Prezydencki minister przed komisją hazardową? PiS: to polityczna zagrywka

Prezydencki minister przed komisją hazardową? PiS: to polityczna zagrywka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł PO Sławomir Neumann chce, by przed komisją śledczą ds. afery hazardowej stanął b. prezydencki minister Robert Draba, bo jego nazwisko pojawia się w przekazanym komisji dokumencie o pracach nad projektami zmian w tzw. ustawie hazardowej z l. 2001-2009, które nie zostały przekazane do Sejmu lub zostały z niego wycofane. Zdaniem Lewicy, na taką decyzję jest jeszcze za wcześnie, a PiS uważa, że to wykorzystywanie komisji do politycznych celów.
W ostatnich dniach w mediach pojawiły się informacje o tym, że prezydenccy ministrowie brali udział w pracach w 2007 r. nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej. Draba skierował w piątek do szefa Kancelarii Prezydenta list, "w związku z ukazaniem się w czwartek na niektórych portalach internetowych informacji o rzekomym lobbingu na rzecz Totalizatora Sportowego".

Draba straszy sądem

"W związku z podaną w dniu wczorajszym przez Radio ZET oszczerczą i zniesławiająca mnie nieprawdziwą informacją, że lobbowałem na rzecz korzystnych rozwiązań hazardowych dla Totalizatora Sportowego pragnę poinformować, że w tej sprawie w najbliższych dniach zamierzam wystąpić na drogę sądową w celu ochrony mojego dobrego imienia" - napisał Draba.

Pisma na stronie Kancelarii

Na stronie prezydenckiej kancelarii ukazały się także dwa pisma, które Draba przesłał do resortu finansów w styczniu i marcu 2007 r. W pierwszym z nich informuje o tym, że przekazuje resortowi pismo z Totalizatora Sportowego ws. ustawy o grach i zakładach wzajemnych - które wpłynęło do kancelarii - i zwraca się do ówczesnej wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej o przedstawienie stanowiska resortu i powiadomienie o nim kancelarii.

W piśmie z marca do resortu finansów Draba informuje z kolei, że w załączeniu przesyła "przygotowany przez zespół Totalizatora Sportowego komplet opracowań prawnych, finansowych i analiz", które dotyczą nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych".

"Materiały te zostały skierowane na moje ręce wraz z informacją, że celem nowelizacji ustawy jest zwiększenie wpływów do budżetu państwa, a szczególnie zagwarantowanie źródeł finansowania projektu budowy Stadionu Narodowego. Przekazuję materiały Totalizatora Sportowego do oceny i ewentualnego wykorzystania przez resort finansów. Będę zobowiązany Pani Premier za poinformowanie Prezydenta RP - za pośrednictwem Szefa Kancelarii - o jakości oraz przydatności przekazanych analiz oraz opracowań" - napisał wówczas Draba.

Prezydencki minister Paweł Wypych ocenił w czwartek, że w tej sprawie "wszystkie kwestie powinny być wyjaśnione". Jednak, jak podkreślił, Totalizator Sportowy jest spółką skarbu państwa.

"Oczywiście nie powinien być na tym rynku w jakikolwiek sposób uprzywilejowany, aczkolwiek wydaje się słuszne, że postulaty spółki skarbu państwa powinny być rozpatrzone" - powiedział. "Wydaje mi się, że pan minister Draba przesłał (do ministerstwa finansów-PAP) materiał przesłany przez spółkę skarbu państwa" - powiedział Wypych. Według niego, "lepiej, że minister w Kancelarii Prezydenta w oficjalnym piśmie przesyła do resortu finansów takie stanowisko, niż ktoś z kimś ma się spotykać na cmentarzu".

Lobbował czy tylko przekazywał?

Według materiału przekazanego komisji śledczej z Kancelarii Premiera, w styczniu 2007 Draba - wówczas wiceszef Kancelarii Prezydenta - skierował do szefowej resortu finansów prośbę o ustosunkowanie się do uwag, jakie do prezydenckiej kancelarii przekazał Totalizator Sportowy. Uwagi dotyczyły przygotowywanego wówczas projektu zmian w tzw. ustawie hazardowej.

Później - zgodnie z materiałem dla komisji śledczej - Draba przekazywał jeszcze Gilowskiej przygotowane przez zespół zadaniowy Totalizatora materiały prawne, finansowe i analityczne dotyczące projektowanych zmian w ustawie z prośbą o ich ocenę i ewentualne wykorzystanie przez MF. Według materiału, szef zespołu w resorcie finansów, który pracował nad zmianami odpowiedział, że "niezrozumiałe jest przekazywanie materiałów niejako alternatywnie do prac" gremium, które w MF przygotowywało projekt nowelizacji.

PO: to nie jest sprawa dla prezydenckiego ministra

Poseł Neumann powiedział, że dokument z Kancelarii Premiera pokazuje, że problemy z hazardem mogą być głębsze, niż się wszystkim wydawało. "Zupełnie nie przekonują mnie tłumaczenia pana ministra Wypycha, który mówi, że to naturalne, iż Kancelaria Prezydenta zgłaszała takie pisma. Do tej pory nie doszukałem się żadnego miejsca, gdzie w zakresie obowiązku czy działalności Kancelarii Prezydenta, czy prezydenta były działania przy hazardzie albo nadzór nad Totalizatorem Sportowym" - powiedział poseł PO.

"Gdyby to pisał minister skarbu, to jest to rzecz oczywista. Pisanie takich pism przez ministra z Kancelarii Prezydenta jest dla mnie nie do pomyślenia. Warto zapytać ministra Drabę, czy spotykał się z lobbystami, czy o tych spotkaniach wiedział prezydent" - dodał. Zaznaczył, że Draba powinien być świadkiem komisji śledczej. "Ja taki wniosek (ws. powołania na świadka Draby - PAP) złożę we wtorek" - zapowiedział Neumann.

Natomiast zdaniem Zbigniewa Wassermanna (PiS), Neumann powołał się na fragment materiału, który otrzymała komisja śledcza tylko dlatego, że dotyczył on Kancelarii Prezydenta. "Czy pan Neumann zastanowił się, co powinien zrobić prezydent, jeśli przedsiębiorstwo skarbu państwa zwróci się do niego z pismem, którego adresatem jest tak naprawdę rząd. Co zrobić? Wyrzucić do kosza? Przesłać tam, gdzie ktoś ustala" - powiedział PAP Wassermann.

Dodał, że zdarza się, iż do różnych instytucji przesyłane są pisma, choć te instytucje nie powinny być ich adresatami i w takich sytuacjach dokumenty należy przesłać pod właściwy adres. "Ja tu nie wiedzę nic nadzwyczajnego" - podkreślił poseł PiS.

Z kolei wiceszef komisji śledczej Bartosz Arłukowicz (Lewica) powiedział, że "Kancelaria Prezydenta prawdopodobnie (...) proponowała jakieś rozwiązania w procesie legislacyjnym". "Ja nie wiem jeszcze, czy to było robione w zgodzie z procedurą, czy nie, ponieważ z Kancelarii Premiera na razie otrzymaliśmy tylko wykaz dokumentów. Czekam na oryginały dokumentów. (...) One pokażą, o co naprawdę chodziło" - powiedział Arłukowicz.

Dodał, że "prezydent ma swoje miejsce w procesie legislacji w Polsce". "Byłbym zdziwiony, gdyby się nie interesował procesem legislacji. Pytanie tylko, czy robił to w zgodzie z prawem i procedurą, czy nie. Na to pytanie odpowie komisja śledcza" - powiedział Arłukowicz.

Jak mówił, materiał przesłany z Kancelarii Premiera nie zdziwił go, "bo te dokumenty były znane wcześniej". "Ten, kto uważnie przygotowywał się do komisji śledczej wie o tym, co się działo. Otrzymujemy oryginały dokumentów, które wcześniej znaliśmy ze stron internetowych, z mediów i z innych źródeł. To, że wiele osób interesowało się wideoloteriami, wiemy od bardzo dawna" - dodał.

pap, em