Gdyby to była "lista białoruska", to byłaby to rewelacja

Gdyby to była "lista białoruska", to byłaby to rewelacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia
Dokumenty, których przekazanie Polsce zapowiedział prezydent Rosji, to prawdopodobnie te same materiały, o których odnalezieniu informował wcześniej szef rosyjskich archiwów Andriej Artizow - uważa prof. Wojciech Materski.

 

Miedwiediew: przekażemy Polsce nowe dokumenty w sprawie Katynia

4 kwietnia szef Federalnej Agencji Archiwalnej Andriej Artizow ujawnił, że w rosyjskich archiwach natrafiono na nowe dokumenty dotyczące mordu NKWD na polskich oficerach w 1940 roku. Wcześniej pojawiły się informacje, że archiwiści Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) poszukują w rosyjskich archiwach białoruskiej listy katyńskiej z nazwiskami 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD (tzw. lista białoruska). Polskie media spekulowały, że premier Rosji Władimir Putin mógłby przekazać odnaleziony dokument premierowi Donaldowi Tuskowi 7 kwietnia w czasie uroczystości w Lesie Katyńskim, upamiętniających 70. rocznicę mordu na polskich oficerach. Dokumentu nie przekazano. Rzecznik rosyjskiego premiera informował na dzień przed uroczystościami, że "listy białoruskiej" w Moskwie nie odnaleziono.

Dyrektor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, zasiadający w Polsko-Rosyjskiej Grupie do Spraw Trudnych prof. Wojciech Materski ocenił, że mało prawdopodobne jest, aby wśród dokumentów, których ujawnienie zapowiada Rosja, znajdowała się "lista białoruska". "Oby była, ale moim zdaniem raczej chodzi o jakieś inne dokumenty" - powiedział.

"Po pierwsze Putin informował, że listy nie odnaleziono. Po drugie, gdyby to była +lista białoruska+, to Artizow by nie mówił, że znaleziono +kilka nowych dokumentów+. +Lista białoruska+ to ogromny dokument zawierający dane o prawie czterech tysiącach osób. W przeliczeniu jest to 15 arkuszy wydawniczych, czyli książka" - tłumaczył naukowiec.

Materski przypomniał, że, według słów Artizowa, odnalezione ostatnio i jeszcze nie odtajnione dokumenty w sprawie Katynia nie doprowadzą do przełomu, a jedynie uzupełnią wiedzę. Przy czym mówiło się, że dokumenty mogą pomóc uzupełnić listę ofiar zbrodni katyńskiej. "Uzupełnić listę ofiar mogłaby tylko +lista białoruska+, bo resztę ofiar znamy z imienia i nazwiska. Oby to więc była ta lista. To jednak mało prawdopodobne" - dodał Materski.

Odniósł się też do środowych informacji o opublikowaniu przez Rosarchiw w internecie kopii oryginalnych rozkazów najwyższego kierownictwa ZSRR, dotyczących mordu na polskich jeńcach. Powiedział, że ten krok należy "powitać z uznaniem". Zaznaczył jednak, że są to dokumenty znane od dawna, zatem ich umieszczenie w sieci ma raczej znaczenie społeczne i edukacyjne dla rosyjskiego społeczeństwa.

"To jest dokumentacja, która została ujawniona w październiku 1992 roku, kiedy szef archiwów rosyjskich, prof. Rudolf Pichoja przywiózł ją do Polski i wręczył Lechowi Wałęsie. Dokumentacja ta została opublikowana w Polsce i została opublikowana w Rosji, ale do tej pory miała obieg naukowy. Zawieszenie jej w internecie przez archiwum rosyjskie na polecenie premiera Putina lub prezydenta Miedwiediewa jest bardzo istotne, z tym że nie z naukowego, ale ze społecznego punktu widzenia. Po prostu rosyjskie społeczeństwo, ktokolwiek byłby zainteresowany, chociażby po projekcji filmu +Katyń+ Andrzeja Wajdy, zajrzeć do tej dokumentacji i zorientować się o co właściwie chodziło w tej zbrodni, ma to na wyciągnięcie ręki. Do tej pory było to trudne, trzeba było iść do jakiejś biblioteki, do specjalistycznych zbiorów, do publikacji niskonakładowych" - tłumaczył Materski.

Natomiast publikacja ta nie ma znaczenia, jak podkreślił, z punktu widzenia badań nad zbrodnią katyńską.

"Bardzo bym oczekiwał, że za tym pójdą następne kroki, a w ich rzędzie widziałbym przede wszystkim udostępnienie tej dokumentacji, o której mówił szef Rosarchiwu Andriej Artizow, a która jest w procesie odtajniania. Liczę, że to odtajnianie będzie trwało naprawdę krótko, a nie miesiącami czy latami" - powiedział Materski.

Naukowiec dodał, że jeśli w tej oczekiwanej dokumentacji nie będzie podstawowych materiałów, o których uzyskanie strona polska zabiega, to liczy, że Rosja udostępni je w następnym kroku.

"Ta dokumentacja naprawdę istotna to jest tzw. lista białoruska, zawierająca 3870 nazwisk więźniów wymordowanych na Białorusi w ramach zbrodni katyńskiej, to są protokoły tzw. centralnej trójki, Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow i Leonid Basztakow, która organizowała i nadzorowała zbrodnię katyńską oraz raporty o zakończeniu operacji specjalnych, których komanda katów dokonywały w Smoleńsku, Charkowie i w Twerze, gdzie mordowano jeńców trzech obozów specjalnych" - wyjaśnił.

"Te dokumenty, gdyby się odnalazły, gdyby zostały odtajnione i udostępnione, to byłoby rzeczywiście ogromny postęp, ogromna rewelacja" - dodał Materski.

PAP, mm