Przemysław Edgar Gosiewski, jako specjalista od dobrego prawa, skompromituje Zespół Pracy Państwowej i cały PiS.
Gdy kilkanaście dni temu Przemysław Edgar Gosiewski skompromitował się żenującymi błędami ortograficznymi w oficjalnym piśmie, kpiłem w jednym z komentarzy, że w tworzonym wówczas Zespole Pracy Państwowej winien zająć miejsce specjalisty od edukacji. Człowiek, który nie umie poprawnie pisać po polsku, jako ekspert od nauczania innych ośmieszyłby całą swoją partię bardziej niż cokolwiek innego. Proponując jego osobę na to stanowisko, oczywiście drwiłem i ani przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś może się to spełnić. Jednak okazało się, że rzeczywistość przechodzi najśmielsze wyobrażenia. Oto bowiem w Zespole Pracy Państwowej (zespole "ekspertów" utworzonym przez Jarosława Kaczyńskiego do objęcia stanowisk po wyborach) Gosiewski został wytypowany jako specjalista od rzeczy ważniejszej niż edukacja. Został bowiem ekspertem PiS-u od... zmiany prawa. Przez dwa lata, które zostały do następnych wyborów, Przemysław Edgar Gosiewski będzie pilnie pracował nad projektami najpotrzebniejszych ustaw. Ustawy te ma uchwalić Sejm następnej kadencji. Oczywiście opanowany przez PiS, w którym jedną z głównych ról odgrywał będzie właśnie Gosiewski.
Decyzja ta świadczy o tym, że Jarosław Kaczyński albo zupełnie stracił już kontakt z rzeczywistością, albo chce skompromitować swoją własną partię. Wszak Gosiewski nie ma żadnego doświadczenia w pisaniu ustaw, nie jest prawnikiem, a co najgorsze - nie umie poprawnie pisać. Jarosław Kaczyński powinien więc sobie zdawać sprawę z tego, że efektem pracy jego protegowanego mogą być tylko prawne buble w żaden sposób nie przystające do realiów, w dodatku pełne ortograficznych byków. Tylko czekać, aż PiS zaprezentuje swoje legislacyjne pomysły autorstwa Gosiewskiego. I tylko czekać drwin, które będą tego konsekwencją. Już sam pomysł, aby tworzyć nowe ustawy jest z gruntu zły. Jednym z problemów Polski jest właśnie fatalne prawo, zbyt duża liczba ustaw, rozporządzeń, przepisów, prawnych bubli itp. Każdy rozsądny człowiek wie, że prawo trzeba uprościć i zawęzić jego obszar działania, aby ograniczyć absurdy życia codziennego (takie jak rejestrowanie fiata cinquecento jako ciężarówki). Tymczasem Przemysław Edgar Gosiewski ani Jarosław Kaczyński na ten temat się nawet nie zająknęli. Co więcej: chcą stworzyć kolejne ustawy i liczbę prawnych absurdów powiększyć.
O Przemysławie Gosiewskim głośno było w ostatnich latach wiele razy, lecz nigdy pozytywnie. A to okazało się, że jego kierowca wozi służbową, rządową lancią jego żonę i dzieci na zakupy. A to, gdy okazało się, że załatwił żonie ciepłą posadkę w państwowej agencji (ARiMR). A to znowu za sprawą słynnego listu z błędami ortograficznymi. Gosiewski kompromitował się i ośmieszał za każdym razem, kiedy było o nim głośno. Dotychczas było to o tyle nieszkodliwe, że zajmował mało istotne stanowiska i miał małą władzę, więc niewiele mógł zmienić. I jego wpadki wywoływały tylko uśmiech politowania. Teraz niestety jest szansa, że działalność Gosiewskiego może mieć skutki bardzo poważne, bo może doprowadzić do wprowadzenia szeregu fatalnych ustaw. I to mnie przeraża bardziej niż sama perspektywa powrotu PiS-u do władzy.
Decyzja ta świadczy o tym, że Jarosław Kaczyński albo zupełnie stracił już kontakt z rzeczywistością, albo chce skompromitować swoją własną partię. Wszak Gosiewski nie ma żadnego doświadczenia w pisaniu ustaw, nie jest prawnikiem, a co najgorsze - nie umie poprawnie pisać. Jarosław Kaczyński powinien więc sobie zdawać sprawę z tego, że efektem pracy jego protegowanego mogą być tylko prawne buble w żaden sposób nie przystające do realiów, w dodatku pełne ortograficznych byków. Tylko czekać, aż PiS zaprezentuje swoje legislacyjne pomysły autorstwa Gosiewskiego. I tylko czekać drwin, które będą tego konsekwencją. Już sam pomysł, aby tworzyć nowe ustawy jest z gruntu zły. Jednym z problemów Polski jest właśnie fatalne prawo, zbyt duża liczba ustaw, rozporządzeń, przepisów, prawnych bubli itp. Każdy rozsądny człowiek wie, że prawo trzeba uprościć i zawęzić jego obszar działania, aby ograniczyć absurdy życia codziennego (takie jak rejestrowanie fiata cinquecento jako ciężarówki). Tymczasem Przemysław Edgar Gosiewski ani Jarosław Kaczyński na ten temat się nawet nie zająknęli. Co więcej: chcą stworzyć kolejne ustawy i liczbę prawnych absurdów powiększyć.
O Przemysławie Gosiewskim głośno było w ostatnich latach wiele razy, lecz nigdy pozytywnie. A to okazało się, że jego kierowca wozi służbową, rządową lancią jego żonę i dzieci na zakupy. A to, gdy okazało się, że załatwił żonie ciepłą posadkę w państwowej agencji (ARiMR). A to znowu za sprawą słynnego listu z błędami ortograficznymi. Gosiewski kompromitował się i ośmieszał za każdym razem, kiedy było o nim głośno. Dotychczas było to o tyle nieszkodliwe, że zajmował mało istotne stanowiska i miał małą władzę, więc niewiele mógł zmienić. I jego wpadki wywoływały tylko uśmiech politowania. Teraz niestety jest szansa, że działalność Gosiewskiego może mieć skutki bardzo poważne, bo może doprowadzić do wprowadzenia szeregu fatalnych ustaw. I to mnie przeraża bardziej niż sama perspektywa powrotu PiS-u do władzy.