Migalski: Tusk wpadł do rowu z wodą

Migalski: Tusk wpadł do rowu z wodą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eurodeputowany PiS Marek Migalski na swoim blogu porównuje wyścig do pałacu prezydenckiego z... finałowym biegiem na 3000 metrów z przeszkodami podczas Olimpiady w Moskwie. "Na początku ostro do przodu wypalił Tanzańczyk Filibert Bayi, pozostawiając w tyle wszystkich innych zawodników, także naszego Bronisława Malinowskiego. I biegł tak sobie przez prawie cały dystans, po czym nasz reprezentant powoli zaczął dochodzić do Tanzańczyka, by na ostatnim okrążeniu wyprzedzić go i zdobyć złoto". Bayi to w metaforze Migalskiego Tusk, a Malinowskim jest Lech Kaczyński, chociaż jego nazwiska europoseł nie wymienia ani razu.
Opisując rywalizację o wygranie wyborów prezydenckich w 2010 roku Migalski podkreśla, że długo na czele "peletonu" znajdował się Donald Tusk. "Pozdrawiał widownię, przesyłał całusy. Z magafonów dobiegał głos prowadzącego zawody, który zamiast obiektywnie oceniać wszystkich zawodników, nawoływał do kibicowania szefowi PO. Cheerleaderki piszczały i mdlały widząc uśmiechniętego lidera. A ten radośnie mknął do mety, przeskakując kolejne przeszkody. Biegł nawet tyłem, naśmiewając się z konkurentów, czym zresztą wprawiał w rechot połowę stadionu" - opisuje obrazowo Migalski.

Zdaniem polityka PiS wszystko zaczęło się zmieniać w momencie, gdy data wyborów prezydenckich zaczęła się zbliżać coraz szybciej. "Tusk potknął się na kilku kolejnych przeszkodach, wpadł do rowu z wodą, rozwiązało mu się sznurowadło. Stadion zamarł, rechot przeszedł w cichy szmer zaniepokojenia, cheerleaderki przystanęły w napięciu, spiker wsadził sobie mikrofon w gardło. A Malinowski? Swoim spokojnym rytmem zaczyna zbliżać do dotychczasowego faworyta. Powoli, ale systematycznie zmniejsza dotychczasowy dystans. Posapując, w nie nazbyt porywającym stylu, ale jednak stopniowo skraca odległość od słabnącego i coraz bardziej spanikowanego lidera" - pisze Migalski.

Migalski nie rozstrzyga jak zakończy się wyścig, nie pisze też wprost komu sam kibicuje."Wynik tego biegu zależy od kibiców. Trzymajmy więc kciuki za swoich faworytów i głośno krzyczmy - DAJEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEESZ!!!!" - kończy swój wpis europoseł.

PAP, arb