Sprawa skinheadów wraca do sądu w Białymstoku

Sprawa skinheadów wraca do sądu w Białymstoku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Apelacyjny w Białymstoku ma jeszcze raz ocenić, czy skinheadzi skazani prawomocnie za publiczne propagowanie faszyzmu i szerzenie nienawiści rasowej powinni też odpowiadać za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej - orzekł Sąd Najwyższy.
We wtorek SN uwzględnił kasację pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego (którym była osoba prywatna) w tej sprawie. Sprawa dotyczy malowania swastyk, napisów "SS" i antyżydowskich haseł w 2007 r. w Białymstoku. Pojawiły się one m.in. na pomniku ofiar tamtejszego getta, żydowskim cmentarzu i tablicy upamiętniającej twórcę esperanto Ludwika Zamenhofa. Jesienią 2007 r. zatrzymano blisko 20 młodych osób. Przygotowali oni też wielki baner ze swastykami i napisem "Jude raus", który miał zawisnąć nad centrum miasta. Nękali ponadto osoby o poglądach lewicowych. Większość z nich to nieletni, którzy odpowiadali przed sądami dla nieletnich.

Pięcioro nieco starszych osób stanęło przed zwykłym sądem. Groziło im do 5 lat więzienia (tyle kodeks karny przewiduje za działanie w zorganizowanej grupie; za propagowanie faszyzmu i szerzenie nienawiści na tle różnic narodowościowych grozi do 2 lat więzienia). Według mediów, w śledztwie Krzysztof Dz. przyznał, że jest antysemitą i faszystą oraz nienawidzi Żydów. - Zawsze, jak coś namalowałem, było o tym głośno; lubiłem to - mówił Piotr G. Przed sądem oskarżeni milczeli.

W styczniu 2009 r. białostocki sąd okręgowy orzekł kary od roku do roku i ośmiu miesięcy więzienia wobec trzech osób; dwie uniewinnił. Skazując podsądnych za  propagowanie faszyzmu i szerzenie nienawiści sąd nie zgodził się z prokuraturą, by była to zorganizowana grupa przestępcza i uniewinnił ich od tego zarzutu, choć przyznał, że  była to działająca w środowisku skinheadów grupa o nazwie "IV Edycja". Od wyroku odwołał się oskarżyciel posiłkowy, nie zgadzając się z  uniewinnieniem z zarzutów działania w grupie przestępczej.

W październiku 2009 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku złagodził kary, warunkowo zawieszając ich wykonanie na 5 lat; orzekł też dozór kuratora wobec skazanych. Podzielił opinię SO, że nie była to grupa przestępcza. SA uznał, że oskarżonym (w czasie czynu mieli 17 lat) kara bezwzględnego więzienia "się nie należy", bo remedium na problemy wychowawcze członków subkultur nie może być umieszczanie ich w więzieniach.

Jak mówił sędzia SA Jacek Dunikowski, "nie można oprzeć się wrażeniu", że bezwzględne więzienie jest "karą za wszystkie ekscesy, jakie miały miejsce w Białymstoku na tle nienawiści wyznaniowych czy rasowych". Dodał, że skazani byli tymczasowo aresztowani i odczuli tego skutki. Od prawomocnego wyroku SA kasację do SN złożył pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, zarzucając SA niepełną i błędną ocenę materiału dowodowego co do  nieuznania oskarżonych za grupę przestępczą. Kasacja wnosiła o zwrot sprawy do I instancji. We wtorek w SN stawił się tylko prokurator, który był za  oddaleniem kasacji.

Troje sędziów SN uznało, że kasacja jest zasadna, bo SA rażąco naruszył przepisy, nie uzasadniając należycie, czemu oskarżeni nie tworzyli grupy przestępczej. Jak mówił sędzia SN Wiesław Błuś, do stwierdzenia bytu takiej grupy wystarczy popełnienie choć jednego przestępstwa, a "IV edycja" co  najmniej na dwóch spotkaniach omawiała sposoby popełniania przestępstw, m.in. zakłócenia obchódów rocznicy getta. SN dodał, że przypisanie podsądnym winy za propagowanie faszyzmu i  szerzenie nienawiści nie wyklucza odpowiedzialności za udział w grupie przestępczej.

W I półroczu br. polskie prokuratury prowadziły 88 śledztw w sprawie przestępstw z pobudek rasistowskich. Według Prokuratury Generalnej ich liczba jest na nieco niższym poziomie niż w 2009 r., ale większa niż w 2006 i 2007, a podobna do 2008 r. Od kilku lat wzrasta zaś  wykrywalność tych przestępstw.

zew, PAP