Palikot: jeśli PO mnie wyrzuci, spotkamy się w sądzie

Palikot: jeśli PO mnie wyrzuci, spotkamy się w sądzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot (fot. FORUM) 
- Nie jest problemem, że w PO są walczące o wpływ różne środowiska. Problemem jest to, czy projekty i decyzje polityczne mieszczą się w zbliżonym do mojego wyobrażenia, niekoniecznie identycznym, sposobie myślenia - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Janusz Palikot. I dodaje, że jeśli Platforma nie uwzględni jego postulatów programowych odejdzie z partii. Jeśli natomiast zostanie usunięty z PO przez sąd koleżeński - poda swoją partię do sądu.
Palikot podkreśla, że polityki nie można rozpatrywać w kategoriach osobistych. I, przywołując przypadek Marka Migalskiego stwierdza, że sprawa eurodeputowanego każe się zastanowić nad stanem demokracji w polskich partiach. - Bo jeżeli można wyrzucić każdego członka partii – bo nie chce go Palikot, Kaczyński czy Tusk – to nie ma w ogóle sensu wstępować do niej. Po co, skoro można wylecieć tylko dlatego, że się powiedziało coś krytycznego? - pyta retorycznie Palikot. - Trzeba zapytać obywateli, czy godzą się płacić pieniądze na partie, które są księstwami prezesów. Gdzie sądy powszechne nie sprawują żadnej kontroli nad partiami, gdzie fikcją są partyjne sądy koleżeńskie - dodaje. I zaznacza, że w partiach powinno być miejsce dla ludzi o różnych poglądach. - Nawet Jarosław Gowin – z którym się nie zgadzam, za którego czasami się wstydzę i za którego bez przerwy tłumaczę się przed wyborcami Platformy – ma prawo być w PO - mówi.

"Kaczyński się kończy, czas na nowe otwarcie"

Palikot ocenia, że PO nie może dłużej opierać swojego oparcia na niechęci dużej części opinii publicznej do Jarosława Kaczyńskiego. - Dzisiaj ekstremalnie bezmyślne zachowania Jarosława Kaczyńskiego podbijają wciąż poparcie dla PO. Ale w każdym kolejnym miesiącu będzie spadek notowań PiS. W mojej ocenie Kaczyński długo nie wytrzyma w roli szefa tej partii i następne wybory parlamentarne odbędą się bez niego. Zatem wielką iluzją są dzisiejsze sondaże pokazujące stabilną sytuację - prognozuje. I dodaje, że PO musi przesunąć się w lewą stronę. - Dane z badań pokazują, że 30 proc. głosujących na PO i aż 40 proc. wyborców Bronisława Komorowskiego wybrało nas jako mniejsze zło. Za rok ci ludzie nie będą mieli tej motywacji, bo Kaczyński słabnie, a Komorowski jest prezydentem. SLD nie jest wiarygodne i jeżeli PO nie przedstawi jakiejś nowej oferty programowej, to ja ją skonstruuję - zapowiada.

"Po co mnie wyrzucać? Sam odejdę"

Palikot zapowiada, że jeśli Platforma nie uwzględni jego postulatów - nie będzie się wahał i założy własną partię. - Nie dam się kupić żadnymi stanowiskami czy ofertami - przekonuje. I dodaje, że jest już kilka osób, które chcą wesprzeć jego ruch finansowo. Zaznacza przy tym, że pieniądze nie są ważne, bo nie pomogły one Pawłowi Piskorskiemu w osiągnięciu sukcesu. Zdaniem Palikota ważna jest właściwa diagnoza społeczna. 

Poseł z Lublina grozi Platformie, że jeśli ta zdecyduje się na usunięcie go z partii 24 września przez sąd koleżeński - on wytoczy PO proces w sądzie powszechnym. - Po co mnie usuwać siłą, w sytuacji gdy wygram to w sądach powszechnych, bo nie ma żadnych podstaw do usunięcia mnie z partii? Zrobię to w imię demokracji i wytoczę Platformie regularny proces - deklaruje. - Jeśli liderzy PO – Tusk, Grzegorz Schetyna, w jakimś sensie jeszcze Bronisław Komorowski, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Stefan Niesiołowski – uważają, że moje postulaty są nie do przyjęcia jako skrajnie lewicowe, to po co narażać się na ten kłopot? Dla mnie wyrzucenie z PO będzie bezcennym kapitałem - dodaje.

"Rzeczpospolita", arb