Propaganda w służbie misji

Propaganda w służbie misji

Dodano:   /  Zmieniono: 
TVP, zwana telewizją publiczną, po zmianie warty w zarządzie i radzie nadzorczej, zajęła się modelowaniem swojego programu, odnawiając jego misyjność. W ramach tego liftingu zostały powołana do pracy osoby odpowiedzialne i niezależne, które przywrócą blask programowi, nadając mu patriotyczny, propolski wymiar. I tak to TVP wróciła Anita Gargas, niezależnie dziennikarka związana ze środowiskiem "Gazety Polskiej" (nie tylko "GW" ma swoje środowisko...), która poprowadzi misyjny program, nomen omen - "Misja specjalna".
W ramach tej misji Program I TVP pokazał wczoraj film Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka, pt. „Towarzysz Generał", w dużym stopniu oparty o książkę Lecha Kowalskiego, "Generała ze skazą. Biografia wojskowa gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego". Sam autor był głównym narratorem, wspomaganym m. in. przez innych "niezależnych" historyków - Sławomira Cenckiewicza, Piotra Gontarczyka, Bogdana Musiała. Zacne grono wybitnych historyków, z małą skazą - wszyscy oni wypłynęli na szerokie wody za czasów tak zwanej IV RP...

Film jest biografią Wojciecha Jaruzelskiego. Takie wrażenie można by odnieść, gdyby tylko oglądało się zdjęcia, bez głosu albo narrację filmu bez obrazu i opinii komentatorów. Jeżeli jednak ogląda się ten ponadgodzinny dokument w całości i z uwagą, to nieodparcie się widzi w tym materiale propagandowe narzędzie. Dobre, propagandowe wzory,  czerpane z lat głębokiego PRL, a nawet z czasów stalinizmu. Bo "dobre" wzory są zawsze godne zaadaptowania.

Jest jasne, że Wojciech Jaruzelski, jak i cała Polska w latach 1945 - 1989, nie był człowiekiem suwerennym, jego decyzje były skażone prosowieckim serwilizmem. Problem jego wyborów (a może i przestępstw komunistycznych, szczególnie z okresu jego pracy dla Informacji Wojskowej) jest powszechnie znany. Jego droga życiowa przeplatana jest z jednej strony chwalebnymi czynami i wzorową służbą, jednak na rzecz Polski - z drugiej strony wyborami politycznymi i społecznymi, nie tylko kontrowersyjnymi, ale również haniebnymi. To wiemy. To możemy zaakceptować i zrozumieć albo odrzucić. To jest prawo każdego.

Film Brauna i Kaczmarka jednak nie jest biografią Jaruzelskiego, nie jest również zapisem historii PRL, pokazanym przez pryzmat losów i dokonań generała. To film z tezą, że Wojciech Jaruzelski był zdrajcą i "szpionem" na usługach sowietów, a wszystko co uczynił, było podyktowane li tylko interesem Związku Radzieckiego. Takie przedstawienie sprawy jest ponoć prawem autorów, jako niezależnych twórców. Tak, ale pod warunkiem, że przestaniemy traktować ten materiał jako film historyczny i biograficzny, ale potraktujemy to jako narzędzie czystej propagandy i narzędzie walki politycznej.

Warto pamiętać, że wobec Wojciecha Jaruzelskiego toczy się postępowanie sądowe, z oskarżenia Instytutu Pamięci Narodowej (przestępstwo z art. 258 § 1. i § 3 kk. – założenie, udział i kierowanie grupą lub związkiem o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnienie przestępstwa). W związku z tym film, wyemitowany w najlepszym czasie, w najbardziej oglądanej telewizji nie jest "niezależną produkcją", ale jest głosem w dyskusji. Jest głosem oskarżenia Wojciecha Jaruzelskiego. To wrażenie jest wzmocnione tym, że głos zabierają panowie Gontarczyk i Cenckiewicz, związani z IPN, skażeni podobną w charakterze "niezależną" publikacją książkową o Lechu Wałęsie.

Wektorowo poprowadzona narracja filmu nie pozostawia widzowi żadnego prawa do wątpliwości. Proste - wyimek z życiorysu Jaruzelskiego, czasem okraszony brutalnymi zdjęciami, najczęściej trupów, następnie komentarz naukowego autorytetu, oczywiście nieprzychylny Jaruzelskiemu. I takie sety informacyjne oglądamy się przez cały czas, przeskakując po latach, dziesięcioleciach i wydarzeniach bez żadnej głębszej refleksji. Prosto, łatwo, nieprzyjemnie, ale przecież to prawda ekranu, a głównie autorów. W filmie nie ma miejsca dla obrońców, czy chociażby interpretatorów życia i czynów generała - jest miejsce tylko dla jego krytyków.

Nie o prawdę historyczną w tym materiale jednak chodzi. Prawda historyczna jest niewygodna, bo wymaga nie tylko zniuansowania przekazu i dopuszczenia opinii innych, niż te, które reprezentują autorzy. A to zaburzyło by podstawowe walory tego materiału - pokazanie generała jako degenerata, a czasów w jakich żył, jako czasów przesiąkniętych tylko zbrodniami.

Materiał Brauna ma jeszcze jedno zadania; Jest on narzędziem walki z Okrągłym Stołem i porządkiem prawnym i społecznym, jak się wytworzył po roku 1989. Nie przez przypadek o wydarzeniach sprzed lat dwudziestu film się tylko prześlizgnął. Wektor nie mógł zostać złamany, bo jeżeli Jaruzelskiego traktujemy i pokazujemy w jednoznacznych, ciemnych barwach, to przecież wydarzeń, których był sprawczą siłą, nie możemy przedstawić w innym świetle. A dla wzmocnienia efektu konieczne było pokazanie obok Wojciecha Jaruzelskiego innego zbrodniarza - szefa "Gazety Wyborczej", Adama Michnika. Oni obaj są winni temu, że mamy III RP, a to dla Brauna i większości komentatorów tego filmu nie jest Polska, do jakiej tęsknią.

Misyjny film Brauna i Kaczmarka jest jednak kiepski. Jego prymitywny dydaktyzm nie ma lekkości sowieckich, czy hitlerowskich produkcji. Może dlatego, że żyjemy od dwudziestu lat w wolnym kraju, co jest zasługą "Solidarności" i wielu setek tysięcy Polaków, którzy sobie ją wywalczyli, jego zafałszowanie jest nadto widoczne. Ale również żyjemy w kraju, który odzyskał suwerenność bezkrwawo, bo człowiek, skażony komunizmem w pewnym momencie potrafił unieść się ponad swoją biografię.

Telewizja Polska, telewizja publiczna, nadając ten film w swoim flagowym programie staję się narzędziem propagandy i walki politycznej. Prawda objawiona w filmie „Towarzysz Generał" ma służyć walce o dusze i poglądy Polaków - według kanonów zwolenników IV RP.