Kandydat na prezydenta przekonywał, że z NSZZ "Solidarność" związany był od samego początku jej powstania - był m.in. delegatem na pierwszy zjazd we wrześniu 1981 roku. Po delegalizacji związku w stanie wojennym, założył Solidarność Walczącą, jednak w dalszym ciągu aktywnie działał w podziemnych strukturach "S". Członkiem Związku - jak podkreślał - jest do dziś; brał m.in. udział w ostatnim jego zjeździe jesienią ubiegłego roku. Pełnomocnik "Metra", mecenas Joanna Kosmal wnioskowała z kolei o oddalenie pozwu. Argumentowała, że skoro 27 kwietnia Morawiecki nie był jeszcze zarejestrowany oficjalnie przez PKW jako kandydat na prezydenta (zarejestrowany był tylko jego Komitet Wyborczy), to w tym czasie nie przysługiwała mu ochrona przewidziana w na mocy ustawy o wyborze prezydenta RP.
Sąd oddalił wniosek Morawieckiego. W uzasadnieniu sędzia Rafał Oleszewski przywołał art. 80 ustawy o wyborze prezydenta, mówiący o tym, w jakich okolicznościach można wystąpić do sądu z wnioskiem w trybie wyborczym. Jak mówił, tryb wyborczy obowiązuje podczas trwania kampanii wyborczej, a ustawa w żaden sposób nie warunkuje tego, kiedy ktoś staje się kandydatem, a więc osobą uprawnioną do składanie wniosku w trybie wyborczym. Olszewski zwrócił jednak uwagę, że zgodnie z art. 80 ustawy, aby sąd przychylił się do wniosku strony pozywającej, muszą być spełnione kumulatywnie dwie przesłanki: po pierwsze informacja, która staje się przedmiotem wniosku musi być nieprawdziwa, a po drugie musi zostać zawarta w materiale wyborczym. - Bezsprzecznie przyznać należy rację wnioskodawcy, że informacje znajdujące się materiale prasowym, w odniesieniu do wnioskodawcy są co najmniej nieprecyzyjne, jednakże sam fakt zawarcia informacji nieprecyzyjnych lub nawet nieprawdziwych nie daje podstaw do występowania w trybie wyborczym, dlatego że musi być spełniona kolejna przesłanka pozwalająca na przyjęcie, że konkretny materiał prasowy jest formą propagandy lub agitacji - uzasadniał Olszewski. Sędzia powiedział również, że "w żaden sposób nie można przyjąć", że napisanie, iż wnioskodawca nie był związany z Solidarnością, zaszkodziło, czy ewentualnie pomogło.
PAP, arb