchwalonej przez Sejm, jak i po poprawkach Senatu) ostateczną decyzję w sprawie wysokości funduszy dla mediów publicznych podejmuje Sejm, a rekomendacja KRRiT dotyczy tylko projektu budżetu.

"Donald Tusk trochę zachowuje się jak Andrzej Lepper, gdzie tylko można populistycznie krzyknąć tam krzyczy. Raz już się sparzył na ustawie o partiach politycznych, więc aby nie sparzył się drugi raz, bo dzisiaj Polacy mu tego nie wybaczą" - ostrzegał w poniedziałkowej rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Napieralski.

Jak zaznaczył, będzie namawiał Chlebowskiego, by PO pozostała w "koalicji medialnej". "W grudniu zeszłego roku doszło do porozumienia między PSL, Platformą i SLD, został przygotowany projekt, nad którym pracowaliśmy wiele miesięcy" - przypominał szef Sojuszu.

Jego zdaniem, zmiany w Senacie zwłaszcza te dotyczące finansowania mediów to wycofanie się PO z jednego z najważniejszych ustaleń między partiami.

"To może doprowadzić do upadku lub prywatyzacji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia, na co my się absolutnie nie możemy zgodzić. Jeżeli ktoś chce zniszczyć media publiczne, to niech dalej taką politykę uprawia" - podkreślił szef Sojuszu.

Tymczasem marszałek Sejmu Bronisław Komorowski uważa, że cały problem jest pozorny. "Dotychczasowy zapis w ustawie, która wyszła z Sejmu do Senatu nie stwarzał 100 proc. gwarancji sztywnego poziomu finansowania mediów publicznych" - powiedział dziennikarzom.

Jak zaznaczył najważniejsze będą zapisy, jakie znajdą się w ustawie budżetowej. Podkreślił, że wcale nie jest powiedziane, że będą to propozycje gorsze dla mediów publicznych niż te, które były zapisane jako wstępne sugestie w ustawie medialnej przed zmianami Senatu.

"Po drugie, decyzje Senatu są decyzjami Senatu, a ta ustawa wraca do Sejmu, gdzie będzie dyskutowany ostateczny jej kształt" - zwrócił uwagę Komorowski.

Przypomniał również, że ustawa nie była propozycją rządową, a poselską (a to właśnie rządowi, a dokładniej ministrowi finansów nie podobał się przepis mówiący o 880 mln zł dla mediów publicznych).

"Wydaje mi się, że należy się liczyć z mocnym stanowiskiem klubów poselskich" - ocenił Komorowski. Jak dodał odnosi wrażenie, że PO nie upiera się przy zapisie, który zakłada, że KRRiT określając w projekcie budżetu kwotę na media publiczne nie jest związana żadnym limitem. "To jest decyzja Senatu, a nie klubu sejmowego, więc tutaj otwiera się pole do debaty" - podkreślił marszałek.

Zapowiedział, że w zależności od tego jaki będzie miała przebieg ta debata będzie "wcześniej, albo później" kierował nowelizację wraz z poprawkami Senatu pod głosowanie w Sejmie.

Część mediów i polityków komentujących poprawki Senatu mylnie interpretuje, że to Senat odebrał mediom publicznym gwarancje otrzymywania corocznie określonej kwoty z budżetu państwa. Tymczasem brak takich gwarancji obowiązywał już w tekście uchwalonym przez Sejm.

To Sejm bowiem przyjął rozwiązanie, że kwotę na media określa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w projekcie ustawy budżetowej. Projekt budżetu podlega zaś ocenie parlamentu, który w żaden sposób nie jest związany wnioskiem KRRiT. Uwagę zwracało na to m.in. Biuro Legislacyjne Senatu i to ono właśnie zaproponowało poprawkę (popieraną następnie przez PiS oraz senacką komisję finansów), by kwotę na media sztywno gwarantował budżet. Senat jednak tej poprawki nie przyjął.

Senacka poprawka w zakresie finansowania znosi natomiast wpisane przez Sejm minimum 880 mln zł, o które KRRiT miała wnosić w projekcie budżetu. Senat zniósł ten limit, co oznacza, że KRRiT może wnioskować w projekcie budżetu na media zarówno o mniejsze, jak i większe pieniądze. Lewicy nie podoba się też zapis o wpisaniu do katalogu zadań mediów publicznych obowiązku wspierania chrześcijańskiego systemu wartości.

"Polska jest państwem świeckim - dla wierzących i niewierzących; dla wierzących w religię rzymskokatolicką, dla wyznawców religii prawosławnej i nie zapisujmy żadnej religii w tej ustawie, niech telewizja będzie dla wszystkich" - mówił szef Sojuszu. "Te dwa zapisy są do nas nie do przyjęcia" - dodał Napieralski.

Jeżeli nie dojdzie do porozumienia między ugrupowaniami Lewica może podtrzymać ewentualne weto prezydenta. Do jego odrzucenia potrzeba w Sejmie większości 3/5 głosów - koalicja PO-PSL nie ma tylu posłów.

pap