Kilka słów o Jarosławie Kaczyńskim

Kilka słów o Jarosławie Kaczyńskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński nie zostanie prezydentem. Mogłoby się tak stać tylko w sytuacji, gdyby nastąpił jakiś wyjątkowy kataklizm w kampanii Bronisława Komorowskiego. Prawo i Sprawiedliwość nie wróci też do władzy w przyszłym roku, a jej realny jego wpływ na polską politykę skończy się wraz z wyborami parlamentarnymi.
Dlaczego tak uważam? Podstawową sprawą jest to, że Jarosław Kaczyński nie ma prawdziwego programu politycznego i społecznego. Jego projekt tak zwanej IV RP to wydmuszka intelektualna, zlepek prostych przemyśleń, ubranych w demagogiczne hasła ("Polska solidarna"). Ten projekt  budowany przez historyk-amatora Kaczyńskiego i socjologa Ludwika Dorna, był zbitką różnych teorii postpiłsudczykowskich i endeckich, zabarwionych hasłami narodowo- katolickimi. Na to wszystko narzucona była fascynacja Kaczyńskiego gaullizmem i podlane tego sosem populizmu. Teoria ta wyczerpała się już w roku 2007, ale jej echo wraca cały czas. I Kaczyński wprawdzie próbuje się od niej odciąć, ale jest ona wciąż doskonałym "straszakiem" dla jego przeciwników.

Panujące przekonanie, że  PiS to partia obciachu – w sensie kulturowym i intelektualnym - nie zawsze i nie do końca jest prawdziwe, ale rzutuje na oblicze kandydata.  To wszystko z kolej ma wpływ na media i ośrodki opiniotwórcze, które nigdy obu braci Kaczyńskich nie darzyły zbyt wielką sympatią. To jednak nie media – tylko działania PiS rzutują na obraz tej partii.

PiS jest przede wszystkim partią antyinteligencką – Kaczyński wchodząc w koalicję z LPR i Samoobroną świadomie stanął na czele grup społecznych "pokrzywdzonych i oszukanych", przeciwstawiając je elitom. Wprawdzie na kongresie partyjnym w Łodzi, w roku 2006, Jarosław Kaczyński powiedział, że PiS nie jest nie jest partią antyinteligencką i zaproponował, aby inteligencja włączyła się w tworzenie nowego państwa, ale stwierdził jednocześnie, że do budowy tego nowego państwa jest konieczne stworzenie nowego inteligenta. Kaczyńskiemu nigdy nie chodziło bowiem o inteligencję, jako grupę społeczną, jako środowisko, które będzie popierało jego program społeczny, a także program polityczny dla państwa i obywateli. Jemu marzyło się ukształtowanie „nowego człowieka", który będzie myślał tak jak on.


Jarosław Kaczyński nie nadaje się na stanowisko prezydenta z wielu powodów. Jest  graczem i manipulatorem społecznym, który nie rozumie współczesnego, nowoczesnego świata. To nie jest człowiek i polityk XXI wieku. Kaczyńskiemu i jego otoczeniu brakuje zrozumienia, że inteligencja to także kwestia umiejętności nawiązywania relacji społecznych, tworzenia nowych kanałów komunikacji, umiejętności przezwyciężania stereotypów i negatywnych emocji. Tymczasem prezes PiS zbudował sobie tak ogromny elektorat negatywny, że jego szanse na odbudowę poparcia są minimalne.

Kiedy w roku 2005 PiS doszedł do władzy, partia miała ogromny kapitał zaufania. Także zaufania po stronie wyborców młodych, a nawet zwolenników Platformy Obywatelskiej. Wynik wyborczy obu partii, to była premia za oczekiwane stworzenie koalicji PO-PiS. Jednak kiedy Kaczyński usiadł do stołu z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin –było wiadomo, że ten kapitał zaufania zostanie szybko roztrwoniony. Zamiast tworzyć sieć porozumienia i wspólnoty obywatelskiej, Kaczyński poszedł drogą przeciwną – zaczął dzielić społeczeństwo na "swoich" i "obcych". Po prawie dwudziestu latach od czasu politycznej transformacji Okrągłego Stołu, znów w Polsce zaczęto mówić "my" i "oni". I dlatego, moim zdaniem, Jarosław Kaczyński nie zostanie prezydentem RP.