Drzewiecki i Grad przesłuchani po wyborach

Drzewiecki i Grad przesłuchani po wyborach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hazardowa komisja śledcza wraca do pracy. Po wyborach przesłucha m.in. ministra skarbu Aleksandra Grada i ponownie b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Mirosław Sekuła (PO) zastanawia się nad zawiadomieniem prokuratury o "wycieku" z komisji tajnych informacji.
Komisja hazardowa zawiesiła swoje prace do 7 lipca w związku z tragedią smoleńską i kampanią prezydencką. Po ponad dwumiesięcznej przerwie posłowie zabierają się ostro do pracy; w przyszłym tygodniu zamierzają przesłuchać pięciu świadków.

Na przyszłą środę zaplanowano przesłuchanie szefa polskiego oddziału firmy GTech, współpracującej z Totalizatorem Sportowym Jacka Kierata oraz szefa wrocławskiego Urzędu Stanu Cywilnego i członka zarządu Wojskowego Klubu Śląsk Wrocław Henryka Kalinowskiego. W czwartek przed komisją ma stanąć Aleksander Grad i dyrektor departamentu prawno-kontrolnego w resorcie sportu Rafał Wosik, a na piątek śledczy wezwali - ponownie - Mirosława Drzewieckiego.

Szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO) powiedział PAP, że wszyscy świadkowie potwierdzili swoje przybycie.

Posłowie mają się też zająć materiałami, które trafiły do komisji w ostatnim czasie. Chodzi m.in. o opracowane billingi połączeń telefonicznych biznesmenów branży hazardowej (Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska) oraz polityków PO, którzy byli przesłuchiwani przez sejmowych śledczych.

"Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że posłowie dostali też prezentację, z której wynika, z kim i kiedy spotykali się Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski. ABW sprawdziła, w jakich stacjach bazowych (BTS) od października 2007 roku do sierpnia 2009 logowały się m.in. telefony komórkowe przesłuchiwanych przez komisję.

Według gazety billingi Ryszarda Sobiesiaka stawiają pod znakiem zapytania wiarygodność jego zeznań i w złym świetle mają też stawiać Marcina Rosoła. Były szef gabinetu politycznego Drzewieckiego miał w najgorętszym okresie zeznań przed komisją hazardową wielokrotnie kontaktować się z numerem telefonu należącym do jednej z firm Sobiesiaka i esemesować z jego córką - Magdaleną.

Mirosław Sekuła uważa, że ujawnienie dziennikarzom tych informacji to ewidentne złamanie tajemnicy śledztwa i powinna się tym zająć prokuratura. W rozmowie z PAP nie wykluczył zawiadomienia organów ścigania o przecieku z komisji hazardowej. Jak podkreślił, sprawdził już, którzy z posłów zapoznali się z tym materiałem i zrobił służbową notatkę na potrzeby ewentualnego śledztwa.

"Te informacje są objęte tajemnicą śledztwa, czyli tajemnicą prokuratorską. Znowu będzie tak, że ktoś puścił farbę i znowu będzie postępowanie wyjaśniające, kto nie dotrzymał tajemnicy. Szkoda, że tak się stało, te parę dni można było jeszcze wytrzymać" - dodał Sekuła.

Z taką oceną nie zgadza się zasiadający w komisji Andrzej Dera (PiS), który uważa, że ujawnienie tych informacji to nie jest żaden przeciek. "Te bilingi leżą w sekretariacie, każdy może się z nimi zapoznać. Myślę, że łącznie z dziennikarzami" - powiedział PAP Dera.

Sławomir Neumann (PO) powiedział PAP, że z opracowania billingów wynika, że pod znakiem zapytania stoi wiarygodność nie tylko byłego szefa gabinetu politycznego ministra sportu Marcina Rosoła oraz biznesmena Ryszarda Sobiesiaka, ale także byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

Według Neumanna bilingi pokazują, że teza Kamińskiego, iż Sobiesiak nagle przestał używać swojego telefonu, gdy miał się rzekomo dowiedzieć o wymierzonej w niego o akcji CBA (prowadzonej w sprawie tzw. afery hazardowej), jest nieprawdziwa. Poseł relacjonuje, że biznesmen używał tego telefonu jeszcze przed północą 30 września 2009 roku, czyli tuż przed publikacją "Rzeczpospolitej" ujawniającą aferę hazardową. Co więcej - dodał Neumann - Sobiesiak rozmawiał z ludźmi, którzy byli zamieszani w całą sprawę.

"Mówienie, że Sobiesiak wiedział o tym, że jest podsłuch, o przecieku, o tym, że odrzucił telefon, jest nieprawdziwe. Mariusz Kamiński to wiedział, ale wprowadzał komisję w błąd" - ocenił poseł Platformy.

Także Sekuła stwierdził, że od dawna jest pewny, że cała sprawa przecieku jest konfabulacją Mariusza Kamińskiego, przy której - jego zdaniem - były szef CBA "obstaje wbrew faktom i dowodom".

Z kolei Dera wskazuje, że Sobiesiak używał kilku numerów telefonów komórkowych, więc trzeba jeszcze dokładnie sprawdzić tę kwestię i w związku z tym nie można już teraz przesądzać, że przeciek nie miał miejsca.

Według Kamińskiego Sobiesiak dowiedział się o działaniach CBA prowadzonych w sprawie tzw. afery hazardowej pod koniec sierpnia 2009 roku. Były szef CBA sugerował podczas swojego przesłuchania przed komisją, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku. Następnie - według zeznań Kamińskiego - Drzewiecki mógł przekazać tę informację swojemu współpracownikowi Marcinowi Rosołowi, a ten - córce Sobiesiaka, Magdalenie (na spotkaniu 24 sierpnia 2009 roku).

Według Neumann z bilingów, które ma komisja, wynika ponadto, że Rosół częściej kontaktował się z Sobiesiakiem i jego córką, niż twierdził przed komisją. Neumann przypomina, że były asystent Drzewieckiego zapewniał śledczych, że dzwonił do Magdaleny Sobiesiak 2-3 razy, tymczasem połączeń w rzeczywistości było więcej. Cała trójka - według posła PO - kontaktowała się jeszcze w trakcie prac komisji, również w tym roku.

Neumann powiedział też PAP, że z materiałów ABW, które pokazują logowania telefonów komórkowych, wynika, iż były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, Rosół i Sobiesiak spotykali się częściej niż mówili przed komisją.

Z tego między innymi powodu Dera nie wyklucza, że jeśli okaże się, iż Rosół nie mówił śledczym prawdy, to złoży wniosek o jego ponowne przesłuchanie. "Wtedy na pewno trzeba będzie zadań mu jeszcze parę dodatkowych pytań" - dodał.

Posłowie PO są jednak przeciwni ponownemu wzywaniu świadków przed komisję, gdyż uważają, że wyjaśnieniem tego, czy świadkowie kłamali przed komisją, powinna zająć się prokuratura. "Należy zakończyć te przesłuchania, które mamy zaplanowane i zająć się sprawozdaniem z prac komisji, a orzekanie o winie poszczególnych osób pozostawić prokuraturze" - powiedział Sekuła.

Według materiałów CBA politycy PO - Chlebowski i Drzewiecki - mieli podczas prac nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, w latach 2008-2009, działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Obaj odrzucają zarzuty, jednak Drzewiecki stracił funkcję ministra sportu, a Chlebowski - funkcję szefa klubu PO i przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

PAP, im