Prokuratura zajęła się Wassermannem

Prokuratura zajęła się Wassermannem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Wassermann (fot. A. Jagielak /Wprost) 
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez posła Zbigniewa Wassermanna z PiS. Śledztwo dotyczy jego pracy jako wiceprzewodniczącego sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen, w której zasiadał w 2005 r.
Wassermann w kwietniu 2005 roku otrzymał list od przebywającego w białostockim areszcie gangstera Sławomira R. ps. "Król". W liście znalazły się oskarżenia pod adresem Jana Widackiego - ówczesnego pełnomocnika biznesmena Jana Kulczyka, który odpowiadał przed komisją śledczą. Zdaniem gangstera Widacki "robił za posłańca od pruszkowskiego bossa". "Król" napisał również, że w 2004 roku Widacki nakłaniał go do złożenia nieprawdziwych zeznań i zdyskredytowania świadka koronnego, co byłoby korzystne dla bronionego wtedy przez Widackiego "Malizny" z gangu pruszkowskiego.

Wassermann list od gangstera przekazał jednemu z obrońców Dochnala. Poseł potwierdził to kilka lat temu w śledztwie, a w czerwcu 2009 r. przed warszawskim sądem. List dotarł również do mediów. Skończyło się postawieniem zarzutów Janowi Widackiemu. Teraz prokuratura okręgowa na warszawskiej Pradze bada, dlaczego wiceprzewodniczący komisji śledczej, do tego odpowiedzialny za kontakty komisji z prokuraturą, nie zadbał o zabezpieczenie listu i nie przekazał go organom ścigania mimo, że zawierał doniesienie o przestępstwie. Wassermann ma odpowiedzieć również za udostępnienie listu osobom trzecim. Sytuację Wassermanna komplikuje również fakt, że "Król" przed sądem wycofał się ze swoich rewelacji. - Zdając sobie sprawę z odpowiedzialności karnej, chciałem oświadczyć, że pan Widacki nigdy nie nakłaniał mnie do składania fałszywych zeznań. To pismo nie do końca było pisane przeze mnie - mówił "Król" przed sądem. Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie kto nakłaniał go do skompromitowania mecenasa Widackiego ponieważ, jak zaznaczył, boi się o swoje życie. Wspomniał jednak, że gdy przebywał w areszcie wizytę złożyło mu dwóch członków komisji śledczej - m.in. Wassermann. Ten drugi zdecydowanie zaprzecza jakoby odwiedzał "Króla".

"Gazeta Wyborcza", arb